Przegląd odbywał się już po raz siódmy i tym razem rola gospodarza przypadła Urzędowi Miasta i Gminy Gogolin. W konkursie rywalizowały ze sobą cztery zespoły: reprezentująca gospodarzy grupa obrzędowa z Kamionka, z gminy Zdzieszowice - "Krampskie Bery" z Krępnej, z gminy Tarnów Opolski "Utopki" z Kątów Opolskich oraz wydelegowana z Krapkowic grupa ze Steblowa.
Scenariusz wodzenia generalnie zawsze jest podobny. Grupa reprezentatywnych dla wsi postaci - farorz (ksiądz), szandara (żandarm), fojerman (strażak), klachula (plotkarka), Cyganka, masorz (rzeźnik), kominiorz, chleja (pijak), fester (gajowy), a także diabeł, śmierć i inni - co roku w karnawale czynią sąd nad niedźwiedziem jako winnym wszystkich nieszczęść. W każdej wsi, w której zachował się jeszcze ten pogański, charakterystyczny dla śląskiej ziemi obyczaj, wodzi się jednak "bera" (niedźwiedzia) inaczej. I co roku zmieniają się oskarżenia wobec niego - odzwierciedlając zarazem minione wydarzenia we wsi i w świecie.
- Kto jest temu winien, że nom w styczniu śniega naprało, choć radio nom lato zapowiedało? Kto jest temu winien, że nam w Gogolinie szpitala bardzo brakuje, a się dwie przychodnie utrzymuje? Kto jest temu winien, że radni przed wybory wszystko obiecują, a po wyborach nic nie dotrzymują? - pytali przebierańcy z Kamionka. I sami sobie za każdym razem odpowiadali: niedźwiedź!
"Utopki" z Kątów Opolskich obwiniały swojego niedźwiedzia o to, że "na gminie komputery porwali, radni wójtową odwołali, ale kanałów jeszcze zrobić nie zdołali" i o to, że coraz więcej ludzi w gminie jest bezrobotnych i że zamyka się przychodnie, że dzieci się coraz mniej rodzi.
Grupa ze Steblowa oskarżyła zaś bera o dziurę budżetową, o to, że "Leppera wybrali na wysokie stanowisko, a on ze Sejmu zrobił pastwisko", a nawet o bin Ladena. "Krampskie Bery" odprawiły stary obyczaj w sposób nowoczesny, jako Teleturniej wiedzy o berze. Na pytania "kto temu winien" musiał odpowiadać wyłoniony gracz z publiczności - Norbert Przemus, któremu do pomocy ofiarowano "koło ratunkowe" (w postaci jednoślada, bo po śląsku koło znaczy rower) i który wygrał "taśkę" pieniędzy (torbę starych banknotów).
Śmiechu było co niemiara, publiczność świetnie się bawiła, a co najważniejsze - tradycji stało się zadość.
- To stary obrzęd mięsopustny, którego korzenie najsilniejsze były w tych miejscowościach, skąd było daleko do kościoła - tłumaczy Jerzy Lipka, folklorysta, członek jury. - Niedźwiedź to kozioł ofiarny, na którego zwalano wszystkie winy. A wszystko to służyło zgodzie w społeczności. Aby się nawzajem nie wadzić, najlepiej było znaleźć winnego w niedźwiedziu, osądzić i zabić.
Wsie, gdzie jeszcze wodzi się niedźwiedzie, są przywiązane do swojego zwyczaju. Tak jest na przykład w Steblowie:
- Chodzę na wodzenie od 1965 roku, odkąd wstąpiłem do ochotniczej straży pożarnej - mówi Dieter Drzymota ze Steblowa. - Nasza grupa składa się ze strażaków i dzieci. Jak chodzimy po wsi, zawsze zbieramy datki na OSP: podtrzymujemy tradycję i jeszcze zarabiamy!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?