Z terrorystów ISIS marni muzułmanie, ale to oni zabijają ludzi w imię Allaha

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Państwo Islamskie ma tyle wspólnego z islamem, co kanciarze z Kantem - uważa dr Konrad Pędziwiatr, socjolog migracji i islamu z Katedry Studiów Europejskich UE w Krakowie.

Po paryskim ataku terrorystycznym odwołano mecze Belgii z Hiszpanią i Niemiec z Holandią. Każda informacja - prawdziwa czy fałszywa - o podłożonym ładunku wybuchowym paraliżuje życie dzielnic i całych miast w Europie. Tylko czekać, jak podobny alarm zatrzyma paryską lub nowojorską giełdę, a wraz z nią pół świata. Nawet jeśli ktoś tylko zostawi w niej przez zapomnienie torbę z zakupami.
To jest zrozumiała reakcja psychologiczna. Skoro media co dzień pokazują tragedie wywołane przez terrorystów, wszystkim nam udziela się współczucie dla ofiar wyrażające się deklaracją: Wszyscy jesteśmy Francuzami. Tej trosce o o innych towarzyszy obawa o siebie i o bliskich. Obojętnie, czy mieszkamy w centrum Paryża, czy w Dzikowicach Górnych. I to jest jeden z celów zamachowców - siać strach. Nie ma znaczenia, czy wywoła go bojownik z kałasznikowem strzelający do ludzi, czy jego tekturowa makieta. Ważny jest efekt: mieszkańcy Europy, mieszkając u siebie, czują się - i według terrorystów powinni się czuć - coraz bardziej niepewnie.

Za tym przerażeniem stoi ISIS, samozwańcze Państwo Islamskie. Czy naprawdę państwo, skoro leży na terytorium kilku krajów i wielu atrybutów państwowości nie ma? I czy na pewno islamskie? Wielu muzułmanów z Paryża deklarowało po zamachu przed kamerami: Nie mamy z nimi nic wspólnego.
To jest i nie jest prawda. Jakieś fragmenty, zlepki państwowości ISIS ma, począwszy od flagi. Ma także pseudoadministrację czy ministerstwa i różne służby. Jeśli chodzi o element muzułmański w ISIS, to dobrze opisuje go słynny dowcip.

Proszę opowiedzieć.
Na pograniczu syryjsko-irackim, na checkpoincie, czyli punkcie kontrolnym, patrol ISIS zatrzymuje małżeństwo chrześcijan. Kim jesteście? - pyta żołnierz. Jesteśmy muzułmanami - odpowiada, bojąc się o swe życie, mężczyzna. Tak? To zacytuj jakiś fragment Koranu. Zatrzymany bez zastanowienia pewnym głosem podaje cytat z Biblii. Jechać! - decyduje strażnik. Coś ty narobił, strofuje po chwili mężczyznę żona. Mogli nas rozpoznać i rozstrzelać, pomyliłeś księgi. Ty to wiesz - odpowiada mąż. Oni nie znają Koranu. Gdyby go znali, nie mordowaliby ludzi. To jest anegdota, ale z wyraźną tezą: Państwo Islamskie tak ma się do islamu, jak kanciarze do Immanuela Kanta. Ale jednocześnie jakiś związek ISIS z islamem jest.

Trudno zaprzeczyć, że jego bojownicy zabijają, odwołując się do religii.
Nie tylko to. Państwo Islamskie zostało zbudowane na micie odtworzenia muzułmańskiego kalifatu. Ten mit bardzo silnie tkwi w świadomości wiernych islamu znających historię swej religii. Kalifat został skasowany przez Atatürka w Turcji w 1924 roku. Ale już wcześniej w Azji Środkowej pojawił się ruch na rzecz odbudowy państwa muzułmańskiego opartego o silną tożsamość religijną. Udało się to zrealizować w Pakistanie i po części w Iranie, nigdzie więcej. Przywódcy ISIS czerpią garściami z tradycji islamskiej, jednocześnie makabrycznie ją wypaczając. Całkowicie wykrzywiają zasady islamskiej etyki i moralności. Cel, który uświęca środki, jest dla ISIS jeden: przetrwać, a przy okazji zgładzić wszystkich, co myślą inaczej.

Europejczykom zostaje tylko rola ofiar?
Nade wszystko ofiarami nie jesteśmy my, Europejczycy, tylko społeczeństwa muzułmańskie, w tym uchodźcy. Liczba ofiar na pograniczu syryjsko-irackim idzie w tysiące. Cierpią za to tylko, że są przeciwko Państwu Islamskiemu i nie chcą takiego islamu. Kto się nie podporządkuje lokalnym lub globalnym watażkom, jest wrogiem i ginie. Proszę zauważyć, na dzień przed atakiem w Paryżu mieliśmy super-poważny zamach w Bejrucie, z ogromną liczbą ofiar. Przeszedł bez echa. Media zareagowały dopiero na Paryż. To pokazuje wielką dysproporcję w oglądzie konfliktu.
Wśród francuskich kibiców na meczu Francja - Niemcy prawie co drugi miał śniadą twarz, a wiele kobiet zawoje na głowach. Gdyby ładunki wybuchły na stadionie, ci muzułmanie staliby się także ofiarami.
Już wiadomo, że muzułmanie, m.in. pochodzenia tunezyjskiego, są wśród ofiar zamachu znaczącą grupą, choć nie ma na razie precyzyjnych list z nazwiskami zabitych. Wyznawcy islamu są też symboliczną ofiarą Państwa Islamskiego. Teklesz, czyli obwinianie muzułmanów, jest jednym z ważniejszych celów zakładanych przez ISIS w związku z zamachami. Idzie o sianie niepokoju społecznego i lęku wśród niemuzułmanów - od którego zaczęliśmy tę rozmowę - że ich sąsiedzi, przyjaciele potencjalnie mogą być terrorystami. To jest dla zachodnich społeczeństw bardzo niebezpieczne. Jeśli we Francji jest około 5 mln muzułmanów, czyli średnio blisko 8 procent społeczeństwa, to w dużych miastach i w środowiskach ludzi młodych, uczestniczących w życiu społecznym, towarzyskim, kulturalnym, jest ich znacznie więcej. To grozi wybuchem zamieszek na tle rasowym i religijnym. Owe zamieszki są jednym z dalekosiężnych celów ISIS. Mają zmusić muzułmanów - w większości pokojowo nastawionych do świata i zintegrowanych ekonomicznie, politycznie i kulturowo ze społeczeństwem francuskim - by te więzi zerwali i dołączyli do szeregów Państwa Islamskiego, bo tylko ono będzie im mogło dać bezpieczeństwo.

Tymczasem po zamachu paryskim pojawiły się głosy, że francuscy muzułmanie wyrażają wprawdzie w mediach ofiarom współczucie, ale bardzo rzadko potępiają sprawców.
Ja te głosy potępienia słyszałem. Głos w sprawie zamachu zabrał natychmiast szef meczetu paryskiego, podobnie główna organizacja muzułmańska we Francji. Organizacja muzułmanów w Wielkiej Brytanii wykupiła całą stronę w gazecie, by wyrazić swoje stanowisko i potępienie. Z drugiej strony, ile razy można potępiać? Społeczności muzułmańskie są już tym zmęczone. Podobnie jak przekonywaniem wciąż na nowo: My nie jesteśmy krwiopijcami. Są zniechęceni, bo oni też nie potrafią sobie tego poukładać: Islam silnie podkreśla wartości etyczne i współżycie z innymi ludźmi. A jednocześnie są ludzie, którzy na ten sam islam się powołują i dokonują barbarzyńskich aktów terroru.

Najlepszą formą dystansu od tych barbarzyńców byłaby współpraca z organami państwa, by ich łapać. Terrorystom w dzielnicach muzułmańskich powinno się palić pod nogami.
I tak się dzieje. Współpraca jest bardzo silna. Muzułmanie są obecni w służbach specjalnych i angażują się w think tankach (organizacjach doradczych dotyczących spraw publicznych - przyp. red.), zarówno we Francji, jak i w innych państwach, by wymienić np. Quilliam Foundation.

Co umacnia muzułmański radykalizm?
Jedni winią za niego politykę międzynarodową i dwulicowość rządów europejskich na Bliskim Wschodzie. One mówią o wolności, potrzebie demokracji itd., a jednocześnie nie robią nic w sprawie konfliktu palestyńskiego, wspierają dyktatorów, kupują ropę od Państwa Islamskiego, które potępiają. Robią interesy z Arabią Saudyjską, zamykając oczy na łamanie w tym kraju praw człowieka i na wspieranie radykalizmu. Są i przyczyny wewnętrzne. Jedną z tych spraw jest przywództwo muzułmańskie w Europie. Także funkcjonowanie edukacji. Poważny problem to dyskryminacja i wykluczenie muzułmanów. Chodzą w Europie do gorszych szkół, gorzej się uczą. Są dyskryminowani przy staraniach o pracę. To są drobne cząstki, ale składają się na wzrost radykalizmu.

Powszechnie o samo powstanie Państwa Islamskiego oskarża się USA.
Nie ma co do tego wątpliwości, że Stany Zjednoczone całkowicie zdestabilizowały region. W Iraku stało się to poprzez podniesienie znaczenia grupy szyickiej - której udział w rządach jako większościowej się należał - i kompletną marginalizację elity sunnitów, zwłaszcza ludzi Husajna. To jego aparat wojskowy stanowi trzon wojskowo-polityczny Państwa Islamskiego, a jego sukcesy militarne są w dużym stopniu sukcesami byłej armii sadda-mowskiej. USA - a po części i Polska, uczestnicząc aktywnie w wojnie - są sprawcami powstania Państwa Islamskiego. Może to kogoś szokuje, ale nie powinniśmy zapominać, że też braliśmy w tym udział.
Gdyby państwa europejskie chciały wziąć odwet na mocodawcach terrorystów, to nie bardzo wiadomo, co konkretnie atakować...
We Francji pojawiły się w związku z tym ciekawe pomysły. Przez parę lat mieszkałem w Belgii i prowadziłem badania terenowe w dzielnicy Brukseli - Molenbeek. Część Francuzów uważa, że nie należy bombardować bastionu dżihadystów, czyli Rakki, tylko Molenbeek. Bo stamtąd przybyła - z tego, co obecnie wiemy - do Paryża większość terrorystów i ta właśnie centralna dzielnica brukselska jest, jak się mówi we Francji, terrorystyczną platformą startową. W rzeczywistości francuskie władze zintensyfikowały działania militarne na teren ISIS. Starają się też o wsparcie międzynarodowe. Rosja, odkąd przyznała, że jej samolot został zniszczony przez bombę, także nasiliła ataki, przestała uderzać na siły rebelianckie i na poważnie atakuje pozycje Państwa Islamskiego. Trzeba jednak pamiętać, że sam szturm na jego terytorium nie wystarczy. Państwo Islamskie to również skomplikowana sieć powiązań etnicznych i religijnych. Żeby móc bardziej optymistycznie myśleć o przyszłości, potrzebne jest zakończenie wojny w Syrii - a to oznacza odsunięcie od władzy Asada lub przynajmniej zachwianie jego potęgi na terytorium, które kontroluje.

Tymczasem mieszkańcy Francji pytają: Dlaczego z tego powodu jesteśmy zabijani przez naszych muzułmańskich współobywateli?
Podobne pytanie pojawiło się w 2005 roku po zamachach w Londynie. Tam Brytyjczycy postanowili wysadzać innych Brytyjczyków, teraz czynią to Francuzi i Belgowie o muzułmańskich korzeniach. Pojawiły się też spekulacje, że wśród terrorystów był Syryjczyk, który przeszedł szlak uchodźczy. Jeśli tak stało się naprawdę, to jest to próba zachwiania całej polityki uchodźczej w Europie, a ona i tak drży w posadach. Konrad Szymański mówił - zanim jeszcze w Paryżu obeschła krew - że to kwestionuje politykę wobec uchodźców.

Jeśli wśród zamachowców uchodźcy są, to każe to twardo pytać o skuteczność kontroli i selekcji ludzi, których się do Europy wpuszcza.
To jest ewidentne. Kontrola i selekcja muszą być. I mają miejsce. Nie jest tak, jak nam próbują wmówić pseudoeksperci, że nie mamy żadnej możliwości kontroli ludzi do nas przyjeżdżających. Mamy własne służby wywiadowcze i informacje z innych wywiadów. Będziemy mieć precyzyjne informacje, kto do nas trafi.

Ale duże liczby mogą być skuteczną przeszkodą. Wśród 5 mln muzułmanów we Francji zamachowcy ukryli się łatwo i skutecznie.
Poważniejszym problemem jest to, że procedury uchodźcze od trzech dziesięcioleci stały się poważnym źródłem napływu nowych ludzi do Europy. Tę ścieżkę trzeba w Unii przemyśleć na nowo: Czy chcemy, by ci ludzie przybywali do nas właśnie tak, czy lepsze byłoby otwarte mówienie o migracji ekonomicznej. Przecież wśród uchodźców i tak jest znaczna grupa migrantów ekonomicznych. Przyjeżdżają z obozów w Turcji czy Jordanii, ale nie dlatego, że ich życie jest zagrożone, tylko z powodu dramatycznych warunków, jakie im w tych krajach zaproponowano.
Jest dobre wyjście z obecnego kryzysu?
Problem jest niezwykle złożony. Coś trzeba zrobić i to szybko, by zakończyć wojnę w Syrii. Jej trwanie mobilizuje i radykalizuje bojowników ISIS. Dopóki nie zostanie podpisane porozumienie pokojowe, będzie też trwał napływ uchodźców. W stabilizowanie sytuacji na pograniczu iracko-syryjskim i wyeliminowanie Państwa Islamskiego także Polska może aktywnie się włączyć. W Europie trzeba starannie weryfikować programy nauczania. Kontrolować, czego się uczy w szkołach islamskich i kto w nich uczy. Sytuacja, że religii naucza imam z Arabii Saudyjskiej lub krajów pochodzenia emigrantów - bez znajomości europejskiego kontekstu - nie powinna mieć miejsca.

Dr Konrad Pędziwiatr

Jest socjologiem islamu i migracji, antropologiem. Doktorat obronił na Uniwersytecie Katolickim w Leuven w Belgii. Ma w dorobku wiele publikacji naukowych i popularnonaukowych. Jest autorem książki „Od islamu imigrantów do islamu obywateli. Muzułmanie w krajach Europy Zachodniej” oraz współautorem: „Polska polityka migracyjna. W poszukiwaniu nowego modelu”. Adiunkt w Katedrze Studiów Europejskich Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

Państwo Islamskie

To organizacja terrorystyczna oraz samozwańczy kalifat ogłoszony w 2014 roku na terytorium Iraku i Syrii. Jest powszechnie krytykowane i potępiane. Organizacja Narodów Zjednoczonych, rządy krajów i główne organizacje muzułmanów odmawiają jego uznania. W jego szeregach jest ok. 80 tys. bojowników. W Europie w działalność terrorystyczną angażuje się często drugie pokolenie islamskich imigrantów - są zwykle nieźle wykształceni i zintegrowani ze swoją europejską ojczyzną. Najłatwiej w niebezpiecznych bojowników przekształcają się ci z nich, którzy wpadają w konflikt z prawem i trafiają do więzienia. Radykalizują się m.in. pod wpływem nauk innych osadzonych. ISIS rekrutuje także dżihadystów na biednych przedmieściach belgijskich i francuskich miast.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska