Zabawa w śmierć

fot. Archiwum
fot. Archiwum
Dziewięcioletnia Wiktoria chciała pokazać pięcioletniej Kamilce, jak wygląda martwy człowiek. Owinęła sobie szyję sznurem od huśtawki. Obrażona Kamilka poszła do domu. Z pretensją, że koleżanka nie chce się z nią już bawić.

Najmłodsza z sześciorga rodzeństwa Wiktoria była oczkiem w głowie rodziny. Mieszkają w małej wsi Kijno w gminie Czarne niedaleko Człuchowa. Zaniedbana, popegeerowska wieś, z dziurawymi drogami, domkami nie pamiętającymi tynku. 150 mieszkańców. Wiktorię wszyscy tu znali. I lubili. Bo mała była bardzo grzeczną dziewczynką. - Taka ładna, śniada, z ciemnymi włoskami splecionymi w warkocze. Wyrosłaby z niej piękna dziewczyna… - mówi jedna z sąsiadek.

Wiktoria, czemu nic nie mówisz?
Był piątek tydzień temu po południu. Wiktoria i jej młodsza koleżanka Kamilka poszły się pohustać. To był zwykły sznur zawieszony na drzewie w zagajniku. Tę huśtawkę dzieciaki zrobiły same. Coś trzeba robić w tym Kijnie, nawet jak się ma dziewięć lat.

Ludzie dziś mówią, że ostrzegali, że może dojść do tragedii. Ale nikt nie przyszedł i nie ściągnął tego sznurka. W tamten piątek po południu takich mądrych nie było.
Wiktoria z Kamilką trochę się pobujały, ale ile można się huśtać. Więc Wiktoria wpadła na pomysł: - Kamilka, a wiesz, jak wygląda prawdziwy trup?

Kamilka ma dopiero pięć lat, nie wiedziała. To nic, Wiktoria jej pokaże. Owinęła sznurek wokół szyi, zaczęła się dusić. Kamila nie rozumiała, co się dzieje. Dlaczego Wiktoria wisi nieruchomo na gałęzi i się nie odzywa.

- Wiktoria, czemu nic nie mówisz? - spytała Kamilka. I obrażona odwróciła się na pięcie. Ale ta Wiktoria jest, że nie chce się z nią już więcej bawić.

Kamila poszła do domu i nikomu nic nie powiedziała. Dopiero po kilku godzinach, gdy rodzice Wiktorii zdenerwowali się, dlaczego córka nie wróciła na kolację, i poszli jej szukać, Kamila opowiedziała o zabawie w zagajniku.

Policja i pogotowie zostały wezwane o 20.30. Policjanci, a potem ratownicy medyczni reanimowali dziewczynkę, ale nic to nie dało. Sąsiedzi widzieli, jak przyjechał jeden samochód policyjny i dwie karetki. Wiktoria wisiała kilka godzin.
- Jak ją ściągali, to miała paznokcie całe czarne - mówi jeden z sąsiadów.

Ksiądz powiedział, że Wiktoria poszła do nieba
Poniedziałek nie był normalnym dniem nauki w podstawówce w Czarnem. Nauczyciele prowadzili lekcje, ale dzieciom trudno było się skupić. Wszyscy uczniowie myśleli o tym, jak zginęła ich koleżanka. - Zwołaliśmy apel z dziećmi, żeby poinformować o tej tragedii, i uczciliśmy pamięć Wiktorii minutą ciszy - mówi Cezary Bakiewicz, dyrektor Zespołu Szkół w Czarnem. - Wprowadziliśmy też żałobę w szkole do końca tygodnia. Wywiesiliśmy flagi z czarną wstążką i zrobiliśmy kącik pamięci Wiktorii. Postawiliśmy tam jej zdjęcie i informacje o niej.
Dzieciom ciężko było zrozumieć, dlaczego ich koleżanka umarła tak nagle. Podczas apelu ksiądz tłumaczył, że takie małe dzieci idą do nieba i stają się aniołkami.
A Wiktoria to już na pewno. To była przecież jedna z najgrzeczniejszych i najsympatyczniejszych uczennic w szkole. - Uczyła się dobrze i nigdy nie przysparzała problemów - mówi dyr. Bakiewicz.

Tak samo mówią sąsiedzi Wiktorii. Nikt złego słowa nie powie o rodzinie dziecka. - Normalni ludzie, biedni jak my wszyscy w tych popegeerowskich wioskach - mówi sąsiadka. - Nie piją. Mieszkają z szóstką dzieci w dwóch pokojach. Jeden mają na dole i jeden na poddaszu. Miejsca jest tam tak mało, że jak Wiktorię ściągnięto z drzewa, to nie mieli jej gdzie położyć w domu.

Zanieśli dziecko do domu babci kilka domów dalej - dodaje.
To, co mówi ksiądz proboszcz, dla sąsiadów jest ważne, bo żadne z rodzeństwa Wiktorii nie było chrzczone - mówią we wsi. - Ksiądz nawet przychodził do nich do domu, ale oni nie chcieli chrzcić. Czemu? Nie wiem. Jakoś tak daleko od Kościoła byli - kiwa głową sąsiadka

Dyrektor podstawówki, do której chodziła Wiktoria, nic o tym nie wie.
- Dziewczynka chodziła na religię razem ze wszystkimi dziećmi - mówi dyr. Bakiewicz.

* * *
Prokuratura nie chce zdradzać, czy oprócz Kamili ktoś jeszcze był świadkiem śmierci Wiktorii. - Na pytanie, jak zginęła dziewczynka, odpowie sekcja zwłok - mówi Tomasz Klukowski, prokurator rejonowy w Człuchowie. - Okoliczności zdarzenia będziemy ustalać, przesłuchując również rodziców dziecka. Obecnie nie mówimy o żadnych zaniedbaniach z ich strony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska