Żona szuka rolnika (młodego)

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Marta i Martin Barischowie z Białej. Marta pochodzi z miasta, ale życie na wsi nie jest dla niej nowością.
Marta i Martin Barischowie z Białej. Marta pochodzi z miasta, ale życie na wsi nie jest dla niej nowością. Krzysztof Strauchmann
Na opolskiej wsi mieszka kilkadziesiąt tysięcy starych kawalerów. Ale problem ze znalezieniem żony dla rolnika już się kończy.

Martin i Marta Barischowie z Białej w kwietniu będą obchodzić rocznicę ślubu. Dziewczyna z miasta i syn rolników z wiejskiego osiedla. Już przejął od rodziców gospodarstwo nastawione na hodowlę trzody i produkcję roślinną.

- Żona dużo nie pracuje w gospodarstwie, ale jak trzeba, to pomaga - przyznaje 21-letni rolnik.

- Dla mnie życie na wsi nie było nowością, bo mam w rodzinie rolników - śmieje się 20-letnia gospodyni. - Po ślubie musiałam się dostosować do nowych obowiązków, do pomocy w gospodarstwie, na podwórzu. Ciężko było, ale się przestawiłam.

Poznali się w szkole w Prudniku. On kończył technikum rolnicze, ona technikum architektury krajobrazu. W czwartej klasie mieli wspólne zajęcia. W swojej klasie nie byli jedyną parą mieszaną, gdzie ona jest z miasta, a on ze wsi. Dziś trzech jego kolegów szkolnych, na dziesięciu, jest już żonatych z miejskimi dziewczynami.

- Znam dużo dziewczyn z miasta, które chciałyby się przeprowadzić na wieś - mówi Marta. - Nastawienie kobiet pod tym względem się zmienia. Cenią sobie spokój na wsi. Własny dom, w którym sąsiedzi nie pukają przez ścianę. Pracę we własnym gospodarstwie, w którym nie pokrzykuje na ciebie żaden kierownik.

Rolnik sam w dolinie

Kilka kilometrów dalej, w wiosce pod Białą 50-letni Paweł prowadzi do wykafelkowanej, sterylnie czystej, nowoczesnej kuchni. Sam podaje filiżanki na kawę i przeprasza, że w domu brak damskiej ręki.

- W mojej wiosce co trzeci, to kawaler - opowiada. - Dla mojego pokolenia młodość przypadła na lata kryzysu po stanie wojennym. W rolnictwie było ciężko. Żeby coś budować, trzeba było mieć przydziały na cegłę i cement. Żeby kupić traktor czy maszyny, też potrzebny był urzędowy przydział. W rolnictwie dużo prac ciągle wykonywało się ręcznie, w niedzielę i święta, bez urlopów czy wakacji. A w mieście pracy wtedy nie brakowało, każdy państwowy zakład musiał zatrudnić.

Dziewczyny wybierały więc życie w mieście. Wolały mieć osiem godzin na etacie, za stałą pensję, a potem święty spokój.

Czasem na tym tle dochodziło do dramatów, tragicznych rozstań, życiowych rozterek, złamanych serc, bo on chciał zostać na gospodarstwie, a ona czuła, że musi uciekać. Na dodatek pod koniec lat osiemdziesiątych otworzono granicę i wielu młodych wyjechało do Niemiec.

- Ja zostałem, bo lubię pracować na wsi. Tu jestem wolnym człowiekiem - mówi 50-letni Paweł.

Przeprowadzony w 2011 roku narodowy spis powszechny wykazał, że na wsiach na terenie Opolszczyzny mieszka ogółem 482,5 tys. ludzi. W wieku produkcyjnym - 315 tysięcy.

W tej kategorii wiekowej mężczyzn jest prawie 20 tysięcy więcej niż kobiet. Dokładnie 167,6 tysięcy mężczyzn i 148,1 tys. kobiet. W spisie policzono też ludzi ze względu na stan cywilny: 135 tysięcy kawalerów i 105 tys. panien niezamężnych w całym województwie.

Tu jednak brak wyszczególnienia, jaka część wolnych mieszka na wsi.
- Starzy kawalerowie na wsi byli zawsze - komentuje 55-letni rolnik spod Głogówka, żonaty. - Za bardzo słuchali swoich matek. A one powtarzały im: Masz jeszcze czas, po co się śpieszyć z żeniaczką. Wielu z nich miało już dziewczyny, kandydatki ze wsi, ale się wycofywali pod wpływem matki. I tak mijała im młodość. Kiedy dochodzili do czterdziestki, nagle zaczynali się rozglądać za młodymi, ale przy takiej różnicy wieku wychodzili na pajaców. W tym wieku chłop nie ma już szans na żonę. Zostaje mu telewizor i towarzystwo kawalerów takich jak on.

- Matka mojego kolegi, zamożnego gospodarza, chodziła na zabawy wiejskie i patrzyła, z kim tańczy jej syn - opowiada sołtys wioski pod Prudnikiem. - Po tańcu podchodziła do niego i mówiła: z tą już masz nie tańczyć! Nie nadaje się. Szukaj dalej.

Dziś matka nie żyje, a on ma 60 lat i jest starym kawalerem. I nawet jakby dalej chciał szukać, to już chyba tylko wiatru w polu. Z dawnego majątku zostało niewiele. Znam wiele przypadków, gdy wdowy i nadopiekuńcze matki wtrącały się w życie synów. Nigdy nie znaleźli odpowiednio "godnej" kandydatki na żonę. Dziś starsi już nie odważą się tak wtrącać w życie młodych. Chłopcy jeżdżą na dyskoteki i zabawy 100 kilometrów dalej. Potrafią sobie przywieźć dziewczynę choćby z Wrocławia.

Temat starokawalerstwa wywołuje na wsi bardzo żywe komentarze. Wśród młodych i starszych trudno jednak znaleźć rozmówców, którzy chcą zdradzić swoje nazwisko.
- Współczesne dziewczyny może i chcą wyjść za rolnika, ale takiego, który ma dużo hektarów i sam jest w stanie wszystko obrobić.

A one mogą się tylko zajmować domem i dziećmi - komentuje Krzysztof spod Głogówka, żonaty. - Gospodarstwa hodowlane, ze świniami czy krowami, z bydłem mlecznym, to ciągle ciężka praca w świątek, piątek. Tu nie ma tylu chętnych dziewczyn. A w naszej okolicy nie ma gdzie dokupić pola i rozszerzyć gospodarki. Średniej wielkości gospodarze nie mają innej możliwości, niż nastawić się na hodowlę albo uciekać ze wsi.

Rolnik szuka żony

Pod względem liczby zawieranych małżeństw opolska wieś przestała odbiegać od średniej krajowej. Z danych urzędów stanu cywilnego wynika, że w 2012 roku mieszkańcy opolskich wiosek zawarli 2614 małżeństw.

Średnio 5,4 na tysiąc mieszkańców. To przeciętny wynik w skali całego kraju. Zaraz po wojnie zawierano w Polsce nawet kilkanaście małżeństw rocznie na tysiąc mieszkańców. Od 2000 roku liczba ta jednak oscyluje wokół 5-6 nowych związków na tysiąc ludzi.

- Dwudziestolatkowie nie mają już większego problemu ze znalezieniem sobie życiowej partnerki - kontynuuje Paweł spod Białej. - Często dzielą się obowiązkami. On pracuje w gospodarstwie i dzięki nowoczesnym maszynom daje sobie radę. Ona zajmuje się domem albo nawet wyjeżdża do pracy w mieście. Pół dnia się nie widzą, to może nawet bardziej się doceniają wieczorem.

Profesor Romuald Jończy, ekonomista i demograf, zgadza się z tezą, że zjawisko powszechnego starokawalerstwa ustępuje, zanika razem ze zmianami na opolskiej wsi.
- Dzisiejsi nastolatkowie nie będą znali problemu starokawalerstwa.

W ciągu ostatnich 20-30 lat gospodarstwa rolne bardzo się zmieniły, także dzięki pieniądzom z Unii Europejskiej. Generalnie są bogatsze niż kiedyś, gwarantują znacznie wyższy poziom życia - komentuje prof. Jończy.

- Praca na roli nie jest już tak ciężka jak kiedyś. Rolnictwo jest zmechanizowane, a kobiety nie zawsze angażują się w produkcję rolną. Po trzecie gospodarstw jest kilkanaście razy mniej niż dawniej. Zniknęły małe gospodarstwa chłoporobotników, dorabiających w fabryce w mieście.

Pojawiły się nowoczesne, duże, zmechanizowane gospodarstwa farmerskie. Dzisiejszym młodym i zasobnym farmerom jest łatwiej znaleźć żonę czy partnerkę życiową niż ich biedniejszym równolatkom 20-30 lat temu. Choćby dlatego, że dziś jest ich mniej. Mężczyźni, którzy nie znajdują dla siebie miejsca w rolnictwie, idą na studia, wyjeżdżają za granicę, przenoszą się do miast.

Ważnym powodem, dla którego młode kobiety zostają lub przenoszą się na wieś, jest lepszy dostęp do przedszkoli, szkół, dobry dojazd, telefon czy internet. Badania prof. Jończego pokazały, że ludzie częściej uciekają z wiosek zacofanych, peryferyjnych, pozbawionych infrastruktury - przedszkola, szkoły czy dobrego dojazdu.

Takich miejscowości jest więcej w zachodniej części województwa, zdominowanej przez ludność napływową. Tu kobiety są bardziej dotknięte niewygodami i zagrożone bezrobociem. To tu zdecydowanie większy odsetek kobiet decyduje się na emigrację na stałe ze wsi niż we wschodniej, autochtonicznej części Śląska Opolskiego.

Kawalerka na wymarciu

Zmienia się też tradycyjna obyczajowość. Dawniej na śląskiej wsi obowiązywał incug. Zwyczaj żenienia się wśród swoich. Dobrze widziano, gdy pobierały się osoby o podobnym statusie majątkowym. Gdy związek sumował podobne areały pola.

Dziś to już nie ma znaczenia dla młodych. Ludzie na wsi tolerancyjniej podchodzą do związków nieformalnych, par tworzonych przez rozwodników. Czy więc w powodzi przemian na wsi starzy kawalerowie w wieku 40 i więcej mają jeszcze szansę na szczęście rodzinne?

- Wątpię - mówi prof. Romuald Jończy. - W tym wieku ludzie nie są już tak chętni do szukania nowego towarzystwa czy partnerów życiowych. Niestety, starym kawalerom często towarzyszy nadużywanie alkoholu, złe przyzwyczajenia, towarzystwo ludzi podobnych do siebie. Pogrążają się w odosobnieniu. Choć czasem wystarczy impuls, na przykład dłuższy wyjazd, żeby zaczęli coś zmieniać w swoim życiu.

Tymczasem kawalerowie z Opolszczyzny pozostają bierni. W popularnym ogólnopolskim portalu ogłoszeń rolniczych w ciągu ostatniego miesiąca zamieszczono ok. 200 ogłoszeń matrymonialnych. Z Opolszczyzny zdecydował się na to tylko jeden rolnik - 36-letni Łukasz (bez nałogów, uśmiechnięty, pogodny, pracowity).

Dwa razy napisał, że szuka dziewczyny w wieku 29-40 lat o dobrym, poważnym sercu, która będzie przy nim na dobre i złe. Niestety, 36-letni Łukasz nie miał ochoty na rozmowę z dziennikarzem.

- Mam 43 lata. W tym wieku szalona miłość, gwałtowne uczucie już się nie zdarza - przyznaje Andrzej z gminy Lubrza. - Kiedy byłem młody, dziewczyny nie chciały przyjść na gospodarkę. Teraz mam 15 hektarów. Radzę sobie, ale to nie jest duże gospodarstwo. Gdybym miał więcej, gdybym był na wyższym poziomie, byłoby mi łatwiej znaleźć kogoś.

Bo w tym wieku kobiety kalkulują, w co się pakują, nie kierują się tylko uczuciem.
- Wielu starych kawalerów nie potrafi się odnaleźć w życiu. Tracą sens. Zaczynają pić, zaniedbywać gospodarkę, siebie - komentuje 54-letni Ginter spod Głogówka.

Nikt nie prowadzi badań statystycznych, ale mężczyźni bez żony i rodziny są narażeni na skutki nadużywania alkoholu, zaniedbania zdrowia, unikania lekarzy. Stanowią grupę podwyższonego ryzyka. Mężczyźni na wsi po przekroczeniu 60. roku życia zaczynają szybko wymierać.

Spis powszechny w 2011 roku wykazał, że na opolskiej wsi w wieku powyżej 60 lat mieszka 56,4 tysiąca kobiet i dwa razy mniej mężczyzn. Tylko 26,4 tysiąca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska