Były dyrektor PZZ w Brzegu żąda 1,5 mln zł odszkodowania

Mirela Mazurkiewicz
- Jak mogłem się czuć, skoro zarzucano mi, że wpędziłem zakłady zbożowe w wielomilionowe długi - mówił wczoraj dziennikarzom Władysław Saletnik.
- Jak mogłem się czuć, skoro zarzucano mi, że wpędziłem zakłady zbożowe w wielomilionowe długi - mówił wczoraj dziennikarzom Władysław Saletnik. Krzysztof Świderski
Władysław Saletnik, były dyrektor zakładów zbożowych w Brzegu żąda odszkodowania od skarbu państwa. Prokuratura oskarżyła go, że naraził przedsiębiorstwo na gigantyczne straty, ale sąd go uniewinnił.

 

- Byłem wówczas człowiekiem rozpoznawalnym. Jak mogłem się czuć, skoro zarzucano mi, że wpędziłem zakłady zbożowe w wielomilionowe długi. Tamtą historię przypłaciłem zdrowiem, przeszedłem zawał - wspomina Władysław Saletnik, były  dyrektor Polskich Zakładów Zbożowych w Brzegu, który wystąpił z powództwem cywilnym przeciwko Prokuraturze Okręgowej w Opolu. To ona postawiła mu zarzuty.

 

Saletnik - który finalnie został uniewinniony - domaga się od skarbu państwa ponad 1,5 mln złotych odszkodowania za niesłuszne oskarżenie.

- Przez jedenaście lat chodzę po sądach. Czy to jest taka wielka kwota? – pyta Saletnik. - Przedstawiłem w tej sprawie szereg dokumentów. Wystarczyło w nie spojrzeć, a nie byłbym przez lata ciągany po sądach.

 

Władysław Saletnik był dyrektorem Polskich Zakładów Zbożowych w Brzegu w latach 1982-1997.

 Pod koniec 1997 roku został odwołany, a śledczy zarzucili  mu, że naraził zarządzane przez siebie przedsiębiorstwo na straty w wysokości co najmniej 80 milionów złotych.

Według śledczych, stało się tak na skutek braku właściwej analizy prawnej i ekonomicznej zawieranych kontraktów, braku nadzoru, niedbałej realizacji umów oraz odstąpienia od wyegzekwowania odszkodowań np. za złą jakość dostarczanego do elewatorów zboża.

Zdaniem prokuratury były dyrektor miał też płacić zawyżone kwoty za zboża niskiej jakości oraz pozwalać na nieracjonalny jego skup, który przekraczał potrzeby przedsiębiorstwa i możliwości przechowywania zboża.

 

Prokuratorzy nie zdołali jednak dowieść swoich racji.

Sąd wytknął wówczas m.in. dowolność, z jaką oskarżenie oceniało dowody zebrane  sprawie.

Zwrócił  również  uwagę na to, że sumując straty za poszczególne zarzuty można doliczyć się kwoty nieco ponad 40 mln zł, a nie - jak napisano w akcie oskarżenia -  co najmniej 80 mln złotych.

 

Na uniewinnienie wpływ miało też to, że podczas procesu biegli badający dokumentację finansową przedsiębiorstwa wycofali się z części wcześniejszych ustaleń.

Co więcej, brakowało wielu dokumentów dotyczących działalności przedsiębiorstwa z lat 1996-1997, a ten okres obejmował akt oskarżenia.

 

Proces cywilny ruszył wczoraj przed Sądem Okręgowym w Opolu.

Zeznawali w nim m.in. byli pracownicy przedsiębiorstwa, którzy opowiadali, że zatrzymanie byłego szefa było dla nich dużym zaskoczeniem, bo dobrze oceniali jego pracę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska