Ciężarówki niszczą jej dom w Trzebinie

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Pęknięcia w ścianach pojawiły się dwa lata temu. Tartak u sąsiada działa od jakiś pięciu lat - mówi Stanisława Szaraniec z Trzebiny.
Pęknięcia w ścianach pojawiły się dwa lata temu. Tartak u sąsiada działa od jakiś pięciu lat - mówi Stanisława Szaraniec z Trzebiny. Krzysztof Strauchmann
Mieszkanka wioski domaga się od władz gminy wprowadzenia zakazu ruchu ciężarówek na lokalnej drodze.

Ten dom wybudowano w 1943 roku. Nigdy nie było z nim problemów technicznych. Tymczasem od dwóch lat obserwuję pękanie kolejnych ścian - mówi 70-letnia emerytka Stanisława Szaraniec z Trzebiny, która oprowadza nas po swoim mieszkaniu. Pęknięcia widoczne są na ścianach poddasza. Niektóre ciągną się na długości kilku metrów.

- Powodują je drgania wywoływane przez ciężarówki, które przejeżdżają koło mojego domu do tartaku sąsiada - uważa Stanisława Szaraniec.

Droga przez osiedle na wsi jest bardzo wąska, ma zaledwie 2 metry szerokości. Biegnie w odległości ok. 2-3 metrów od frontowej ściany domu pani Stanisławy. Brukowana jest kamieniami, co zwiększa wibracje.

- Agent PZU powiedział mi, że to nie jest objęte ubezpieczeniem i nie zapłacą za szkodę - mówi kobieta.

W ubiegłym roku pani Stanisława napisała do wójta, aby sfinansował naprawę jej domu i zabezpieczenie go przed popadnięciem w ruinę. Wójt Lubrzy Mariusz Kozaczek odmówił, bo nie znalazł podstaw. Odpisał jednak mieszkance Trzebiny, że może na własny koszt nająć biegłego do spraw budownictwa, który określi przyczyny pękania budynku i wtedy domagać się odszkodowania na drodze sądowej.
Do szkody nie poczuwa się też sąsiad i właściciel tartaku. On uważa, że jak każdy mieszkaniec ma pełne prawo do korzystania z ogólnie dostępnej drogi publicznej. Kilku mieszkańców wioski podpisało się jednak pod petycją do wójta, aby postawił na drodze znak i zezwolił na przejazd tylko samochodom o masie do 3,5 tony. Władze gminy jednak i tu odmówiły spełnienia prośby. Powołały się przy tym na informację od przedsiębiorcy, że ciężarówki dowożą do niego towar najwyżej dwa razy w tygodniu. Tymczasem mieszkanka Trzebiny dowodzi, że auta przejeżdżają przynajmniej raz dziennie.
- Taki ruch nie ma wpływu na stan sąsiednich budynków. Uciążliwość jest znikoma. Nikt z sąsiadów nie skarży się do nas na ciężarówki - mówi wójt Mariusz Kozaczek. - Tamtędy jeździ też nasza śmieciarka i nie możemy ograniczać tonażu.
- Nikt mi nie chce pomoc, a mnie nie stać na sprawiedliwość w sądzie - załamuje ręce Stanisława Szaraniec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska