Diana John już nie ucieka

katarzyna bryś
Diana ma 21 lat, nigdy nie uczyła się śpiewu w żadnej szkole.
Diana ma 21 lat, nigdy nie uczyła się śpiewu w żadnej szkole. katarzyna bryś
Pierwszy raz Żelazna, Grodków i cała Polska usłyszała o niej wiosną. Zachrypnięta Diana w programie X-Factor zaśpiewała utwór Beyonce.

Zapalenie strun głosowych skazywało ją na porażkę, ale jurorzy w wydobywających się z chorego gardła dźwiękach dosłuchali się jej prawdziwych możliwości. Dlatego pozwolili się wokalistce wykurować i wystąpić po raz drugi.

- Jak ja się cieszę, że ten panel jurorski jest tak mądry, takie mamy ucho i tak dobrze wyczuliśmy tydzień temu, że warto kazać ci się położyć do łóżka, brać tabletki i wrócić do nas dzisiaj. Fajnie, super, chcę więcej! - komplementowała dziewczynę już w następnym odcinku eliminacji Tatiana Okupnik. A Kuba Wojewódzki z właściwą sobie przesadą znajdował analogie z Presleyem i dodawał: Warto było na ciebie czekać, jesteś taką naszą małą czarną tableteczką na nudę. I właśnie ją łyknęliśmy.

Trzy razy TAK otworzyło przed mieszkanką Żelaznej drogę, którą przemierzył wcześniej Kamil Bednarek i inne gwiazdy polskiej estrady. Ale niewiele brakowało, żeby Diana w ogóle nie spróbowała.

- Na ten występ namówiła mnie przyjaciółka - opowiada John. - W głębi duszy zawsze marzyłam, żeby wystąpić w jakimś programie, ale nigdy nie miałam odwagi. Odważyłam się dopiero, kiedy Jowita zadzwoniła i powiedziała: - Musisz przyjechać do Wrocławia na precasting.

Dziewczyny wybrały się razem, ale kiedy Diana zobaczyłam tłumy ludzi, chciała uciekać. - Obiecuję, że wrócimy tu za rok, ale teraz jeszcze nie jestem gotowa - przekonywała przyjaciółkę. Na szczęście ta kazała jej siedzieć i czekać na występ. Diana zaśpiewała, a po dwóch tygodniach przyszedł upragniony SMS z informacją, że wystąpi przed gwiazdorskim jury.

Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie: pech z zapaleniem strun głosowych, druga szansa, wyjazd na X-factorowy camp, spotkania z Kubą Wojewódzkim i Kasią Nosowską. Odpadła dopiero w przedostatnim etapie, kiedy jurorzy wybierali spośród 15 muzyków.
- Od pani Kasi Nosowskiej dostałam sporo pochwał, wiele pochlebnych opinii w internecie, to dodało mi sił i wiary w siebie - mówi mieszkanka Żelaznej.

Ma się ten głos

Diana ma 21 lat, nigdy nie uczyła się śpiewu w żadnej szkole. - Ale muzyka była we mnie od małego - tato mi puszczał piosenki Michaela Jacksona, Pink Floydów i innych rockowych kapel, a ja się tym strasznie rajcowałam - wspomina.
- Potem zaczęłam kolekcjonować płyty, a jako 9-letnia dziewczyna próbowałam zacząć śpiewać.

Rodzina Johnów jest dość umuzykalniona, chociaż nikt zawodowo nie zajmował się śpiewaniem. - Podobno tylko dziadek grał w Filharmonii Opolskiej, ale to nic potwierdzonego - śmieje się Diana. Ona sama jeszcze pół roku temu miała zaledwie epizody na scenie.

- Mając 16 lat, dwa razy byłam na warsztatach u pani Eli Zapendowskiej, która przyjechała do Grodkowa. A w gimnazjum byłam solistką w chórze, ale to nie były częste występy.

Nic dziwnego, że jeszcze rok czy dwa lata możliwości dziewczyny znali chyba tylko znajomi z gimnazjum i liceum. A przeciętni grodkowianie pamiętali ją jedynie z pracy... w sklepie.

- Faktycznie po maturze pracowałam jako menedżer w sklepie rodziców, ale od występu w X Factor zajęłam się już przede wszystkim muzyką, bo mam sporo koncertów i mniej wolnego czasu. Dlatego w sklepie pojawiam się tylko sporadycznie, chociaż czasem na krótko zdarzało mi się stanąć za ladą, żeby kogoś zastąpić - śmieje się John.

W niewielkim środowisku, jakim jest wieś Żelazna (300 mieszkańców) czy gmina Grodków, wieści o występach Diany rozeszły się lotem błyskawicy. I na szczęście większość ludzi odebrała jej popisy pozytywnie. - Czasem docierają do mnie jakieś niemiłe rzeczy na mój temat i nie mam pojęcia, skąd to się bierze, bo nikomu nic złego nigdy nie zrobiłam. Ale nie zamierzam się tym martwić, bo większość ludzi na pewno jest do mnie dobrze nastawiona.

Wśród nich są jej przyjaciele. - Poznaliśmy się właśnie dzięki muzyce i bardzo się cieszę, że Diana w końcu odważyła się na ten występ - mówi Stanley Smart, hiphopowy muzyk z Grodkowa. - Czy wiedziałem, że ma talent? Żebym to tylko ja wiedział. Kiedy zaśpiewała w gronie znajomych, to nie było takiej osoby, która nie zauważyłaby, że ona to robi świetnie. Chodziło tylko o to, żeby wyszła z tym na zewnątrz, bo to bardzo skromna osoba.

Żyje się raz

Przed dwoma tygodniami znów pojawiła się w telewizji, tym razem w "Mam talent!".
- Oczywiście przyjaciele znów musieli mnie namawiać, bo zawsze mam wielką tremę i czuję strach przed sceną - przyznaje Diana. - W końcu pomyślałam: żyje się raz, dlaczego nie spróbować? Trzeba żyć swoimi marzeniami, dążyć do ich spełnienia, ale też nie chciałam, żeby ludzie o mnie zapomnieli.

Szczególnie że pracuję nad swoją płytą i rozgłos się przyda. A tak się złożyło, że w "Mam talent!" znowu dostałam trzy razy TAK od jurorów.
Kariera stoi przed dziewczyną otworem, chociaż...

- Przed nią jeszcze długa droga, a to, że wystąpiła kilka razy w telewizji, to jeszcze nie kariera - studzi emocje tato, Jerzy John. - Ale oczywiście wspieramy ją w tym, co robi. Odkąd zaangażowała się w występy, w domu zrobiło się bardzo głośno. Podczas prób trzeba zamykać drzwi, a czasem najlepiej w ogóle wyjść, choćby na piwo - dodaje ze śmiechem.

O swojej roli w zaszczepieniu bakcyla do śpiewu mówi równie skromnie, jak córka o sobie. - Po prostu nie podsuwałem jej byle czego, tylko porządną muzykę rockową z lat 70. i 80. Przy okazji świetnie osłuchała się z angielskim i zna go perfekt.

Najbliższe tygodnie to przygotowania do kolejnego etapu "Mam talent!". A potem próba podboju rynku.

- Przygotowuję swoją płytę, sama piszę na nią utwory, chociaż nie wiem jeszcze, czy to bardziej będzie soul czy rhythm and blues, a może coś całkiem innego, bo bardzo lubię eksperymentować. Może wyjdzie ciekawa mieszanka, oby udało się tą moją wizję przekazać producentom.

Wcześniej ma być singiel, który, miejmy nadzieję - co ja mówię! - na pewno pojawi się w przyszłym roku. Uwierzyłam w siebie i to klucz do sukcesu. I to nie chodzi o taką pewność siebie na scenie, bo zawsze będę miała tremę, ale o wiarę w sukces.

Jest efekt

- Znamy się już parę lat i widzę, że te sukcesy ją podbudowały, ale strachu przed występami publicznymi chyba się już nie pozbędzie - mówi Jowita Kozdrowska, przyjaciółka z Wrocławia. - Ważne, że już nie chce uciekać, jak przed tym pierwszym występem, wchodzi na scenę, a potem pokazuje, co potrafi. I jest efekt.

W odróżnieniu od wielu początkujących artystów Diana ma o tyle łatwiej, że nie musi wymyślać pseudonimu scenicznego.

- Pradziadek pochodzi z Anglii, ale raczej nie mamy tam już żadnej rodziny, zostało tylko to nazwisko. A jeszcze rodzice dali mi na imię Diana, więc estradowo jest całkiem nieźle - śmieje się wokalistka.

Wyjeżdżając z Żelaznej, zatrzymujemy na ulicy starszą panią. - Nasza Diana w "Mam talent!"? Coś tam mówili, ale ja takich programów nie oglądam. Za to w kościele ją słyszałam, ma śliczny głos.

Diana John rzeczywiście parę razy zaśpiewała podczas mszy. Ale przyznaje: - Odważyłam się dopiero po pierwszym występie w telewizji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska