Do władzy kolejka ta stoi

Mirosław Olszewski
Do wyborów trzy miesiące, w tym dwa politycznie jałowe, bo gadanie na plaży o polityce może zakończyć się tragicznie. Jeśli zatem coś się w polityce wydarzy, to do końca czerwca i ewentualnie jeszcze na początku września.

W naszym regionie oczywiście najbarwniej jest w AWS, a raczej w tym, co po niej zostało. Wzmagają się też ruchy tektoniczne w SLD, gdzie młodzi zdolni zaczynają mieć dość rządów starej ekipy. Platforma Obywatelska czaruje i uwodzi chętne na te karesy społeczeństwo, a plankton polityczny kombinuje, pod co się podpiąć, by i dla siebie wykroić kawałki stanowisk z politycznego tortu. Bowiem gdy politycy mówią, że ważne są programy, a nie personalia i stołki, to oznacza to tyle tylko, że właśnie dzielą się stołkami.
Kto i w co gra na opolskiej scenie politycznej? Przypatrzmy się kawałkom tej wielobarwnej układanki.

AWS. Jej najbardziej niekwestionowanym, a zarazem najbardziej kontestowanym liderem jest Franciszek Szelwicki. Złośliwi określają opolską akcję mianem "awszel", on zaś lubi rewanżować się partiom pytaniem, czy dorobiły się choćby telefonu i siedziby, skoro chcą rządzić krajem.
Wojnę z partiami zrzeszonymi w pierwotnym AWS Szelwicki toczył od samego początku. Na pierwszych zebraniach powstającej AWS wściekle dręczył chętne do mariaży z "Solidarnością" partie, każąc im wypełniać rozmaite formularze, ustalać numery telefonów itd. Partie marudziły i kpiły po kątach, że Szelwicki to niespełniony księgowy, on jednak ze świętą wiarą w program komputerowy, który dla AWS napisał Krzaklewski, twardo obstawał przy swoim. Prócz kija, pokazywał partiom marchewkę: czterdzieści tysięcy posad, które mieli objąć po wykurzeniu komuchów.
Po czterech latach z dumnego okrętu AWS została jedynie szalupa, w dodatku z domalowaną pospiesznie literką P. Ale Szelwicki przetrwał kolejny zamach na swoją osobę. Tym razem w roli atakującego wystąpił marszałek województwa Stanisław Jałowiecki, który na tydzień przejął kontrolę nad Wojewódzkim Komitetem Wyborczym, co jest funkcją niebłahą, bo daje sporą kontrolę m.in. nad ustaleniem kolejności na listach wyborczych. A w ordynacji większościowej ma to znaczenie co najmniej równie wielkie, co realne poparcie wyborców. Tydzień trwały naciski opolskiego RS AWS na koalicjanta z ROP, wreszcie ostatniego dnia jego opolski lider Lech Antoszczyszyn uległ i przeniósł głos poparcia z Jałowieckiego na Szelwickiego. Tylko przedstawiciel ZChN Pawlaczyk i PPChD wytrwali w zawartej wcześniej "spółdzielni" (ZChN, ROP, PPChD), której celem było utrącenie Szelwickiego. Głos ROP przeważył i Szelwicki ostatecznie objął przywództwo nad WKW, jednak tak poczęta AWSP ma niewielkie szanse na sprawne działanie. Jej pięcioosobowe prezydium już na starcie dzieli się na część wierną liderowi, i część wspierającą sposób widzenia i uprawiania polityki Jałowieckiego. W dodatku kilka kół ZChN oznajmiło, że nie zamierza swoich kandydatów wystawiać na listy AWSP. Trudno o bardziej dobitne wotum nieufności.
W tej sytuacji nadzieje na wejście do parlamentu z ramienia AWSP są na Opolszczyźnie, delikatnie mówiąc, niewielkie.

SLD. Sojusz wdrożył wewnętrzne śledztwo w sprawie opublikowania przez "NTO" listy jego kandydatów do parlamentu. Jerzy Szteliga i Jerzy Pilarczyk, skądinąd słusznie, założyli, że opublikowanie listy przed zatwierdzeniem jej w centrali może wywołać szkodliwy ferment, a przede wszystkim złość młodej części lewicowego holdingu, który ani nie jest na tej liście nadmiernie eksponowany, ani nie powinien spodziewać się wysokich miejsc. Pomylili się jednak, szukając winnych przecieku wśród młodych wilczków. Zresztą ten pokoleniowy konflikt nabiera w SLD cech obsesji. Niedawno lider sojuszu pozwał przed sąd partyjny młodego radnego z SLD i jego kolegę ze związku studentów pod zarzutem, że korzystając ze swych funkcji, zamienili obaj mieszkania na większe. Zastrzegający anonimowość członek władz opolskiego SLD wyjaśniał to tak: - Gdyby istniał cień dowodów, że faktycznie to zrobili, należało sprawę skierować do prokuratury. I tyle. Ale chodziło o to, by pokazać młodym, gdzie ich miejsce. Zgodnie ze starą regułą: winni czy niewinni - byli zamieszani w aferę mieszkaniową.
Sąd partyjny odrzucił zarzuty, ale osad pozostał...
Teraz sojusz z nadzieją patrzy na mniejszość niemiecką, której mocno dojadły lata współrządów w Sejmiku w koalicji z AWS. Spotkanie - jeśli dojdzie do skutku - nastąpi na gruncie "troski o politykę lokalną". Niemiecki pragmatyzm połączony z coraz bardziej liberalnymi poglądami sojuszu mogą dać nieoczekiwany efekt...
SLD przygotowuje już kandydatów do Senatu. Na dziś pewniakami są Apolonia Klepacz i Stanisław Sławomir Nicieja, rektor Uniwersytetu Opolskiego.
Polityczni cynicy, których nie tylko w SLD nie brak, wieszczą też możliwość, wydawałoby się dziś, księżycowego kontraktu.
- Skoro - mówią - przewodniczący opolskiej "Solidarności", Jan Kurasiewicz, szedł w Nysie w pochodzie razem z OPZZ, czy jest nieprawdopodobne, że po ewentualnym zwycięstwie na jesieni "S" nie wejdzie w sojusz programowy z SLD?
SLD to dziś - wedle wszelkich badań opinii publicznej - najlepsza gwarancja, by inwestycja w zakup garniturów, mogła się zwrócić...

Platforma Obywatelska. Ma dwie lokomotywy - posła Tadeusza Jarmuziewicza i Ryszarda Zembaczyńskiego. Obaj mają świetne kontakty z mediami, pierwszy - wciąż jeszcze wielu sympatyków z Unii Wolności, drugi - nimb człowieka, któremu wyrządzono krzywdę, odbierając funkcję, by dać ją Adamowi Pęziołowi.
Jarmuziewicz ukaże się zapewne na pierwszym miejscu listy wyborczej PO - w każdym razie można spokojnie obstawiać, że będzie o nie zabiegał. Wedle kuluarowych informacji, Zembaczyński waha się przed przyjęciem nominacji na kandydata PO do Senatu. Spotkał się zresztą dwa razy z wojewodą Pęziołem w tej sprawie. Z nieoficjalnych, acz wiarygodnych, informacji wynika, że Zembaczyński przypomniał Pęziołowi, iż warunkiem podstawowym poparcia kandydata przez PO jest wypełnienie przez niego deklaracji członkowskiej Platformy, Pęzioł miał z kolei zapewnić Zembaczyńskiego, że ani mu się to śni.
Między Pęziołem a Zembaczyńskim iskrzy, a jest to iskrzenie, którego powody mogą wiele wyjaśnić w opolskiej polityce. Jest to bowiem typowy przykład nierozstrzygniętego sporu, czy w polskiej polityce zwycięzca powinien brać wszystko (na modłę amerykańską), czy brać tylko, ile trzeba, by utrzymać stabilność państwa.
Bo choć Adam Pęzioł jest niewątpliwym "spadochroniarzem" zrzuconym przez zwycięski obóz, to jednak nie tak aż niekompetentnym, jak przedstawiają go liderzy opolskiej opozycji. Choć faktem jest, że w podległym mu urzędzie zatrudnił wielu działaczy SKL, to jednak nie należy zapominać, że sojusz, gardząc zasadami, wymienił swego czasu wicewojewodę na swojego człowieka, a była nią pani Klepacz, akurat dziś kandydatka SLD do Senatu.
Wniosek: jeśli prognozy dla AWS będą nadal tak dołujące jak teraz, a dla PO pomyślne, Zembaczyński, przy cichym wsparciu SLD, zasiądzie na stolcu wojewody. Jeśli będzie inaczej, wciąż popularny "Ząb" w cuglach wygra wybory do Senatu.

Porozumienie Prawicy. Rolę pierwszego skrzypka gra w nim Janusz Kowalski, wcześniej lider ekipy młodych konserwatystów AWS, którzy najmocniej odznaczyli się silnymi "dymami" podczas prawyborczej kampanii prezydenckiej w Nysie. Jest niemal pewne, że Kowalski otworzy opolską listę Prawa i Sprawiedliwości braci Kaczyńskich. Jeśli zaś AWSP nie zdoła przełamać impasu, niewykluczone, że na opolskich listach PiS znajdą się zarówno młodzi konserwatyści z PP, jak i stara zetchaenowska gwardia oraz niepokorni z PPChD, wiedzeni przez Tadeusza Nowackiego.

Unia Wolności. Trapi ją nadmiar kompetencji i dramatyczny niedomiar popularności. Przeciętna wykształcenia kandydatów z jej listy do parlamentu lokuje ją na topie w partyjnym rankingu, sondaże zaś - na ławach opozycji pozaparlamentarnej. Opolską UW dręczy też problem następcy senator Doroty Simonides. Wprawdzie wicemarszałek Andrzej Rybarczyk nie mówi "nie", jednak w unii nie ma odważnego, by zapytać panią senator, czy ma ochotę kandydować.
Listę opolskiej UW otworzy Kazimierz Szczygielski - jeden z najpracowitszych posłów, mocno też adorowany przez unijną młodzieżówkę, której żeńska część zwykła o nim mawiać per "nasz kochany poseł". Jeśli unia na jesieni wypadnie z parlamentarnej gry, jej młodzieżówka raczej nie zdecyduje się na czteroletnią hibernację. Prędzej przemknie do SLD, w którym razem z młodymi wilczkami przeprowadzi pokoleniowy pucz. W kilku ogródkach piwnych młodzież z UW doskonale znajduje wspólny język z młodzieżówką sojuszu.

W opolskiej politycznej talii jest też joker - Janusz Wójcik, który próbuje wskrzesić dawny OKOOP i przekształcić go w siłę mającą wypromować go na senatora. Wspiera go w tym m.in. Stanisław Skakuj, nudzący się na politycznej banicji. Wójcik może sporo ugrać, zwłaszcza gdy uda mu się pozyskać część mniejszości niemieckiej, mocno już zniesmaczonej ciągłymi waśniami jej liderów. Jeśli - co wieszczy wielu obserwatorów polskiej sceny politycznej - Platforma Obywatelska straci urok, tacy jak Wójcik lokalni liderzy mogą przejąć dużą część jej elektoratu, zniesmaczonego partyjniactwem i ciągłym międleniem sporów wywiedzionych z zamierzchłych czasów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska