Koźle - podziemne miasto

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Romuald Żabicki przy odkopanym na ulicy Łukasiewicza tajemniczym korytarzu. Niewykluczone, że to tzw. chodnik minerski.
Romuald Żabicki przy odkopanym na ulicy Łukasiewicza tajemniczym korytarzu. Niewykluczone, że to tzw. chodnik minerski. Archiwum R. Żabickiego/archiwum
Pod Koźlem znajduje się pajęczyna tuneli, korytarzy i lochów. Związane z nimi opowiadania i legendy są przekazywane z pokolenia na pokolenie.

W latach 50. ubiegłego wieku w piwnicach kozielskiego podzamcza mieściły się magazyny Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Handlu Wewnętrznego. Składowano tam rozmaite trunki, między innymi wódki i wina.

Teoretycznie pod ziemią powinny być najbezpieczniejsze. Tak było jednak tylko tuż po otwarciu magazynu, z czasem towar w tajemniczy sposób zaczął znikać całymi partiami. Pierwsze podejrzenia padły na magazynierów, ale w żaden sposób nie dało się im udowodnić winy, nie znajdując przy nich nawet jednej zaginionej buteleczki.

- Wreszcie okazało się, że w piwnicach znajduje się wejście do podziemnego tunelu prowadzącego do zamkowej baszty, w której dziś mieści się muzeum - opowiada Romuald Żabicki, kronikarz Koźla, który zebrał i spisał informacje o wielu takich tajemniczych korytarzach leżących pod miastem i działających na wyobraźnię mieszkańców.

Ów tunel wykorzystywany był przez miejscowych mieszkańców, którzy wynosili nim alkohol, urządzając potem suto zakrapiane imprezy i pijąc za zdrowie budowniczych starego korytarza.

Jak dorwali braci Kozłów

Sama nazwa Koźle także ma związek z historią, w której główną rolę odegrało jedno z takich tajemniczych przejść. Wszystko działo się w XII wieku. Według legendy zamek znajdował się w pobliżu szlaku kupieckiego, wiodącego znad Bałtyku do dalekiej Italii.

Wożono nim cenne przedmioty, m.in. bursztyn. Zbójcy zwani Kozłami, wykorzystując fakt, że w pobliżu ich grodu często wędrowali bogaci kupcy, postanowili uczynić z grabieży swoje podstawowe źródło utrzymania. O ich wyczynach miał się dowiedzieć Mieszko Plątonogi, książę opolsko-bytomski. To akurat ponad wszelką wątpliwość postać autentyczna. Ów książę nakazał schwytać braci, ci jednak uciekali z każdego pościgu dzięki tajemnym przejściom podziemnym. To właśnie one pozwalały szybko dostać się do swojego zamku.

W schwytaniu rabusiów pomógł odważny rzeźnik miejski - Jakub. Znał on zamek wraz z jego tajemnymi korytarzami, gdyż często dostarczał Kozłom jedzenie. Zaproponował księciu pomoc w ujęciu grabieżców.

Wraz z jego rycerzami jednym z podziemych korytarzy wdarli się nocą niepostrzeżenie do zamku, ominęli straże i weszli do wieży, gdzie bracia liczyli łupy po kolejnej zuchwałej grabieży. Kozłowie chwycili za miecze, ale rycerze Mieszka Plątonogiego byli silniejsi i ujęli rabusiów. Karę wymierzono im od razu, zrzucając ich z okien wieży w odmęty Odry.

Cała trójka zginęła. Przez kilka stuleci starszyzna cechu rzeźnickiego w imieniny Jakuba organizowała przemarsz ulicami grodu z kukłą kozła. Zrzucano ją potem z wieży przy Bramie Raciborskiej na pamiątkę tamtych wydarzeń. Miasto przyjęło też nazwę Koźle.

Ziemniaki trzymają w lochach

Pierwsze badania kozielskiego zamku przeprowadzono w 1964 roku. Do Kędzierzyna-Koźla przyjechali wówczas inżynierowie z Instytutu Historii Architektury, Sztuki i Techniki Politechniki Wrocławskiej oraz ich koledzy z tamtejszego uniwersytetu.

Ustalili oni, że zamek wzniesiono nie wcześniej niż pod koniec XIII wieku i nie później niż w początkach XIV stulecia. Podstawę do takiej tezy dały specjalistom pozostałości ceramiki naczyniowej, znalezione na terenie dziedzińca. Potem badania kontynuowano w latach 80., 90., a także w 2003 i 2004 roku. Wtedy też dokładnie penetrowano podziemia i na tej podstawie ustalano, jak w ogóle wyglądał kozielski zamek.

Ustalono, że najstarszą częścią jest odkryta na jego dziedzińcu kwadratowa wieża o wymiarach 9,30 m na 9,45 m. Jej ściany miały grubość aż 1,30 m i zbudowane były z tzw. cegły palcówki, a powierzchnia jednej kondygnacji wynosiła 46 metrów kwadratowych.

To dość mało, jak na nasze wyobrażenia o zamkach, gdyż większy jest nawet współczesny dom jednorodzinny. Tym bardziej dziwić może to, co ustalili architekci, mianowicie, że w latach 1222-1355 kozielski zamek miał być siedzibą rezydencjonalną. Dla takich obiektów wymagane były odpowiednie pomieszczenia reprezentacyjne i mieszkalne nie tylko dla samego księcia z rodziną, ale i dworu.

Stara wieża o powierzchni 46 metrów, nawet gdyby miała dwie kondygnacje, nie spełniałaby takiego zadania. Dlatego architekci sugerują, że istniały kiedyś zamkowe skrzydła, które mogły pełnić funkcję mieszkalną. Ich pozostałości mogą się mieścić pod obecną kamienicą z 1915 roku przy ul. Kraszewskiego. Tę ostatnią zbudowano na zamkowych murach. Mieszkańcy wchodzący do piwnic po ziemniaki czy węgiel w praktyce schodzą do lochów starego zamczyska.

Chodnik się trząsł

Podziemne korytarze związane są także z kozielskimi światyniami. Romuald Żabicki miał możliwość przebywać kiedyś w piwnicach byłego klasztoru o. Minorytów na ul. Czerwińskiego. - Na posadzce chodnika ułożonego z czerwonej gotyckiej cegły widziałem wykute otwory - opowiada. - Podskakując - czułem, że posadzka trzęsie się, co świadczyło o tym, że pod cegłami chodnika znajduje się pusta przestrzeń biegnącego poniżej tunelu. Obecny wówczas w pracy stróż opowiedział mi, że około 10 lat wcześniej wraz z 89-letnim wówczas koźlaninem Romanem Jawdykiem w chodnikach klasztornych piwnic wykuli w dwóch miejscach otwory w cegłach, wbijając tam długi pręt stalowy.

Pręt wszedł na dwa metry. Wtedy oczom mężczyzn ukazał się prześwit i rozchodzące się echo. Ponad wszelką wątpliwość, zdaniem najstarszych mieszkańców Koźla, tunel z piwnic klasztoru połączony jest ze znajdującym się nieopodal kościołem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.

Wyobraźnię mieszkańców rozpala jeszcze jeden podziemny chodnik, który ma prowadzić od klasztoru do kozielskiego więzienia, znajdującego się na ulicy Racławickiej. Wejście do niego jest zamurowane. Czy kiedykolwiek udało się tym tunelem uciec z więzienia? Tego nie wiadomo, chociaż nie jest to wykluczone, gdyż budynek sądu i przylegający do niego areszt mają już 150 lat.

Tunel pod Odrą

Kolejną ciekawostką są legendy dotyczące tunelów pod rzeką Odrą. Miały one prowadzić do zabudowań twierdzowych na wyspie i dalej do tzw. Baszty Montalamberta. Wejście do tajemniczego chodnika znajduje się na jednym z podwórek posesji przy ulicy 24 Kwietnia.

Jest już co prawda zamurowane, ale zanim się to stało, sprawdzono, że korytarz prowadzi w kierunku Odry. Istnienie takich tuneli jest dość prawdopodobne, ponieważ budowniczy już setki lat temu umieli drążyć pod rzekami.

Aby chronić chodniki przed wodą, budowano je bardzo, bardzo głęboko, często dodatkowo smołując wypełniające wnętrze cegły. Korytarze takie miały służyć do łączności pomiędzy sercem twierdzy a jej wysuniętymi na przedpola bastionami. Udowodnienie, że w Koźlu faktycznie takowe przejście istnieje, może być jednak bardzo trudne.

W 1995 roku tunelu pod dnem Wisły, który miał być zbudowany jeszcze w średniowieczu, szukano w Toruniu. Legenda głosiła, że łączył zamek z jednym z kościołów. Do prac zaangażowano georadar. Urządzenie na obu brzegach pokazywało puste przestrzenie pod ziemią, ale nie ustalono ponad wszelką wątpliwość, że stanowią one całość będącą tunelem prowadzącym pod rzeką.

Podziemna wojna

Większość istniejących pod Koźlem korytarzy pochodzi z czasów, gdy miasto to było pruską twierdzą, czyli sprzed 200 lat.

W latach 50. Romuald Żabicki odkrył także wejście do tunelu, które znajdowało się na tzw. górce w centrum Koźlu, niedaleko wejścia do miejskiego parku. - Przemierzyłem w nim dziesiątki metrów - opowiada Romuald Żabicki. W późniejszych latach wejście zawaliło się bądź zostało celowo zasypane. Obecnie teren ten porośnięty jest gęstymi i ostrymi krzewami, co uniemożliwia dokładną lokalizację początku korytarza.

Koźle i jego najbliższe okolice z całą pewnością pokryte są tzw. chodnikami minerskimi. Były to niewielkie korytarze służące do wysadzania umocnień wroga. Wojska oblegające twierdzę robiły podkopy, które kończyły się tzw. komorą minową. Tam umieszczało się ładunki wybuchowe, które podpalone rozsadzały mury obleganego miasta. Koźle w 1807 przez pół roku było oblegane przez wojska Wielkiej Armii Napoleona i wówczas chodniki minerskie mogły być wykorzystywane. Z tego typu korytarzy korzystali także broniący się.

Wykonywali oni tzw. chodniki przeciwminowe, służyły do wykrywania podkopów wroga i niszczenia. Kilkumiesięczne oblężenia były wystarczająco długim okresem czasu na prowadzenie swego rodzaju podziemnej wojny, której pozostałości wciąż tkwią pod naszymi domami i ulicami. z

Korzystałem z książki "Dawne i nowe historie 900-letniego grodu Kosla-miasta Koźla" autorstwa Romualda Żabickiego oraz z opracowania Jerzego Romanowa "Zamek książęcy w Koźlu", opublikowanego w "X Szkicach Kędzierzyńsko-Kozielskich"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska