Na co choruje kasa chorych?

Redakcja
- Sytuacja, która powstała, jest nienormalna, więc jak można normalnie pracować? - mówi Stanisław Łągiewka, dyrektor kasy.

Trzeba niebawem rozstrzygnąć konkurs na lecznictwo szpitalne, zawrzeć aneksy do tegorocznych umów, tymczasem niektórzy dyrektorzy zoz-ów i szpitali uważają, że nie ma już sensu z nami rozmawiać, skoro zarząd kasy ma odejść - tłumaczy Łągiewka.
Dyrektor opolskiej kasy chorych wie od dłuższego czasu, że ma odejść ze stanowiska. Jego ustąpienia domaga się stanowczo SLD, a wspiera go w tym Mniejszość Niemiecka. Jako powód tej decyzji oba ugrupowania wymieniły zadłużenie kasy, które jeszcze nie tak dawno wynosiło 45 mln zł.

- Ja osobiście uważam, że cały zarząd kasy powinien odejść jak jeden mąż - mówi dr Anatol Majcher, dyrektor ZOZ-u w Kędzierzynie-Koźlu. - Od pięciu miesięcy robi wokół siebie tylko zamieszanie i w mętnej wodzie łowi ryby. Jeden z członków zarządu, Sławomir Janus, będąc wcześniej dyrektorem zoz-u, którym teraz ja kieruję, zostawił za sobą dług w wysokości 17 mln zł i odszedł z Kędzierzyna w ostatnim dniu przed wprowadzeniem reformy służby zdrowia. Zrobił to niespodziewanie. W kasie chorych wylądowali też i pracują do tej pory byli zastępcy dyrektorów zoz-ów w Strzelcach Op. i Krapkowicach, którzy nie sprawdzili się w warunkach reformy samorządowej. Znaleźli tam azyl również inni niekompetentni ludzie, m.in. wcześniej zatrudnieni w kędzierzyńskim ZOZ-ie.

Na posiedzeniu rady kasy chorych 21 lutego została uruchomiona procedura odwoławcza, zmierzająca do ostatecznego usunięcia Łągiewki. 28 lutego na posiedzeniu Rady Miasta Opola miała być przegłosowana uchwała dotycząca wyrażenia zgody na rozwiązanie z nim stosunku pracy. Dlatego, że Łągiewka jest radnym i prawo tego wymaga. Do przegłosowania tej uchwały jednak nie doszło, gdyż nie udało się jej wprowadzić do porządku obrad.

Do ponownego głosowania ma dojść jutro, na kolejnej sesji. Kilka dni temu zarząd kasy oznajmił jednak niespodziewanie, że już żadnego długu nie ma. A zawinił podobno sposób księgowania przychodów i wydatków. Inną metodę stosowała opolska kasa, a inną Urząd Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych.
- To się wszystko niepotrzebnie przeciąga, ja nie jestem księgowym, fakty są natomiast takie, że procedura odwoławcza została uruchomiona - podkreśla dr Andrzej Mazur, przewodniczący komisji zdrowia sejmiku wojewódzkiego (radny SLD). - Jeszcze nie tak dawno, bo 13 lutego, na sesji sejmiku zastępca dyrektora kasy ds. finansowych Marek Staszewski próbował wszystkim udowodnić, że jej dług wynosi niecałe 40 mln zł, a już kilka dni później okazuje się, że kasa ma nawet nadwyżkę w wysokości 4 mln. Znam też taki program satyryczny pt. "Ale plama" i widzę tu pewne podobieństwa.

Dr Mazur powołuje się na opinię przygotowaną przez UNUZ, do której miał wgląd. Widnieje w niej m.in., że opolska kasa uzyskała łączną stratę za lata 1999-2001 w wysokości 69 mln 106 tys. zł. Ponadto ma zobowiązania wobec funduszu rezerwowego na kwotę 19 mln 381 tys. zł oraz jest zobowiązana do spłaty pożyczki w wysokości 23 mln 336 tys. zł.
- Nikt w województwie, jeżeli chodzi o placówki służby zdrowia, nie ma stabilnej sytuacji - dopowiada Mazur. - Szpitale działają w oparciu o przedłużone umowy, natomiast reszcie świadczeniodawców kasa wypowiedziała dotychczasowe kontrakty i będzie je zawierać od nowa, ale już pomniejszone. Nic dodać, nic ująć.

- Mój brak zaufania do zarządu kasy potęguje się z dnia na dzień - twierdzi dr Andrzej Marcyniuk, dyrektor ZOZ-u w Krapkowicach. - Dzisiaj dyrektor Łągiewka mówi tak, a jutro jego zastępca inaczej. Nawet nie ma się tam kogo poradzić.
Dyrektorzy zoz-ów zastanawiają się też, dlaczego kasa wypowiedziała wszystkim umowy na tegoroczne świadczenie usług medycznych i będzie je renegocjować, proponując niższe ceny, skoro nie ma ona już długu.

Stanisław Łągiewka mówi, że ma już dosyć oskarżeń. Chce, aby jego sytuacja wyjaśniła się ostatecznie jeszcze w tym tygodniu. - Jutro jest sesja rady miasta, więc niech w piątek zbierze się rada kasy i ostatecznie zdecyduje. Niech mnie i kolegom powie prosto w oczy: straciliście możliwość funkcjonowania i czujcie się odwołani.
Nadal oficjalnie nie wiadomo, kto miałby zastąpić obecnego dyrektora kasy oraz dwóch jego zastępców: ds. medycznych oraz ds. finansowych. W obiegu krążą od pewnego czasu trzy nazwiska. Na następcę Łągiewki typuje się Halinę Żyłę, wiceprezydenta Opola (SLD), na następcę Janusa - Romana Kolka, dyrektora departamentu zdrowia urzędu marszałkowskiego (MN), a Staszewskiego miałby zastąpić Józef Kuliński, zastępca dyrektora ds. administracyjnych Centrum Terapii Nerwic w Mosznej.

Ten ostatni kandydat aż do czasu awantury w Mosznej, w efekcie której dyrektor centrum Stanisław Piwowarczyk musiał odejść, szerszej opinii publicznej był najmniej znany. Czy chciałby się znaleźć w zarządzie kasy?
- Chciałbym w nim być - odpowiada. - Chociaż nie wiem, zastanowię się, jeżeli otrzymam taką propozycję. Byłoby to jakieś wyzwanie. Na razie wszystko dzieje się poza mną.
Przewodniczący komisji zdrowia sejmiku wojewódzkiego z trzech domniemanych kandydatów do zarządu zna dobrze tylko Romana Kolka. - Ja nie wiem, czy on jest kandydatem, ale jeśli chodzi o jego zasób wiedzy, to jest to właściwa osoba - odpowiada Andrzej Mazur. Poproszony o przytoczenie jednego dokonania Kolka, wyjaśnia: uratował od plajty sanatorium kolejowe w Głuchołazach.

Wczoraj na spotkaniu w urzędzie marszałkowskim, w gronie ważnych osób, znowu wałkowano sytuację w kasie. Obecna na nim przewodnicząca rady kasy Teresa Waltrauda Gozdek oznajmiła, że kasa ma jednak straty, które wynoszą trzydzieści parę milionów złotych. - Przewodnicząca jest biegłą księgową - powiedział "NTO" Mazur - więc trudno jej nie wierzyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska