Opolskie wsie odcięte od świata. Z powodu remontu drogi

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
W czterech opolskich wioskach życie zamarło.

Na południe od Prószkowa wszyscy poczuli jego skutki. Mnie "trafiło" najbardziej - mówi Henryk Pela, właściciel cukierni w Łączniku, który kilka lat temu zbudował nowy zakład i sklep tuż przy ruchliwej drodze wojewódzkiej. Daleko od miasta, ale szybko zdobył uznanie klientów i na brak ruchu w interesie nie mógł narzekać. Niektórzy potrafili przyjechać kilkadziesiąt kilometrów, żeby zamówić ciasta na wesele czy przyjęcie rodzinne. 4 września ubiegłego roku Pela zamknął na klucz kasę fiskalną w sklepie, a na drzwiach powiesił kartkę: "Zamknięte z powodu zamknięcia drogi".

- Początkowo mówili, że utrudnienia potrwają dwa tygodnie - opowiada właściciel cukierni. - Po dwóch tygodniach zacząłem wydzwaniać do Opola, to poinformowali mnie, że przeciągnie się do dwóch miesięcy. Liczyłem, że skończą w grudniu i przed świętami klienci będą mogli wrócić. Nie skończyli. I tak trwa to już pół roku. Musiałem zwolnić ekspedientkę, ale innego personelu mi szkoda, bo to dobrzy fachowcy. Z własnej kieszeni dopłacam im, żeby jeździli na razie do innych sklepów. Trochę pieczemy na zamówienie, ale tu klienci już nie dojeżdżają.
Henryk Pela szacuje swoje straty na około 10 tys. zł tygodniowo. Mówi, że już rozmawiał z prawnikiem. Jak tylko drogowcy skończą remont, to podsumuje, ile stracił, i wystąpi do sądu przeciwko Zarządowi Dróg Wojewódzkich o odszkodowanie.

- Pewnych strat nigdy mi się nie uda wyliczyć. Jak oszacować dodatkowe wydatki na paliwo dla siebie i pracowników? Jak określić zużycie samochodów na dziurawych drogach? Ja muszę czekać, a konkurencja nie śpi! - mówi przedsiębiorca. - Zarządca drogi potraktował nas bardzo źle i to jest wspólna opinia wszystkich tutaj.
- Chętnie się dołączę do sądowego pozwu. Będzie taniej opłacić koszty prawnika - mówi Henryk Suchy, właściciel restauracji w Krobuszu. Lokal w małej wiosce funkcjonował głównie dzięki imprezom rodzinnym, zamawianym z wyprzedzeniem przyjęciom weselnym, komuniom, rocznicom. Kiedy zaczął się remont drogi, kilku weselników z rozpędu przyjechało na przyjęcie. Dojechali jakoś objazdami, przez błota, a potem głośno wyrzekali i żałowali. Kolejni klienci zawczasu poszukali sobie innego miejsca.

- Dostałem po tyłku - przyznaje Suchy. - Odszkodowanie powinno się należeć, ale czy warto ryzykować proces i wydawać jeszcze na prawników?

Najgorzej bez autobusu

Remontowany odcinek wojewódzkiej trasy 414 z Opola do Prudnika liczy sobie dokładnie 11195 metrów. Od południa, na dawnym "zakręcie śmierci" koło Krobusza drogowcy ustawili betonowe zapory na szosie. Nie przejedzie się nawet czołgiem. W grudniu stanęli w tym miejscu strażacy z Prudnika. Mieli wezwanie do otwarcia domu, w którym prawdopodobnie leżał zmarły mężczyzna. Zostawili samochód strażacki na szosie i pieszo dotarli do wioski. W międzyczasie mieszkanie otwarła ekipa pogotowia, która dojechała boczną drożyną.
Dalej w stronę Opola budowlańcy zdjęli asfalt i podbudowę drogi do gołej ziemi, aż do centrum Krobusza. Kiedy w styczniu zaczęły się roztopy, mieszkańcy kilku domów w tej części wsi najgłośniej protestowali. Droga pozbawiona podbudowy zamieniła się w błotniste bagno, bez żadnej możliwości dojazdu autem czy nawet dojścia. Interwencje nie pomogły.

- Wystarczyły cztery godziny roboty, żeby załatwić sprawę - pokazuje dziś z zadowoleniem Marian Krawczyk z Krobusza. - Przyjechała spycharka, wywrotka i walec. Zepchnęli to błoto, na ziemi wyłożyli plastikową matę, a na niej wysypali kamienie i zmielony asfalt. Walec to ubił kilka razy. I skończyły się nasze problemy z dojazdem. Nawet jak były roztopy, chodziliśmy suchą nogą. Szkoda, że od razu tego nie zrobili, to ludzie by tylko chwalili firmę, a nie narzekali.

Od miesiąca nie ma śniegu. Pogoda sprzyja, bo lekki mróz trzyma rozmokłą glebę i można jeździć po zamarzniętym podłożu. Ludzie już zapomnieli, co się działo w czasie ataku zimy, kiedy remontowanej drogi przez długi czas nikt nie odśnieżał. Mieszkańcy sami sobie wynajmowali sprzęt, koparki, traktory, żeby odgarnąć zaspy, bo ktoś potrzebował dojechać rano do lekarza czy do pracy. Problemy znów się zaczną, jak popada śnieg albo deszcz.
- Najgorzej, że z powodu remontu wycofano wszystkie autobusy przez wieś, choć też mogłyby dojechać objazdami - pokazuje Dorota Gąsior, sklepowa w Krobuszu. - Wystarczyłoby zresztą, żeby mały bus podjechał z drugiej strony wsi raz dziennie i zabrał ludzi do miasta. Cierpią starsi, którzy nie mają własnego samochodu. Żeby kupić lekarstwa, muszą płacić komuś za zawiezienie do apteki w mieście. Ja mieszkam w Białej. Czasem, jadąc do domu, biorę od ludzi rachunki do zapłacenia na poczcie albo kupuję im w mieście coś, czego w naszym sklepie nie ma.
Ekspedientka sama ma problemy z dojazdem do pracy. Dawniej jechała pięć minut, wygodnym autobusem. Teraz musi szukać na Rynku w miasteczku znajomego, który ją podrzuci bocznymi drogami do Krobusza. W najgorszym wypadku przyjeżdża po nią właścicielka sklepu.

- Latem można przynajmniej rowerem dojechać, ale teraz jest za zimno. Zresztą dzieci z Krobusza i tak rowerami jeżdżą do sąsiedniej Radostyni, tam przesiadają się do gimbusa - opowiada ekspedientka.
- Bałagan to się dopiero zrobi, jak mrozy puszczą i wszystko zamieni się w błoto - komentuje Konrad, mieszkaniec wioski. - Już w styczniu było źle, ale zawsze się jakoś dało do nas dojechać do domu.

Prosimy o wyrozumiałość!

Od strony Opola są długie fragmenty trasy z nowym asfaltem albo z jeszcze nie zdjętą, starą nawierzchnią. Część kierowców lekceważy znaki i jedzie dalej, licząc, że jakoś przejedzie. Zwłaszcza ci z daleka, którzy trafili tu po raz pierwszy, albo jadą przez Opolszczyznę do Czech.
- Nawigacja satelitarna mnie tak poprowadziła - przyznaje Michał, diler wrocławskiej firmy, który zatrzymał auto, żeby wypytać miejscowych o drogę. Jechał przez Opole, potem lokalnymi drogami, żeby załatwić jeszcze kilka spraw. Na "wojewódzkiej" nie zauważył ostrzeżeń, żadnych strzałek na objazdy. Po prostu w pewnej chwili pojawił się zakaz wjazdu, a potem skończył się asfalt. I tak jedzie 10 kilometrów na godzinę po dziurach, do Głuchołaz.

- Nawigacja nie pokazuje żadnej alternatywy. Jadę powoli, żeby nie uszkodzić auta, i zastanawiam się, kiedy to się skończy.

Piotr Pogoda, rzecznik prudnickiej policji, przyznaje, że początkowo drogówka miała kilka uwag do oznakowania trasy objazdu, ale zarządca drogi szybko je poprawił. Innym problemem są kierowcy, którzy świadomie łamią oznakowanie albo na własną rękę szukają krótszych objazdów i wybierają odcinki dostępne tylko dla mieszkańców. Policja ich specjalnie nie ściga na remontowanym odcinku.

- Informacja dla kierowców jest niewystarczająca, wręcz fatalna - komentuje Jan Szczurek, który codziennie dojeżdża z Łącznika do pracy w Opolu. - Mieszkający w tej okolicy dają sobie z tym radę, ale obcy błądzą. Moim zdaniem nie trzeba być wielkim znawcą tematu, żeby ten remont zorganizować lepiej.
- Panie, jak idę do sklepu, to zaczepia mnie minimum dwóch zbłąkanych kierowców, żeby zapytać o drogę. Wczoraj jakiś chciał się dostać do Jarnołtówka - opowiada Waldemar z Radostyni. Mała wioska leży na takim uboczu, że wcześniej latami nie zaglądał tam żaden obcy.

- Do Białej mamy teraz zamiast 9 kilometrów dwa razy dalej - opowiada Karol Biskup, sołtys Mokrej, dla której remontowana droga 414 to główne okno na świat. - Mamy tu powiatową, ale polną drogę do Radostyni. Gdyby starostwo wysypało na niej trochę kamieni, to samochodem osobowym dałoby się przejechać. Może gazeta coś pomoże?

- Nasze drogi po takim remoncie trasy wojewódzkiej będą w dużo gorszym stanie niż po zwykłej zimie - komentuje wicestarosta prudnicki Józef Skiba. - Problemy mieliśmy w grudniu, bo duży ruch trafił na drogi odśnieżane słabiej, w dalszej kolejności i pojawiły się problemy z mijaniem się samochodów. Prosiliśmy drogi wojewódzkie o pomoc w odśnieżaniu. Odpisali, że nie mogą odśnieżać cudzych dróg.

- Nie mogliśmy skierować oficjalnego objazdu na gorsze drogi powiatowe czy gminne - Arkadiusz Branicki, rzecznik Zarządu Dróg Wojewódzkich w Opolu, tłumaczy decyzję, że objazd oficjalny i oznaczony tablicami drogowymi skierowano tylko przez Głogówek i Krapkowice. - Po paru miesiącach tysiące pojazdów jeżdżących dziennie rozwaliłoby takie drogi w drobiazgi. Ale na całej długości staramy się umożliwić dojazd lokalny, dla mieszkańców. Z ich strony jest zresztą mniej głosów krytycznych niż od kierowców z Opola.

Rzecznik zarządcy drogi tłumaczy, że technicznie nie było możliwości, aby na czas remontu zamknąć tylko jeden pas i puszczać ruch wahadłowo. Droga jest modernizowana dokładnie, łącznie z podbudową na głębokość 1,5 metra. W tej sytuacji trzeba prowadzić prace na całej szerokości, żeby oba pasy miały jednolitą, nową podbudowę. O zamknięciu trasy na całej długości, bez dzielenia na etapy, też zdecydowały względy techniczne i ekonomia. Zarządca drogi chciał jak najwięcej unijnego dofinansowania wydać jeszcze w ubiegłym roku. Rozkręcone roboty przerwała niespodziewanie bardzo wczesna zima.

- Nie boimy się spraw o odszkodowanie. Każdy ma prawo wystąpić o to do sądu - mówi Arkadiusz Branicki. - Ale jestem spokojny, że wyrok będzie dla nas korzystny. Tak dużej inwestycji nie da się zrobić nocą albo zrzucić ze śmigłowca. Ubolewamy, że ludzie mają problemy i utrudnienia, ale robimy to przecież dla nich, żeby mieli wygodny dojazd, szerokie pobocza, chodniki przez wieś, ścieżki rowerowe. Prosimy o odrobinę wyrozumiałości.
Remont zgodnie z terminem ma się zakończyć 2 czerwca. Będzie kosztował 32,8 miliona złotych. Kary za przekroczenie terminu są tak duże, że wykonawcy opłaci się zatrudniać ludzi w nocy, żeby nadgonić ewentualne opóźnienia. A potem wszystkim będzie już wygodnie. Jest tylko jedno małe ale…

- To bardzo ważna droga, o charakterze międzynarodowym, główny dojazd z Opola do czeskiej granicy - mówi Arkadiusz Branicki. - Jeszcze w tym roku zaczniemy budować obejście Prószkowa. Na szczęście w zupełnie nowym miejscu, a więc bez większych utrudnień dla kierowców. Ale potem zabierzemy się do kolejnych odcinków 414. Dla województwa to priorytet.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska