Rada ma patrzeć zarządowi na ręce

Tomasz Dragan
Najwyższa Izba Kontroli zarzuciła władzom Brzegu złamanie prawa samorządowego przy sprzedaży ziemi należącej do miasta.

Jak wyjaśnia Jan Nawelski, dyrektor opolskiej delegatury Najwyższej Izby Kontroli, w procedurze zastosowanej przy sprzedaży działek dwóm członkom zarządu: burmistrzowi Maciejowi Stefańskiemu i jego zastępcy Piotrowi Rajtarowi nie popełniono przestępstwa.
- Ale naruszono ustawę o samorządzie terytorialnym i przepisy planu miejscowego zagospodarowania przestrzennego - dodaje dyrektor Nawelski. - Dzięki zastosowaniu odpowiedniej interpretacji prawnej możliwe było zarówno rozpoczęcie budowy domów w miejscu, gdzie zgodnie z planem powinny być tereny zieleni. Wcześniej tę ziemię sprzedano obecnemu burmistrzowi. Przed objęciem tej funkcji był przewodniczącym rady miejskiej. Kolejną nieprawidłowością jest podział i sprzedaż ziemi z miejskiego kąpieliska osobom, których posesje graniczyły z tym obiektem. W tym przypadku wydzielony pas sprzedano bez przetargów, a jednym z nabywców był wiceburmistrz Brzegu, Piotr Rajtar.

Efektem NIK-owskich ustaleń jest skierowanie do rady miejskiej pisma o wzmocnienie kontroli nad pracą zarządu. - Rada jest organem kontrolującym samorządową władzę, dlatego sugerujemy jej, aby baczniej przyglądała się działaniom podejmowanym przez zarząd miasta - podkreśla Jan Nawelski.
Obaj samorządowcy - Maciej Stefański i Piotr Rajtar - twierdzą, iż zarzuty NIK pod ich adresem są bezpodstawne. - Oskarżanie nas o łamanie prawa jest po prostu nieodpowiedzialne - mówi Maciej Stefański. Według niego, jeżeli popełniliby przestępstwo to szef opolskiej NIK powinien sprawę przekazać prokuraturze. - Tymczasem prokuratura badała już tę sprawę i nie dopatrzyła się w niej żadnych uchybień - dodaje Stefański. - Jeżeli NIK twierdzi, że złamałem prawo, to niech unieważnią mi akt notarialny.

Maciej Stefański wyjaśnia, że ziemię, na której buduje obecnie dom, kupił zanim został burmistrzem. Tłumaczy, że nie był już wtedy przewodniczącym rady miejskiej. - Nabyłem działkę jako zwykły człowiek w drodze przetargu, do którego przystąpiło kilka osób - tłumaczy nam Stefański. - Dałem największą cenę i wygrałem. Co więcej, jeszcze kiedy byłem przewodniczącym rady miejskiej, pozostawałem w opozycji wobec ówczesnego zarządu miasta. Dlatego jeżeli ktoś teraz mówi, że to był protekcjonizm, to jest bezczelnym kłamcą. NIK natomiast powinien tropić afery, a nie szukać taniej sensacji.

Wiceburmistrz Rajtar podkreśla, że w chwili kupowania ziemi był jedną z pięciu osób, które nabyły działki przy kąpielisku miejskim. - Nasze domy graniczą z terenem kąpieliska - wyjaśnia Rajtar. - O kupienie ziemi, z wykorzystaniem na działki rekreacyjne, bezskutecznie staraliśmy się od 1989 roku. Teraz zarzuca się nam nabycie terenów budowlanych. To jest kompletna bzdura.
Tak czy inaczej sprawa należących do burmistrza i jego zastępcy działek wciąż wzbudza w Brzegu wiele emocji. - Jeszcze w maju otrzymaliśmy z NIK pismo o szczegółowe kontrolowanie sprzedaży mienia komunalnego w tym i działek miejskich - mówi Romuald Nowak, przewodniczący rady miejskiej w Brzegu. - Zarząd zawsze informuje nas, komu i dlaczego sprzedaje dany teren. Natomiast kolejnego pisma z NIK w tej sprawie jeszcze nie otrzymaliśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska