Rafał Mościcki - co Lamy do Opola wprowadził

Redakcja
Rafał Mościcki ma teraz czas na bycie w domu. Na zdjęciu z synkiem Mateuszem (razem potrafią śmiać się do rozpuku przy bajce "Fineasz i Fred”). Żona Katarzyna współorganizuje "Opolskie Lamy”.
Rafał Mościcki ma teraz czas na bycie w domu. Na zdjęciu z synkiem Mateuszem (razem potrafią śmiać się do rozpuku przy bajce "Fineasz i Fred”). Żona Katarzyna współorganizuje "Opolskie Lamy”. Ewa Bilicka
- Bo to jest taka moja łatka - mówi Rafał Mościcki. Łatka to "Opolskie Lamy" - tak nazywa się festiwal filmów niezależnych. Właśnie skończyła się jego IX edycja.

Wszyscy mnie kojarzą z tym festiwalem, a przecież on jest raz w roku, ja żyję także przez pozostałe 11 miesięcy - mówi dyrektor festiwalu. I odbiera kolejne telefony, które dotyczą... właśnie "Lam". Bo festiwal się zakończył i trzeba go rozliczyć, wystawić faktury, porządkować papierki.

Kim tak naprawdę jest Rafał Mościcki, który stworzył "Lamy", a te stały się jednym z bardziej rozpoznawalnych festiwali (poza festiwalem piosenki) nie tylko w regionie, ale i kraju?
Teraz można powiedzieć, że... bezrobotnym. Bo Rafał z końcem wakacji podjął życiową decyzję: - Zrezygnowałem z pracy w szkole, choć byłem tam od lat jako wychowawca, nauczyciel, organizator akcji. Szukam nowego miejsca w życiu, ideałem byłoby rozkręcić ośrodek kultury - mówi. - W czasie wakacji pracowałem, mam jeszcze trochę grosza z tego czasu...

Dziś pytanie o zainteresowania jest bez sensu - wiadomo: film. Ale nie sztuka filmowa była pierwszą miłością Mościckiego. Urodził się w Zdzieszowicach, w cieniu tamtejszych zakładów koksowniczych, ale i pięknej przyrody okolic góry św. Anny.

W cieniu "Koksów"
- Po jednej stronie miałem dymiące kominy, po drugiej - pozostałości wulkanu, jakim jest Góra św. Anny, otoczone zielenią, lasami - wspomina Mościcki.

Tato pracował w zakładach koksowniczych jako elektryk, mama pracowała w banku, była po technikum ekonomicznym. Oboje rodzice byli ścisłowcami i Rafał odziedziczył po nich pasję do… cyferek. Mnożył, dzielił, dodawał odejmował, całkował, pierwiastkował. - No, po prostu cieszyła mnie matematyka - mówi. Nikt wówczas nie sądził, że wyląduje na studiach teologicznych, będzie realizował reanimowanie w Opolu kina wyświetlającego ambitne filmy.

Konkurencję matematyce mogły zrobić tylko zajęcia wychowania fizycznego oraz zawody w długodystansowym bieganiu.

- Bo biegałem najlepiej z chłopaków - mówi. - To była pasja, której się oddawałem nawet jeszcze na studiach.

Szkolni i uczelniani koledzy Mościckiego pamiętają na pewno zakłady z Rafałem o to, czy jest w stanie przebiec dany dystans w zadanym czasie. Rafał mieszkał w tzw. bursie dla plastusiów (czyli w bursie liceum plastycznego). Z kumplami założył się, że w 10 minut przebiegnie z tej bursy do liceum elektrycznego oraz z powrotem, czyli znad Odry w okolicach amfiteatru na ul. Kościuszki i znów nad Odrę.

- Nie udało mi się, zabrakło kilkunastu sekund. Wybiegłem zza zakrętu przed metą, gdy czas właśnie minął - wspomina - Ale najzabawniejsze było to, że w tym biegu zgubiłem gdzieś kolegę, który towarzyszył mi, jadąc na rowerze, a jechał po to, aby podawać mi aktualne wskazania zegarka. Tylko, że ja sprintem jakoś szybko przebiłem się przez przechodniów i ulice, a on gdzieś ugrzązł.
Ale Mościcki nie został sportowcem ani matematykiem. Nawet aktorem nie został, choć z czasów wczesnego dzieciństwa zapamiętał jako swój największy artystyczny sukces odegranie głównej roli w "Małym Księciu" według książki Antoine'a de Saint-Exupéry'ego. I - jakby się uparł - to i dzisiaj będzie recytował obszerne fragmenty tej książki z pamięci.

Na KUL go nie wzięli
Tak naprawdę bardzo chciałem zostać pedagogiem, interesowałem się resocjalizacją i tu startowałem na studia - mówi pan Rafał. - Nie było łatwo to zrealizować.
Ale zanim oblał (!) egzamin na studia, zaczął już w praktyce poznawać uroki pracy w świetlicach środowiskowych. Trafił do takiej placówki, ale działającej przy parafii, jako wolontariusz, pracował z młodymi ludźmi.
- Trafiłem do świetlicy za sprawą fajnych ludzi, znajomych, którzy tam pracowali. Chciałem być z nimi - tłumaczy.

W Zdzieszowicach funkcjonował kilkanaście lat temu znany w województwie klub "Dokoła świata". Wbrew pozorom nie był to klub podróżniczy, tylko muzyczny. Działali tam bracia Rafała, a on - znów przyciągnięty magią pomysłu i ludzi - ich w tym spierał.

- Organizowaliśmy koncerty z marką. Przyjeżdżał na przykład od nas zespół "Raz, dwa, trzy". A za nim dwa pociągi: jeden z Opola, drugi z Kędzierzyna. W obu przedziały pękały od tłumów fanów zespołu. I tak było przy okazji każdej imprezy - wspomina Mościcki.

Te koncerty w "Dookoła świata" miały też inną sławę - imprez bezalkoholowych, nie mogła się tam przelać ani jedna kropla oktanowych trunków. To była zasada niepodważalna. - Robiliśmy rzeczy szalone, nawet jak jakiś rockman chciał wnieść na próbę jeden browar, to zakazywaliśmy mu tego. Nie było zmiłuj się - mówi Rafał.

Do liceum uczęszczał w Opolu, już znany jako "animator życia kulturalnego". Dojeżdżał codziennie ze Zdzieszowic, czasami organizatorskie obowiązki sprawiały, że nocował w Opolu, u znajomych na stancjach i w akademikach. W III LO, do którego chodził , dużo się mówiło o sztuce, teatrze, filmie. Dyskusje te w sposób naturalny przenosiły się w środowisko akademickie.
Więc gdy przyszedł czas zdawania na uczelnię, młody Opolanin postanowił spróbować, jak smakuje chleb studencki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Chciał studiować resocjalizację. Ale egzamin oblał.

- To była dla mnie ogromna porażka - wspomina.

W owych czasach, był to rok 1995, nie było łatwo się dostać na inne uczelnie, nie było bowiem na nich wolnych miejsc, ani drugich i trzecich naborów, tak jak jest teraz. Został na lodzie. Nawet do wojska nie chcieli go wziąć z uwagi na stan zdrowia (Mościcki był zdrowy i wytrenowany, ale do armii nie brali nawet najtęższych chłopaków, którzy cierpieli na choroby skóry, a Rafał na taką leczył się od dziecka).

Proboszcz i wikary w parafii św. Antoniego w Zdzieszowicach zaopiekowali się nim, wskazali, gdzie szukać miejsca na studiach - na teologii Uniwersytetu Opolskiego. Rafał stawił się na uczelni, odbył rozmowę kwalifikacyjną. Dostał się.

- Teologia, co ja tutaj robię - sam sobie początkowo zadawał to pytanie. Tym bardziej, że studia te słyną z największej ilości egzaminów w każdym semestrze.
- Na dodatek ja wcale nie należałem do pokornych, zdarzyło mi się czasem wejść w wymianę zdań z wykładowcami, nie zawsze się z nimi zgadzałem - mówi. - Sam się zastanawiam, jak udało mi się skończyć te trudne studia.

Ale udało się! A dyplom wręczał mu sam kardynał Joseph Ratzinger (czyli obecny papież), który został wówczas zaproszony na UO.

Już podczas studiów Mościcki zaczął pracować w szkole. Po studiach kontynuował tę pracę.

Gwiazdy lubią "lamy"?
Uczył w szkole Towarzystwa Alternatywnego Kształcenia, pierwszej w Opolu, która wprowadziła inne niż obowiązujące w szkołach publicznych standardy pracy z młodzieżą. Pracował z młodymi w świetlicy środowiskowej, na lekcjach, na zajęciach dodatkowych, opowiadając im o kulturze, filmach oraz pomagając rozwijać pasje. Z niezłym skutkiem, bo to właściwie młodzież tak naprawdę wymyśliła festiwal filmów niezależnych: - Przyszło do mnie paru ambitnych chłopców: Piotr Kaziuk i Kamil Szczęsny, chcieli zaprezentować publicznie swój film. Odpowiedziałem, skoro tak - to zorganizujcie festiwal - wspomina Mościcki. - Nie przestraszyli się, nie zrazili, tylko zaczęli działać. I tak po paru spotkaniach towarzyskich mieliśmy już organizację festiwalu załatwioną! Na pierwszym festiwalu zorganizowano projekcję 30 filmów konkursowych, na ostatnim - 200. Na konkurs przyjeżdżają osobistości niezależnego kina, ale i gwiazdy powszechnie rozpoznawalne. Na dopiero co zakończonych "Lamach" gościł Zbigniew Zamachowski.

- Z Zamachowskim i z wieloma gwiazdami spotykałem się też na innych festiwalach filmowych. Podczas rozmów z widzami za każdym razem te gwiazdy opowiadają inne świeże anegdoty. Nie ogrywają tych spotkań paroma dyżurnymi historyjkami. I nie ukrywam, że przyjeżdżają do Opola zwykle za symboliczną kwotę honorarium lub tylko mając gwarancję zwrotu kosztów pobytu i podróży.
A to dla "Lam" - obok popularności wśród Opolan - najlepsza ocena.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska