Towarzystwa ubezpieczeniowe, szczególnie te duże, wykorzystują niewiedzę klienta i nierzadko zbijają na niej wielkie pieniądze. Nie informują ubezpieczonych o przysługujących im prawach, zwlekają z wypłatą odszkodowań. Zdarza się, że wymagają dostarczenia dokumentów, które nie mają znaczenia dla wysokości odszkodowania, ale są trudne do zdobycia przez poszkodowanego. Pozwala to przeciągnąć sprawę w czasie.
O tym, jak działa towarzystwo ubezpieczeniowe, kiedy musi wypłacić odszkodowanie, przekonał się Krzysztof z Opola. W maju ubiegłego roku, kiedy jechał wraz z żoną na motocyklu, został potrącony przez samochód.
- Uderzenie było tak mocne, że siedząca z tyłu żona została wyrzucona z motocykla, a mnie motocykl przygniótł - opowiada pan Krzysztof. - Mnie karetka zabrała do szpitala. Wydawało nam się, że nie odnieśliśmy poważniejszych obrażeń. Skutki uderzenia zaczęliśmy odczuwać dopiero następnego dnia. Byliśmy tak obolali, że nie mogliśmy się nawet podnieść z łóżka.
Pan Krzysztof przez 2 tygodnie nosił kołnierz ortopedyczny, a jego żona bandażowała przez ten czas żebra. Oboje mieli trudności w poruszaniu się. Po zdjęciu kołnierza okazało się, że pan Krzysztof musi kontynuować leczenie. Miał silne bóle kręgosłupa i nie mógł sprawnie ruszać głową. Dopiero tomografia komputerowa i rezonans magnetyczny wykazały uszkodzenia kręgosłupa.
- Niestety, zabiegi i masaże, którym przez 2 miesiące byłem poddawany, nie przyniosły poprawy - opowiada pan Krzysztof. - Po konsultacji z neurochirurgiem okazało się, że niezbędna jest operacja. Trzeba wszczepić implanty w kręgosłup szyjny.
W wyniku obrażeń doznanych w wypadku pan Krzysztof nie może pracować fizycznie. Po powrocie do firmy, w której był zatrudniony, otrzymał wypowiedzenie (pracował w niej przez 3 lata).
Ubezpieczyciel sprawcy wypadku - PZU - przyznał panu Krzysztofowi odszkodowanie w wysokości 1500 złotych. Zakład ubezpieczeń nie uwzględnił strat związanych z utraconym dochodem czy odszkodowania za znaczne pogorszenie sytuacji życiowej, czego powodem był wypadek.
- Nie chciałem zgodzić się na przyznanie tak niskiej kwoty odszkodowania - dodaje pan Krzysztof. - Straciłem bezpowrotnie zdrowie, zostałem bez pracy. Ubezpieczyciel "obraca" pieniędzmi, które powinienem otrzymać za poniesione straty.
Sprawę oddał do firmy reprezentującej poszkodowanych przed towarzystwami ubezpieczeniowymi. Stara się o doszkodowanie w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych. Sprawa w sądzie trwać może nawet 2 lata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?