Wiejska liga piękności

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
- Zaczęli sześć lat przed nami, ale dogonimy ich szybciej - mówi sołtys Gabriela Puzik. - Niech próbują, konkurencji się nie boimy - odpowiada sołtys Krośnicy Henryk Kotyrba.

Z zaciętej rywalizacji między Kadłubem i Krośnicą cieszą się władze strzeleckiego samorządu. - Takie zawody tylko mobilizują - twierdzi Krzysztof Fabianowski, burmistrz Strzelec (Kadłub należy do gm. Strzelce). - A efekty w "najpiękniejszych wsiach" widać gołym okiem, cała okolica powinna brać z nich przykład.
Na ścianie świetlicy Ochotniczej Straży Pożarnej w Krośnicy wiszą gabloty. W każdej z nich stoi przynaj-mniej kilka pucharów i dyplomów: m.in. za zajęcie II miejsca w konkursie na najpiękniejszą wieś na szczeblu krajowym w 1994 roku, za pierwsze miejsca w tym samym konkursie na terenie województwa w 1993 i 2000.

Kadłub do konkursu przystąpił po raz pierwszy w 1999 roku i od razu zdobył wyróżnienie, a rok później stanął wśród laureatów, na drugim miejscu. Gdyby nie konkurs, wsie nie miałyby możliwości porównania swoich osiągnięć i dokonań i może nie byłoby mowy o rywalizacji. A dzięki temu ścigają się w długości wyremontowanych chodników i dróg, odnawiają remizy, planują nowe inwestycje, mieszkańcy z ogromną pieczołowitością troszczą się o udekorowanie obejścia domów. Może nawet podpatrują wzory, ale do tego na pewno się nie przyznają. Siedem lat temu Krośnica zorganizowała "Dni", Kadłub nie pozostał jej dłużny i też ma swoje święto.

W tym roku konkurenci nie wezmą udziału w konkursie na najpiękniejszą wieś, bo nie mogą. Komisja konkursowa zastrzegła w regulaminie, że laureatów obowiązują trzy lata karencji. - Jak nie możemy walczyć w tej konkurencji, to zgłosiliśmy dwa projekty odnowy: remont i modernizacja remizy strażackiej oraz budowę chodnika. Nie spoczęliśmy na laurach i cały czas pracujemy. Dlatego chcemy się tym pochwalić - mówi Henryk Kotyrba, sołtys Krośnicy.
Kadłub realizuje rozpoczęte inwestycje i przymierza się do budowy sali gimnastycznej przy szkole.

Sołtysi chętnie wspominają początki swojej pracy i czas przygotowań do konkursu. - Na początku w ogóle nie myślałam o uczestniczeniu. Kiedy siedem lat temu zaczęłam sołtysowanie, postanowiłam, że wieś się zmieni - mówi Gabriela Puzik, sołtys Kadłuba.
Zaczęli od budowy chodników. Najpierw 300 metrów - od sklepu pani sołtys do szkoły. - To nie żadna prywata, włożyłam w to sporo swoich pieniędzy - mówi pani Gabriela. - Jako pierwsza wieś w gminie zaczynaliśmy wszystko remontować.
W 1995 roku przyjechała do Kadłuba delegacja z Druskiennik, partnerskiego miasta Strzelec Opolskich. Burmistrz chciał pokazać partnerom polską wieś. - Bardzo im się podobało. Impreza była jak trzeba. Napiekliśmy śląskich kołaczy. Specjalnie z tej okazji sprowadziłam grajka. Mieli być dwie godziny, a bawili się do późnej nocy - wspomina pani Gabriela. W przerwie na papierosa zagadnęła do burmistrza Fabianowskiego, że przydałyby się materiały na kolejne metry porządnego chodnika. Burmistrz nic nie odpowiedział, ale za kilka tygodni wieś dostała kostkę brukową. Chodniki poszły przez całą wieś. Jeszcze dwa lata temu wjazd do Kadłuba straszył zaniedbanym rowem. Rada sołecka kupiła rury kanalizacyjne, a mieszkańcy położyli je i uporządkowali teren. W czynie społecznym zrobili też plac zabaw i uporządkowali cmentarz.

Kolejnym pomysłem pani sołtys z Kadłuba było zmobilizowanie wsi do zadbania o własne posesje. Ogłosiła konkurs "Ekstradom i ekstragospodarstwo". Gabriela Puzik uważa, że konkursy mobilizują ludzi, ale teraz nie odważyłaby się powtórzyć tego pomysłu. - Przez trzy lata z rzędu nie było problemów z oceną, bo naprawdę ładnych domów było we wsi niewiele. Teraz to strach by było oceniać, kiedy domy kubek w kubek takie same - twierdzi pani Gabriela.
Ich sąsiedzi zza miedzy zaczęli to samo kilka lat wcześniej. Ogródki przed domami obrosły w iglaki i krzewy, pojawiły się w nich oczka wodne i krasnale, małe wiatraki i drewniane zwierzęta. Mieszkańcy zaczęli malować domy, zdobić wejścia, porządkować cały teren. Wzorce czerpali z Zachodu, gdzie pracuje wielu krośniczan, oraz - jeden od drugiego. I tak gnojowniki i zabudowania gospodarcze ukryto za domami.

Ostatnim osiągnięciem Krośniczan jest remont kilkuset metrów chodnika od kościoła do ulicy Krzyżowa Dolina. Odkąd odnowili remizę, budynek zarabia sam na siebie. Organizowane są w nim wesela, bale i uroczystości rodzinne. - Wymieniliśmy ogrzewanie, instalację elektryczną i okna, ociepliliśmy ściany, położyliśmy nowe tynki - wymienia Józef Sklorz, przewodniczący rady sołeckiej. Pieniądze na tę inwestycję dostali z gminy i dołożyli z nagrody za pierwsze miejsce w konkursie na najpiękniejszą wieś. Pieniądze z ostatnich Dni Krośnicy przeznaczą na remont ubikacji. Jednak najważniejsza zdaniem przewodniczącego jest praca społeczna.
- Wszystko to robią nasi rzemieślnicy. Tak samo podczas organizacji naszego święta, nikogo nie trzeba było prosić o pomoc - wyjaśnia Józef Sklorz. - Dwudziestu ludzi stawiło się do ustawiania i rozbierania namiotu. Kolejnych kilkudziesięciu nadzorowało parkingi i pilnowało porządku. A już dwa dni po imprezie plac pod lasem był wysprzątany ze śmieci. Trudno było uwierzyć, że przez cały weekend bawiło się tam kilka tysięcy ludzi...

- Bo na wsi ludzie są inni niż w mieście. - Bardziej zżyci ze sobą, chętni do wspólnej pracy - uważa Gabriela Puzik. - W nas naprawdę warto inwestować, bo nawet jak komuś się nie bardzo chce, to mu wstyd, że inni robią, a on nie. Miałam kiedyś taką sytuację... - śmieje się tajemniczo. - Powiem tylko tyle, że kilka dni po tym, jak mi odmówiono pomocy, ten sam człowiek kupił za własne pieniądze farbę i spotkałam go, jak pracował.
Kiedy Krośnica przystępowała po raz pierwszy do konkursu na najpiękniejszą wieś, rywalizowała z kilkoma innymi. Już rok później było ich kilkanaście. Teraz zwykle około dwudziestu. W 1999 roku Gabriela Puzik zgłosiła w urzędzie gminy, że wieś weźmie udział w konkursie. - Gabi, czyś ty zwariowała? A z czym? Ty wiesz, jakie tam będą wsie?! - usłyszała wtedy. Nie wystraszyła się, ale ludziom we wsi nie powiedziała o pomyśle, żeby nie wpadli w popłoch. Omówiła wszystko tylko z radą sołecką. Jej dziewięciu członków także było przeciwnych startowi w konkursie. - Pomyślałam sobie, że choćbym na 24 miejsca miała zająć nawet 20, to i tak będzie dobrze, bo gdzieś się pokażemy - wspomina pani sołtys.

Komisja konkursowa zaskoczyła Kadłub swoim przyjazdem tydzień wcześniej. - A tu trawa przy domach nie pokoszona, nikt się specjalnie nie przygotował. Wzięli nas z zaskoczenia! - opowiada Gabriela Puzik. - Kiedy na koniec jeden z jej przedstawicieli powiedział do mnie: "Nic pani nie ocyganiła. To wszystko, jak napisano w zgłoszeniu, jest w rzeczywistości" - ucieszyłam się. Zdaniem Gabrieli Puzik najważniejsze jest bycie sobą. Liczy się inwencja i zaangażowanie. Na szybko wielkich rzeczy nie da się zrobić.
Inaczej spotkanie z komisją wspomina Józef Sklorz: - W 1993 roku i trzy lata później przyjęli naszą kandydaturę na laureata bezdyskusyjnie. Było widać, że zrobiliśmy na nich wrażenie. W ubiegłym roku było gorzej. Chodzili i zastanawiali się. To pierwsze miejsce po raz trzeci było nie lada sukcesem. Udowodniliśmy, że naprawdę jesteśmy najlepsi!

Wyróżnienie w 1999 roku dodało Kadłubowi odwagi do startowania w kolejnej edycji konkursu. - Jeszcze jak usłyszałam od Wieczorka z Krośnicy, że oni już nie startują, zamarzyłam o największym pucharze - żartuje Gabriela Puzik. Potem okazało się, że konkurencja nie zrezygnowała. - Oni mają lepszy układ wsi. Wszystkie domy wzdłuż głównej ulicy. Nie widać obejść gospodarczych. A u nas wszystkie drogi rozgałęzione. No i Krośnica zaczęła wszystko kilka lat wcześniej, ale szybko ich dogonimy! - zapewnia sołtys Kadłuba.
Wieś bardzo dobrze współpracuje z gminą. Laury nie przyćmiły codziennego zabiegania o ulepszanie otoczenia. Teraz mieszkańcy planują wybudowanie sali gimnastycznej przy szkole. Choć na razie dysponują jedynie działką, rada sołecka nie zraża się i poszukuje pieniędzy. Z badań przeprowadzonych na terenie gminy wynika, że złotówka zainwestowana w Kadłubie zwraca się teraz sześciokrotnie. A w niektórych przypadkach nawet więcej razy. Za pieniądze z drugiej nagrody społeczność wsi wybudowała mostek. Z wcześniejszego kosztorysu gminy wynikało, że powinien on kosztować 40 tysięcy złotych. W czynie społecznym zrobili go za sześć. Przed przystąpieniem do konkursu z jednej złotówki mieszkańcy Kadłuba robili dwie albo trzy.

Przedstawiciele komisji konkursowej, mówiąc o Krośnicy, podkreślają wieloletnią tradycję wspólnej pracy i aktywność mieszkańców. - Tamtejszej społeczności przewodzi bardzo silna grupa liderska, która mocno angażuje wszystkich ludzi - mówi Ryszard Wilczyński, pełnomocnik zarządu województwa ds. programu odnowy wsi i jego pomysłodawca. - Wydaje mi się jednak, że sąsiedzkie wsie mają problemy w zaakceptowaniu pozycji lidera. Szkoda, bo mogłyby czerpać naprawdę dobre wzorce. Czasami bywa tak, że zbytnia pewność nie przyciąga sojuszników.
Aktywność grupy liderów z Krośnicy została doceniona w tym roku przez "NTO". Zostali oni wyróżnieni złotą spinką w kategorii samorząd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska