Wybory parlamentarne 2019. Plan PiS na przejęcie regionu. Pomoc tylko dla "współpracujących"

Opolski PiS uzyskał w minionych wyborach pięć mandatów poselskich. Ale w istocie tylko dwa z nich przypadły osobom należącym do tej partii - Violetcie Porowskiej i Katarzynie Czocharze. Pozostałe wzięli przedstawiciele partnerów PiS - Kamil Bortniczuk i Marcin Ociepa z Porozumienia i Janusz Kowalski ze środowiska Solidarnej Polski.

Od polityków prawicy słyszymy, że frakcje Porowskiej, Kowalskiego, Bortniczuka i Ociepy - choć zamierzają walczyć o wpływy w regionie - chcą się szybko poukładać.

- Z ludźmi Czochary nikt się specjalnie nie zamierza układać. Ta frakcja powinna być szybko zmarginalizowana. Podobny los czeka opcję Sławomira Kłosowskiego. Porządek jest konieczny, jeśli chcemy osiągnąć cel, jakim jest przejęcie sterów w regionie - wskazuje jeden z działaczy.

Jak PiS chce to osiągnąć? Na celowniku na pewno znajdzie się urząd marszałkowski, a więc koalicja KO-MN-PSL. To było zresztą widoczne w kampanii wyborczej, w której prawica biła we władze regionu w temacie zamknięcia SOR w Szpitalu Wojewódzkim w Opolu czy sprzedaży dawnego sanatorium w Suchym Borze. Cel to zdobycie przewagi w sejmiku.

PiS spróbuje też namieszać w środowisku Mniejszości Niemieckiej. W pewnych przedstawicieli tej formacji prawica na pewno będzie biła - w tych, którzy chcą utrzymania współpracy MN z KO. Ale z tymi, co skłaniają się ku prawicy spróbuje wszystko budować relacje. Dla jednych będzie kij, dla innych marchewka.

Tą marchewką mają być obietnice wsparcia na poziomie centralnym w rozwiązywaniu problemów samorządów. Takie deklaracje pojawiały się w nieoficjalnych rozmowach w kampanii. Nie tylko z samorządowcami z MN, ale i z tymi niezależnymi.

Prawica chce też zdobyć władzę w tych miastach regionu, gdzie nie rządzą ludzie PiS bądź osoby z tą partią kojarzone. W grę wchodzą m.in. Kędzierzyn-Koźle, Otmuchów czy Paczków. Jednocześnie planowane jest wzmacnianie tych samorządów, gdzie u sterów są już ludzie prawicy - Brzegu, Namysłowa i Nysy.

- Te miasta mogą liczyć na realizację dużych projektów z rządowym wsparciem. Z kolei ci, co współpracować nie zechcą, muszą się liczyć z tym, że taką pomoc będzie im uzyskać trudniej - słyszymy w obozie PiS.

Specyficzna w tym wszystkim jest sytuacja Opola. Prezydentowi Arkadiuszowi Wiśniewskiemu do tej pory w miarę dobrze układała się współpraca z obozem prawicy, pomijając tarcia w ubiegłorocznej kampanii samorządowej. Dzięki temu miasto pozyskiwało centralne dofinansowanie dużych drogowych inwestycji.

- Ale fakt, że w kampanii wrzucał do sieci zdjęcia z Tomaszem Kostusiem z KO czy Piotrem Woźniakiem z SLD opatrzone pochwalnymi komentarzami go dyskredytuje. I może oznaczać, że Opolu nie będzie już łatwo pozyskiwać dotacji - twierdzi polityk prawicy.

Co na to ratusz? - Wygląda to na żale sfrustrowanego polityka, który o podobne poparcie zabiegał i go nie otrzymał. Grożenie miastu i jego mieszkańcom jest co najmniej niestosowne. Można na tym tylko stracić, a nie zyskać – mówi Katarzyna Oborska-Marciniak, rzecznik urzędu.

- Takie deklaracje przerażają, świadczą o autorytarnych zapędach PiS. To dowód na to, że prawica dąży do totalnego upolitycznienia samorządów i uzależnienia ich od władz centralnych - mówi Tomasz Kostuś.

- Próba karania prezydenta miasta za spotkanie z parlamentarzystą z opcji, która nie jest u władzy to przykład niezwykłej małostkowości konkurentów politycznych - uważa poseł Koalicji Obywatelskiej.