Wyjazd z Ujazdu

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Mieli rozruszać lokalną gospodarkę, stworzyć tysiące miejsc pracy i zmienić życie wielu ludzi. Samorządowcy stawali na głowie, żeby ich tu zatrzymać, mimo to inwestorzy wybrali inne miejsce do budowy swoich fabryk. Dziś ludzie zastanawiają się dlaczego.

Jest takie miejsce na Opolszczyźnie, gdzie zagraniczne koncerny mają stworzone wręcz wymarzone warunki do inwestowania. W gminach Ujazd i Strzelce Opolskie przy autostradzie A4 rozciągają się setki hektarów gruntów uzbrojonych w wodę, prąd, gaz, a nawet wewnętrzne drogi.

Takie tereny w biznesowym slangu zwane są "greenfieldami" i stanowią łakomy kąsek dla zagranicznych firm. Choć wszystko wydaje się zapięte na ostatni guzik, a już dwóch potężnych inwestorów rozważało tu budowę swoich fabryk - konkretnie Mercedes i Volkswagen - to z jakichś powodów ostatecznie nie zdecydowali się tu zostać... W ten sposób rozpłynęły się marzenia burmistrzów o inwestorze, który niczym rycerz na białym koniu mógłby szybko rozprawić się z bezrobociem, biedą, ucieczkami młodych ludzi za granicę.

Drony nad Warmątowicami

Przykład? Jest nim chociażby Volkswagen. Jesienią ubiegłego roku koncern motoryzacyjny z Wolfsburga wynajął doradców z Waszyngtonu, by znaleźli w Polsce dobre tereny pod budowę fabryki dostawczych crafterów. Te samochody dla Volkswagena produkował dotychczas Daimler, ale umowa między dwoma koncernami właśnie się kończy. W związku z tym trzeba znaleźć lub wybudować nową fabrykę dla tego modelu.

Amerykanie pierwsze swoje kroki skierowali do Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIiIZ) w Warszawie. Wymagania dotyczące terenów mieli ogromne: musiały rozciągać się co najmniej na 300 hektarach, być blisko autostrady, linii kolejowej oraz miały mieć dostęp do prądu, gazu i wody w przemysłowych ilościach.

Przedstawiciele koncernu zażyczyli sobie ponadto, by grunty można było łatwo odkupić od jednego właściciela (bez żmudnych negocjacji z wieloma podmiotami) oraz można było je włączyć w przyszłości do specjalnej strefy ekonomicznej. W zamian zaoferowali, że zatrudnią w nowej fabryce około 2 tys. pracowników.

Szybko się okazało, że w Polsce jest najwyżej kilka miejsc, które spełniałyby wszystkie wymogi. Jedne z nich znajdują się w naszych Warmątowicach pod Strzelcami Opolskimi i to właśnie tam agencja PAIiIZ skierowała Amerykanów.

Przyjazd doradców Volkswagena na Opolszczyznę był trzymany w ścisłej tajemnicy do samego końca. Burmistrz nie mógł ujawnić żadnych szczegółów ze spotkania, a urzędnicy, choć brali udział w przygotowaniach do przyjęcia gości, sami niewiele wiedzieli o wizycie.

Trudno było jednak zachować w tajemnicy spotkanie, które odbyło się na środku pola pod Warmątowicami - rolnicy, którzy widzieli burmistrza w asyście kilkunastu osób w garniturach, od razu się domyślili, że przyjechał ktoś bardzo ważny. W tych przekonaniach utwierdziły ich drony latające po niebie, które dla Amerykanów fotografowały okolicę. Wieści o tym, że ziemią pod Strzelcami Opolskimi interesuje się duży inwestor, szybko się rozeszły. A agencje prasowe niedługo potem podały, że chodzi właśnie o Volkswagena. To rozbudziło nadzieje mieszkańców, że lokalna gospodarka wreszcie ruszy z kopyta.

Nadzieja odjeżdża

Doradcy z Ameryki byli w Strzelcach Opolskich łącznie dwa razy. Burmistrz Tadeusz Goc wraz z całym urzędem stawali na głowie, żeby przekonać ich, że to właśnie tutaj jest najlepsze miejsce na świecie do inwestowania.

Ściągnęli na pola podnośnik, który wyniósł gości na górę, by mogli lepiej zobaczyć okolicę. A gdy goście zażyczyli sobie badanie gruntu, gmina zleciła specjalistyczne wiercenia i po kilku dniach dostarczyła wyniki. Choć dostali wszystko, o co prosili, to po ostatniej wizycie kontakt w zasadzie się urwał. To oznaczać może tylko jedno: teraz negocjują warunki inwestycji w zupełnie innym miejscu.

Potwierdzeniem tej tezy są ostatnie doniesienia gazety "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Dziennikarze dotarli do informacji, z których wynika, że Volkswagen zdecydował się wybudować swoją fabrykę pod Poznaniem. Ta decyzja będzie oficjalnie ogłoszona najprawdopodobniej w marcu br., na specjalnej konferencji, którą szykuje zarząd firmy.

Burmistrz Tadeusz Goc nie ma złudzeń, że inwestor odezwie się w najbliższym czasie.
- Bo decyzje o tak potężnych inwestycjach wcale nie zapadają tutaj na dole, gdzie my działamy, a na szczeblu centralnym - uważa Goc. - Poza wizją lokalną i rozeznaniem terenu firma negocjuje warunki inwestycji z politykami najwyższego szczebla. Oczekuje ulg i wsparcia, a o ostatecznej lokalizacji często decyduje lobby polityków. My takiego wsparcia niestety nie dostaliśmy.

Sytuacja z Volkswagenem co do joty przypomina negocjacje z 2008 roku, kiedy terenami po sąsiedzku interesował się Mercedes. Uwagę niemieckiego inwestora zwróciła wtedy strefa gospodarcza w gminie Ujazd, która działa pod Olszową, tuż obok autostrady A4. Grunty w tym miejscu wydawały się idealne z racji uzbrojenia w prąd, wodę, gaz, kanalizację i wewnętrzne drogi.

- Mimo to koncern zdecydował się odjechać na Węgry, bo politycy zaproponowali tam po prostu lepsze warunki w postaci wysokich ulg - wspomina Tadeusz Kauch, burmistrz Ujazdu.

Obaj samorządowcy dodają, że znacznie łatwiej pozyskać jest im inwestorów średniej wielkości, którzy tworzą miejsca pracy dla 50-300 osób, bo tam czynnik polityczny nie ma większego znaczenia. Na dowód tego jednym tchem wymieniają firmy, które przyciągnęli w ostatnich latach. W gminie Ujazd są to m.in.: FM Logistic,Pol-Mag i Haba-Beton, a w Strzelcach Opolskich: Kronospan, Pearl Stream i Coroplast. Część z nich już daje pracę setkom mieszkańców, a część jest w budowie i ruszy z produkcją w tym roku.
Nie będzie komu pracować?

- Ale powodów, dla których Opolszczyzna wciąż nie zdobyła potężnego inwestora, który postawiłby przysłowiową kropkę nad i, jest więcej - dodaje Kauch. - W przyciąganiu nowych firm nie pomaga nam trudna sytuacja demograficzna. To, że rodzi się obecnie najmniej dzieci w historii regionu, dla szefów firm jest sygnałem, że w przyszłości może być trudniej o ludzi do pracy, a przecież ich inwestycje wymierzone są na wiele lat. Choć te akurat obawy uważam za przesadzone, bo w samym powiecie strzeleckim mieszka ponad 60 tys. mieszkańców, a bliskość Kędzierzyna-Koźla i Gliwic sprawia, że pracownicy zawsze się znajdą.

Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że na Opolszczyźnie wyjątkowo dużo osób pracuje za granicą. Wyjechali tam, bo tutaj nie mogli znaleźć odpowiednio płatnego zajęcia. Biznes się do nas nie pcha, bo inwestorzy boją się, że nie znajdą na Opolszczyźnie rąk do pracy, a skoro nie ma pracy, to i nie ma pracowników.

Pokutujemy za lata 90.

Co ciekawe, problemów ze ściągnięciem dużych inwestorów nie mają samorządowcy z woj. śląskiego. Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna, która postrzegana jest jako najbardziej dynamiczna w kraju, ma wręcz odwrotny problem. Chętnych do budowania zakładów w tamtych rejonach jest tylu, że strefie kończą się tereny i brakuje dla nich miejsca. Wbrew pozorom wpływ na to miał nie tylko fakt, że Katowice wraz sąsiednimi miastami tworzą potężną aglomerację.

Dr Witold Potwora, ekonomista z Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Opolu, uważa, że na Opolszczyźnie mogło być podobnie, gdyby władze województwa nie przespały możliwości, jakie zrodziły się jeszcze na początku lat 90.:
- Mogła wtedy powstać Opolska Specjalna Strefa Ekonomiczna, ale nie została utworzona, bo władzom zabrakło determinacji... - tłumaczy Potwora. - Dziś ponosimy tego koszty.
Samorządowcy musieli się podłączyć do stref, które powstały po sąsiedzku, np. katowickiej i wałbrzyskiej. W efekcie, jeżeli pojawia się inwestor w tej części kraju, to zawsze jesteśmy drudzy w kolejce, bo zarząd stref w pierwsze kolejności promuje tereny we własnym województwie. Dopiero jeśli nie jest w stanie sprostać wymaganiom inwestora, podsyła go nam.

Nie tracą nadziei

Choć Opolszczyźnie wciąż nie udało się ściągnąć koncernu pokroju Volkswagena czy Mercedesa, samorządowcy są dobrej myśli.

- Skoro trafili już do nas dwa razy, to znaczy, że nasze tereny są dobrze rozreklamowane i wreszcie ktoś duży się u nas zatrzyma - przekonuje burmistrz Goc.

Tadeusz Kauch dodaje, że tak to już jest w biznesie: trzeba zachęcać do skutku. - Z własnego doświadczenia wiem, że na 20 zapytań ze strony firm udaje się przekonać do inwestycji najwyżej jednego, dwóch.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska