Gminna droga do Europy

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
Victoria Początek (z lewej) i Agnieszka Nawara przygotowują lekcje o Unii Europejskiej, które poprowadzą w Zespole Szkół w Ozimku.
Victoria Początek (z lewej) i Agnieszka Nawara przygotowują lekcje o Unii Europejskiej, które poprowadzą w Zespole Szkół w Ozimku.
Mają przekonanie do Unii i wiele zapału, by to przekonanie nieść pod strzechy. Brakuje im materiałów informacyjnych, dostępu do telefonu i internetu.

1 marca w całej Polsce rozpoczęły działalność gminne punkty informacji europejskiej. To jeden z elementów - obok spotkań obywatelskich - rządowej strategii kampanii przedreferendalnej. Projekt nazywa się "Moja gmina w Unii Europejskiej". Zgodnie z porozumieniem zawartym w styczniu między ministrem ds. referendum, Lechem Nikolskim, a ministrem gospodarki, pracy i polityki społecznej, Jerzym Hausnerem, w całym kraju na staż absolwencki trafiło do punktów informacyjnych blisko 5 tysięcy młodych ludzi, którzy po zakończeniu studiów nie mogli znaleźć pracy. Wytypowały je powiatowe urzędy pracy w porozumieniu z władzami gminnymi. Akcja objęła 95 proc. gmin. Statystycznie wypadło po dwóch stażystów na gminę.

- To powinni być tacy europejscy asystenci wójta, samorządu czy społeczności lokalnej tej gminy, którzy mieliby możliwość i wiedzę, by na miejscu rozmawiać i o Polsce w Unii Europejskiej, o warunkach polskiego członkostwa, i o różnych sprawach związanych z szansami i możliwościami dla ludzi, firm, zakładów - mówił minister Lech Nikolski na styczniowym posiedzeniu Narodowej Rady Integracji Europejskiej.
- Na Opolszczyźnie jedynie w gminie Olesno nie uruchomiono punktu informacji europejskiej - mówi Violetta Porowska, szefowa wojewódzkiego Biura Integracji Europejskiej. - Do pozostałych gmin trafiło 138 stażystów.
Podstawowym zadaniem absolwentów zatrudnionych w urzędach gminnych jest nie agitacja, ale informacja. Mają aktywnie pośredniczyć pomiędzy różnymi instytucjami i organizacjami pozarządowymi wyspecjalizowanymi w udzielaniu informacji a mieszkańcami danej gminy. Mają też katalogować pytania i opinie na tematy dotyczące integracji Polski z Unią Europejską oraz przesyłać je do biur integracji europejskiej przy urzędach wojewódzkich. Mają być pośrednikami w docieraniu do informacji i organizatorami spotkań informacyjnych, a nie ekspertami.

Kandydaci do niesienia europejskiej wiedzy między polski lud nie mieli zresztą szansy, by stać się ekspertami. Niewielu z nich wcześniej interesowało się sprawami Unii. Większość po raz pierwszy zetknęła się z tymi zagadnieniami podczas króciutkiego szkolenia. W Opolu trzydniowy maraton szkoleniowy odbył się pod koniec lutego. Omówiono podczas niego dwanaście podstawowych zagadnień, takich jak historia Wspólnoty Europejskiej, instytucje unijne, wspólna polityka rolna, polityka społeczna i zatrudnienie, kwestie dotyczące małych i średnich przedsiębiorstw w Unii. Na każdy temat poświęcono dwie godziny.
28 lutego, w piątek, zakończyli szkolenie. Weekend mieli na ochłonięcie, a w poniedziałek 3 marca rozpoczęli swoją misję.
- Przez pierwsze dni byłam przerażona - mówi Aldona Jeżewska, absolwentka budownictwa na Politechnice Opolskiej, która trafiła do Chrząstowic. - Nie mieliśmy żadnych materiałów informacyjnych. Warszawa opóźnia ich dostarczenie. Bałam się, że jak ktoś przyjdzie, nie będę w stanie mu pomóc.
- Materiałów rzeczywiście nie ma - mówi Violetta Porowska. - Za ich dystrybucję odpowiada Urząd Komitetu Integracji Europejskiej. Z tego, co wiem, to jeszcze nie rozstrzygnięto przetargu. Młodym stażystom radzę monitować centralę, a póki co, kserować te materiały, które jeszcze są dostępne. Sama też tak robię.
Na szczęście w pierwszych dniach do punktu w Chrząstowicach nikt nie przyszedł. Potem Aldona z kolegą, Bartoszem Ledwigiem, wyszarpali jakieś ulotki i cd-rom-y z Domu Europejskiego w Opolu i już mogli spokojnie czekać na żądnych wiedzy o Unii mieszkańców gminy. Pojawiła się właścicielka szkółki krzewów ozdobnych z pytaniem, jak ona się wpasuje z tą szkółką w Unię. Młodzi konsultanci europejscy umówili ją na rozmowę ze specjalistą w ośrodku doradztwa w Łosiowie. Druga pani, przedszkolanka z Dańca, pytała o gry i zabawy dla maluchów, bo od września chciałaby dzieci edukować proeuropejsko.
Punkt w Chrząstowicach mieści się w gminnej bibliotece. Jego historia jest znacznie dłuższa niż rządowa inicjatywa. Punkt powstał już trzy lata temu i był pierwszą taką placówką na Opolszczyźnie. To efekt działań stołecznej Fundacji Edukacji Ekonomicznej, która doprowadziła wówczas od otwarcia ponad stu takich punktów w całym kraju. Chrząstowicka biblioteka dobrze się do tego nadawała, bo miała komputer i dostęp do internetu. Teraz w komputerze "coś się psuje" i dostępu do internetu nie ma. Chwilowo. Pani Aldona siedem cd-rom-ów przejrzała więc na domowym sprzęcie. Jakby przyszedł ktoś ze szczegółowym pytaniem, to wie, gdzie ma szukać informacji. Również maleńki pokoik między regałami książek, z dwoma stolikami i garścią kolorowych ulotek Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej to tymczasowa siedziba punktu.
- Mamy tu siedzieć do końca miesiąca - mówi Aldona. - Potem obiecano nam przeprowadzkę do urzędu gminy. Tam mają być lepsze warunki, z komputerem.
Na razie Aldona i Bartosz opracowali "scenariusz działalności". Punkt pierwszy - organizacja - został już odkreślony. Przed nimi nawiązanie kontaktu z sołtysami z gminy i zorganizowanie punktów zbierania pytań o Unię i spotkań informacyjnych. Od gminy mają obiecaną gablotę, gdzie będą zamieszczać różne informacje. Planują też spotkania z dziećmi w szkołach, artykuły w lokalnej gazecie.
- Chcemy wychodzić do ludzi. Jestem dobrej myśli - zapewnia Aldona.

Aldona Jeżewska w tej bibliotece niewiele znajdzie książek o Unii. Wciąż brakuje jej materiałów informacyjnych.

W gminnym punkcie informacji europejskiej w Ziomku jest jak w pudełeczku. Ślicznie, schludnie, kolorowo. Na stoliku pod ścianą piętrzą się kupki ulotek przywiezionych z Opola. Na ścianie duża barwna mapa Europy, żółte i niebieskie baloniki. Fotografie flag krajów unijnych i plakat reklamowy traktatu z Maastricht, Agnieszka Nawara i Victoria Początek ściągnęły z internetu. Z domowego komputera, bo ten w ich miejscu pracy na razie tylko jest. Lada moment ma też zacząć działać, jak przyjdzie pan fachowiec i podłączy odpowiednie druciki. Lada moment ma też być telefon. Na razie, jak ktoś dzwoni do punktu informacji, to pani portierka z pomieszczenia vis-?-vis macha do dziewczyn przez okienko i one biegną porozmawiać.
Dziewczyny są pełne energii. Agnieszce - romanistce po Uniwersytecie Wrocławskim i Victorii - absolwentce opolskiej filologii rosyjskiej z polską, mocno już dokuczyła bezczynność bezrobotnych.
- Jak człowiek z dobrym dyplomem siedzi w domu, to zaczyna się zastanawiać, czy wszystko jest z nim w porządku - mówi Agnieszka.

Wszyscy stażyści w punktach informacji europejskiej pracują za "sto procent bezrobotnego", czyli jakieś 450 zł na rękę. To samo dostawaliby leżąc do góry brzuchem, ale zgodnie powtarzają, że lepiej na te pieniądze zarobić. Nawet jeśli - jak Aldona, dojeżdżająca do Chrząstowic z Opola - muszą połowę wydać na bilety autobusowe. Mimo to, uważają, lepiej pracować. To dobre dla psychiki i dla doświadczenia, jakie - w co nie wątpią - w ciągu tych kilku miesięcy zdobędą.
Krzysztof Koźlik, kierownik referatu integracji europejskiej i ochrony środowiska w Urzędzie Miasta i Gminy w Ozimku, bardzo chwali Agnieszkę i Victorię.
- To bardzo aktywne, ambitne i samodzielne dziewczyny - mówi. - Świetnie się zorganizowały. Same urządziły biuro. Mają wiele ciekawych pomysłów.
Zaplanowały cykl lekcji o tematyce unijnej dla uczniów Zespołu Szkół w Ozimku. We wtorek poprowadziły pierwsze zajęcia. Chcą też zorganizować uczniowskie prareferendum i konkurs plastyczny, ale gmina nie ma pieniędzy na nagrody, więc nie wiadomo, czy to się uda.
Dla dorosłych też zorganizują cykl spotkań środowiskowych. Z kim i w jakim zakresie, to będzie wiadomo po spotkaniu obywatelskim z udziałem specjalistów rządowych, które jest zaplanowane na 14 kwietnia. Takie spotkania, które stażystom pomogą zorientować się w potrzebach ludzi na ich terenie, będą organizowane we wszystkich gminach.
W pierwszym tygodniu przez biuro Agnieszki i Victorii przewinęło się już piętnaście osób z różnymi pytaniami. Przychodzili głównie rolnicy i właściciele niedużych firm. Pytali o renty strukturalne, trwałość umów zawartych przed wstąpieniem do Unii. Odwiedziła je kobieta, która chciałaby założyć fundację przeciw przemocy w rodzinie i mężczyzna, który prosił o materiały o Unii dla syna na maturę.

- Najwięcej jest pytań o pieniądze, o dopłaty bezpośrednie do rolnictwa - mówi Victoria. - I z tym mamy pewien problem, bo zasady znamy, ale rolnicy najczęściej chcą się dowiedzieć konkretnie, ile dostaną. Kiedy unikamy podawania kwot, uważają, że czegoś nie wiemy albo kręcimy. Gdy padają przykładowe kwoty, oni traktują to jako obietnicę i gwarancję.
- Czujemy się potrzebne - zapewnia Agnieszka. - Ludzie często mają zupełnie mylne wyobrażenie o Unii. Nierzadko nie wiedzą nawet, kiedy odbędzie się referendum i na kiedy jest planowane rozszerzenie.

Ich koleżanka w niedalekim Kolonowskiem jeszcze nie wie, czy ludzie mają jakieś pojęcie u Unii czy nie, bo na razie nikt do niej nie zajrzał. Nawet największy gminny eurosceptyk, o którym usłyszała od pań z urzędu.
Anna Okoń, 23-letnia absolwentka opolskiej inżynierii środowiska z dyplomem licencjackim (obecnie kontynuuje studia magisterskie), z racji wykształcenia sporo wie o sprawach ekologii w Unii. Reszta wiedzy zapisana jest na połowie zeszytu ze szkolenia. Żadnych ulotek ani materiałów informacyjnych, obiecanych na szkoleniu, nie otrzymała. Dostała za to w Urzędzie Miasta i Gminy w Kolonowskiem puste biurko po kadrowej, która jest na dłuższym urlopie. Ma też dostęp do internetu - w pokoju obok.
- Tam, dalej - macha ręka w kierunku jakiegoś pomieszczenia za otwartymi drzwiami.
Anna pracuje w punkcie sama. Była jeszcze jedna dziewczyna, ale ledwo się pokazała, dostała pracę, taką prawdziwą, i podziękowała. Innych chętnych nie ma, bo w Kolonowskiem nie ma też za wielu absolwentów. Owszem, na początku zgłosiło się sporo osób. Myśleli, że to normalna robota, na etacie. Poszła nawet plotka, ze płacą 3 tysiące zł, więc ludzie gotowi byli rzucać dotychczasową pracę. Potem jednak wszystko się wyjaśniło i już nikt nie był zainteresowany.
Na razie Anna przygotowuje spotkanie popularyzatorskie z mieszkańcami gminy, które odbędzie się 1 kwietnia. Wydrukowała ponad tysiąc ulotek-zawiadomień. Gmina na szczęście dała na to pieniądze i pozwoliła rozwieźć ulotki służbowym autem po sklepach i szkołach. Na odwrocie ulotki jest też miniankieta z dwoma pytaniami - o udział w spotkaniu i o najbardziej interesujące mieszkańców zagadnienia, dotyczące wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Wypełnione ulotki można wrzucać do unijnych skrzynek.
Anna pokazuje kartonowe pudełko, jak po butach, oklejone kolorowym papierem i zszyte biurowym zszywaczem. To jest właśnie "unijna skrzynka". Przez wąski otwór w wieczku można wcisnąć ulotkę.
- Sama zrobiłam dziesięć takich pudełek - mówi.
Już stoją w gimnazjum w Kolonowskiem, szkołach podstawowych w Staniszczach Wielkich i Małych oraz w sali posiedzeń urzędu.
- To obrotna dziewczyna i taka obcykana we wszystkim - chwali ją Magda Stryczek z referatu kultury. Biurko referatu przylega do biurka kadrowej, czyli aktualnie do gminnego punktu informacji europejskiej.
Mimo uznania dla przedsiębiorczości Anny pani Magda dziwi się jednak trochę całemu przedsięwzięciu.
- Po co ona ma się tak pocić przy tych pudełkach i ulotkach? Wszystko powinna dostać. Foldery i gadżety.
Anna zamierza jeszcze rozesłać sto imiennych zaproszeń do gminnej elity społeczno-kulturalno-gospodarczej. Zrobi również piętnaście plakatów i rozwiesi na tablicach informacyjnych w całej gminie. Zrobi wszystko, żeby ludzie dowiedzieli się o tym spotkaniu 1 kwietnia.
- Na razie mam cel, więc go realizuję - mówi. - Co będzie dalej? Nie mam pojęcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska