Ławki do wynajęcia

Anita Koszałkowska
Mężczyźni wybierają tylne ławki. Kobiety wolą siedzieć z przodu. Stąd lepiej widać. I księdza, i sąsiadów.

Zwyczaj wykupywania miejsc w kościelnych ławkach na Opolszczyźnie pamięta czasy naszych dziadów i pradziadów. Wtedy, w dobie niewielkich kościółków i zdecydowanie większej liczby wiernych, był zaszczytem. Nie każdy mógł mieć swoje miejsce. To był splendor. W ławkach zasiadały głowy rodów, najczęściej sędziwi panowie i panie.
Dziś zwyczaj kultywuje już niewiele parafii. Miejsca przejmują kolejne pokolenia. A karteczki z nazwiskami wciąż zdobią kościelne ławki.

W Polskiej Nowej Wsi stary, drewniany kościółek z XVII wieku wybudowano z myślą o 45 duszach - tak podają źródła. W dużej parafii mieć w nim swoje własne miejsce to był nie lada wyczyn. Dziś w nowej świątyni jest jeszcze kilkanaście rodzin, które przejęły miejsca od swoich przodków. Nie zrzekną się ich nigdy, a kiedyś przejmą je ich dzieci.
W 1950 roku wieś zaczęła budować nowy, murowany kościół. Po trzech latach odbyło się jego poświęcenie. Do księdza proboszcza od razu ustawiły się kolejki parafian. Trzeba było przecież wykupić nowe miejsca. Żeby tradycji stało się zadość. Dziś 340 parafian wykupiło dla siebie miejsca. Na msze przychodzi dwa razy więcej, ale miejsca tu dość. Każdy znajdzie je dla siebie w bocznych nawach.

Helga Liszka już 36. rok siada w tym samym miejscu. - Kiedy byłam 21-letnią dziewczyną, dostałam to miejsce od ówczesnego proboszcza w nagrodę. To był zaszczyt. Ja, taka młoda, mam swoje miejsce wśród starszych ludzi. A kościół pękał wtedy w szwach.
W każdą niedzielę siada w dziesiątej ławce. Wszystko stąd widzi: ołtarz w całej okazałości i proboszcza. - Mogłabym być niewidoma, a i tak bym tu trafiła. Jakoś tak mnie ciągnie w to miejsce - mówi. - Dla mnie to rezerwowanie ławek to wyraz kultury. Człowiek wie, że ma swoje miejsce, spokojnie przychodzi na mszę, nie musi szukać wolnej ławki - dodaje.

Z dziada pradziada ławkę odziedziczył także Joachim Przywara. - W starym kościele to był zaszczyt, w nowym wyraz pragmatyzmu. Po to są ławki, by je zajmować - przyznaje. Miejsce, w którym siedzi, wybrał jeszcze jego ojciec, a pan Joachim nie ośmieliłby się nigdy go zamienić na inne. - Mam satysfakcję, wiem, że nikt mnie stąd nie wyrzuci - dodaje.
Choć nie raz było i tak, że przyjezdni wierni, nie znający zwyczajów, zajmowali miejsce już wcześniej wykupione. - O nie, nie. Na pewno nikogo nie wypraszamy. Kościół jest duży, można usiąść gdzie indziej - zapewniają parafianie.Ksiądz proboszcz Stanisław Wąsik, który przyszedł na parafię przed 13 laty, chciał zrezygnować ze zwyczaju. Ale ludzie powiedzieli twardo: nie. - Więc kontynuuję to do dziś. Mimo że parafia zmniejszyła się o 40 procent. Sporo ludzi wyjechało na Zachód, w kościele zrobiło się luźniej - mówi.
Nie wszyscy jednak ze swoich miejsc zrezygnowali. - Mamy rodziny, które przyjeżdżają do Polski tylko na pół roku i też wykupują ławki. Chcą być pewni, że jak już tu będą, to nikt im miejsca nie zajmie - dodaje ksiądz, któremu zwyczaj przysporzył nieco pracy.
W wielkim zeszycie ksiądz narysował tabelki. Jedna tabelka to jeden rząd w kościele. W rubryki wpisał nazwiska parafian, by wiedzieć, gdzie kto siedzi, i odnotować wpłatę za miejsce. - To symboliczna opłata, dziesięć zł rocznie. Pieniądze idą na ogrzanie kościoła. Choć nie zawsze wystarczają, czasem trzeba robić dodatkowe zbiórki - mówi proboszcz.
Podczas niedzielnych mszy i kościelnych świąt komplet jest w ostatnich ławkach. Te upodobali sobie mężczyźni. Nie pchają się do przodu. Kobiety bądź małżeństwa wolą siedzieć bliżej ołtarza. Choć i tu czyhają pewnie niebezpieczeństwa. Jak się człowiek spóźni, to cały kościół widzi, a i ksiądz z ambony dostrzeże.
- Specjalnie to ja się nie przyglądam, nie spamiętam, gdzie kto siedzi - twierdzi proboszcz. - No, jak kogoś znanego nie ma, to zauważę.

W Krasiejowie parafianie wykupują ławki od 1911 roku. W niedzielę w kościele jest komplet. Ludzie z rodzinnego przyzwyczajenia dbają o rezerwacje miejsc. - Zwłaszcza starsi, młodszym już na tym tak bardzo nie zależy - mówi proboszcz Alojzy Malcherek.
W krasiejowskim kościele jednak przywiązuje się wagę do tradycji. Kobiety zajmują lewą nawę, mężczyźni prawą. - I już tradycyjnie mężczyzna nigdy nie usiądzie tam, gdzie panie. No, może czasem, gdy przyjdzie na mszę z żoną - opowiada Elżbieta Cichoń, która przed 20 laty ławkę odziedziczyła po swojej ciotce. - Nigdy jej nie zamienię na inną i przypilnuję, by moje córki także kiedyś tu siedziały - mówi.

Tabliczkę z nazwiskiem pani Elżbiety przybito w szóstym rzędzie. Bardzo blisko ołtarza. - Dla mnie to zaszczyt, czuję się bliżej Boga, mam w kościele swoje miejsce - mówi. Na wszelki wypadek pani Elżbieta zarezerwowała sobie miejsce na dwóch mszach. Gdy nie zdąży na ranną, biegnie na sumę. I zawsze jest spokojna. Przecież w kościele czeka na nią prywatne miejsce.
- Dla mnie, osoby wierzącej, to bardzo ważny i dobry zwyczaj. Siedzę obok znajomych mi osób, z którymi zawsze się witam przed zajęciem miejsca, a gdy ksiądz przekazuje znak pokoju, i ja podaje im rękę. To zbliża - twierdzi. - A ponadto przestajemy być bezosobowi. Wiem, kto siedzi przede mną, kogo nie ma dziś na mszy. Pamiętam starszą panią, każdej niedzieli modliła się obok mnie. Nagle przestała przychodzić na msze. Dowiedziałam się, że nie przeżyła operacji. Pewnie nie zainteresowałabym się nią, gdybyśmy za każdym razem siedziały w różnych miejscach. Człowiek nie spamiętałby tyle twarzy - mówi.
10 zł rocznie za każde miejsce to niewiele. Każdego roku około 500 wiernych wykupuje dla siebie miejsca. Kościół potrzebuje ostatnio sporo grosza. Remont barokowych ołtarzy pochłania krocie. - Chcemy mieć piękny i ciepły kościół, to musimy go wspomagać. To normalne - dodaje Elżbieta Cichoń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska