Mieszkańcy nie chcą wielkiej biogazowni. Inwestor przekonuje, że dla środowiska to same plusy

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Protest mieszkańców przeciwko biogazowni pod Urzędem Miasta w Nysie
Protest mieszkańców przeciwko biogazowni pod Urzędem Miasta w Nysie Anna Grudzka Gryglas
Na południowej Opolszczyźnie mają powstać dwie wielkie biogazownie w Domaszkowicach koło Nysy i w Wierzbcu pod Prudnikiem. Możemy być potęgą w biometanie, ale czy to będzie korzystne dla środowiska?

Do takich inwestycji chyba musimy się przygotować, tak jak do powstających wokół nas wiatraków czy farm fotowoltaicznych. Za kilkanaście lat biogazownie w Polsce mają produkować nawet kilkanaście procent energii elektrycznej. Takie zapowiedzi słychać ze strony rządzących. W terenach rolniczych, których na Opolszczyźnie nie brakuje, siłą rzeczy może być ich więcej. Czy jest się więc czego obawiać?

Roczny przerób - 170 tysięcy ton substratu

Biogazownia rolnicza biometanowa w Domaszkowicach ma powstać na 3 hektarowej działce w bezpośrednim sąsiedztwie regionalnego składowiska odpadów. Inwestorem jest firma BZK Energy z Warszawy, która już kupiła teren i sfinansowała opracowanie raportu oddziaływania inwestycji na środowisko. Teraz czeka na decyzję burmistrza Nysy w sprawie decyzji środowiskowej dla biogazowni.

Jak wynika z raportu środowiskowego, biogazownia w Domaszkowicach będzie się składać z 10 żelbetowych zbiorników fermentacji beztlenowej, każdy o pojemności do 10 tysięcy metrów sześciennych. Zbiorniki będą miały 8 metrów wysokości i 30 - 35 metrów średnicy. Obok powstanie też hala technologiczna oraz kontenery biurowe i socjalne. Będzie też instalacja do kogeneracji energii, na potrzeby samego zakładu.

Inwestor planuje, że rocznie biogazownia będzie przetwarzać do 80 tysięcy ton substratu typowego. To obornik, pomiot ptasi, kiszonka z roślin i słoma. Dodatkowo przerobi do 90 tysięcy ton substratu rozcieńczającego czyli gnojowicy bydlęcej lub od trzody chlewnej. Możliwe jest też stosowanie innych, bliżej nie określonych substratów (do 25 procent przerobu), pochodzących z rolnictwa czy przetwórstwa żywności, zgodnie z przepisami.

Na terenie biogazowni nie będzie magazynu na te substraty, wszystko przyjedzie samochodami ciężarowymi i cysternami (do 25 aut dzienne). Zognir z zamierzeniami ma być od razu ładowane do zbiorników, aby ograniczyć odór. Szczegółów technologicznych ie podano, a jest to jeden z etapów produkcji, który budzi społeczne obawy.

Zbiorniki fermentacyjne będą od góry zamknięte (taką technologię preferuje inwestor). Biogaz powstający w wyniku fermentacji będzie się zbierać pod specjalną membraną, z której rurociągami będzie kierowany do dalszej przeróbki, aż powstanie biometan o właściwościach podobnych do gazu ziemnego. Biogazownia w Domaszkowicach ma produkować rocznie do 3,5 tys. ton biometanu, który będzie zatłaczany rurociągiem do sąsiedniego Wyszkowa Śląskiego, gdzie znajduje się gazociąg Polskich Sieci Gazowych.

Rolnik sprzedaje gnój, kupuje nawóz

W biogazowni powstaną też inne produkty. Głównie chodzi o odpad czyli tzw. poferment, substancję która zostaje po fermentacji w zbiornikach. W Domaszkowicach ma powstawać rocznie 130 tysięcy ton pofermentu ciekłego, który będzie oferowany okolicznym rolnikom do nawożenia (wylewania) na polach. Poferment ciekły jest nawozem, według planów nieprzyjemne zapachy są w nim zredukowane o 80 – 90 procent w stosunku do gnojowicy.

Podobne właściwości nawozu będzie mieć ok. 30 tysięcy ton pofermentu stałego, który będzie pakowany w big bagi i sprzedawany. Powstanie też płynny dwutlenek węgla (CO2 - 30 tysięcy ton rocznie). Biogazownia chce go sprzedawać dla szklarni, bo ma dobre właściwości do rozwoju roślin, albo do przemysłu chłodniczego.

O budowę drugiej biogazowni w Wierzbcu pod Prudnikiem wystąpiła firma Greengas P.S.A. To zagraniczny inwestor, ale biogazownia będzie ściśle współpracować ze Stadniną Koni w Prudniku, która ma w powiecie prudnickim 2 tysiące hektarów upraw rolniczych i dużą hodowlę bydła.

Według założeń, przedstawionych przez Greengas, obiekt powstanie w pobliżu budynków hodowlanych stadniny, około pół kilometra od zabudowań wioski. Ma rocznie przerabiać do 50 tysięcy ton obornika zwierzęcego i 63 tysięcy ton gnojowicy (łącznie 110 tysięcy ton substratu), dostarczanego na bieżąco, bez potrzeby składowania. Gnojowica krowia z jałownika Stadniny Koni w Wierzbcu popłynie podziemnym rurociągiem bezpośrednio do pięciu żelbetowych zbiorników fermentacyjnych biogazowni o łącznej pojemności 4,5 tysiąca metrów sześciennych.

Obornik i gnojowica z innych zakładów hodowlanych będą dowożone do Wierzbca. W szczelnych zbiornikach odbywać się będzie fermentacja, a powstający biometan będzie skraplany w specjalnej instalacji. Instalacja ma rocznie produkować ok. 3,5 tysiąca ton skroplonego biometanu (10 ton dziennie), który będzie odwożony z Wierzbca cysternami do przewozu gazów, a potem zatłaczany do polskiej sieci gazowej, jako domieszka do gazu ziemnego.
Reszta suchej masy będzie przez firmę Greengas przerabiana na brykiety – ok. 8 tysięcy ton paliwa ekologicznego o kaloryczności 15 tysięcy megadżuli z kilograma (ok. 65 procent kaloryczności węgla). I to też trafi na lokalny rynek.

Czy to szkodzi ludziom i przyrodzie?

Biogazownie znajdują się na ministerialnej liście inwestycji, które potencjalnie mogą oddziaływać negatywnie na środowisko. Decyzje o środowiskowych uwarunkowaniach dla takich inwestycji wydaje wójt czy burmistrz danej gminy, po zasięgnięciu opinii miejscowej Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i innych urzędów. Wcześniej wójt lub burmistrz, w uzgodnieniu z tymi instytucjami precyzuje, jaki ma być zakres raportu i jakie należy wykonać badania, dla rzetelnej oceny wpływu inwestycji na środowisko. Zakres raportu powinien być zgodny z art. 66 ustawy z 2008 roku o udziale społeczeństwa w ochronie środowiska.

Firma BZK Energy wystąpiła do burmistrza Nysy o decyzję środowiskową 8 lutego tego roku. Pod koniec marca burmistrz na podstawie otrzymanych opinii określił zakres danych, wymaganych do umieszczenia w raporcie. Już 15 kwietnia inwestor przedstawił burmistrzowi gotowy raport oddziaływania biogazowni na środowisko.

- Inwestycja nie wykazuje negatywnego oddziaływania na zdrowie i życie ludzi - napisała w podsumowaniu autorka raportu dr hab. Alina Kowalczyk - Juśko. Odwrotnie. Jak wykazuje, biogazownia poprawi komfort życia i będzie miała pozytywny wpływ na klimat lokalny i ponadlokalny.

- Najgorszym rozwiązaniem dla środowiska jest odstąpienie od budowy biogazowni i utrzymanie obecnego stany - uważa autorka opracowania. Chodzi o to, że obecnie używane odpady naturalne - gnojowica, obornik, zostaną w biogazowni całkowicie wykorzystane i zneutralizowane.

Autorka raportu nie przewiduje także, aby jakieś uciążliwe zapachy dotarły do wioski Domaszkowice, której domy znajdują się o ok. kilometr wschód od terenu inwestycji. Nie przewiduje, aby dochodzący z biogazowni hałas urządzeń czy samochodów przekroczył dopuszczalne normy. Autorka nie widzi też ryzyka zniszczenia cennych siedlisk przyrodniczych. Według niej biogazownia nie wpłynie na jakość gleb, wód czy powietrza, a cały zakres oddziaływania inwestycji ogranicza się do 100 metrów wokół granic projektowanego zakładu.

Na samym końcu autorka raportu nie przewidziała też konfliktów społecznych, wywołanych planami budowy biogazowni. I akurat w tej sprawie grubo się pomyliła, bowiem mieszkańcy nie tylko Domaszkowic, ale też innych, sąsiednich sołectw od kwietnia konsekwentnie protestują przeciwko inwestycji. W całej gminie zebrali 2,5 tysiąca podpisów mieszkańców. Na razie wywalczyli tyle, że burmistrz Kordian Kolbiarz zapowiedział zwołanie w sierpniu specjalnej sesji rady miejskiej w tej sprawie, z udziałem przedstawicieli inwestora.

Raport - do poprawki

- Moim zdaniem złożony raport oddziaływania biogazowni w Domaszkowicach na środowisko w części przyrodniczej jest bezwartościowy. Wymaga poprawienia albo nawet napisania na nowo, ale w oparciu o rzetelnie zebrane informacje i zgodnie z prawnymi zasadami tworzenia takich dokumentów - uważa Romuald Cisakowski, biolog, autor wielu tego typu opracowań środowiskowych.

Na prośbę rady sołeckiej w Domaszkowicach Romuald Cisakowski przeanalizował przedłożony przez inwestora raport i przedstawił stawił w opinii swoje uwagi.

W raporcie inwestora nie ma informacji, że na terenie przyszłej biogazowni i w promieniu 100 metrów od granicy działki inwestycyjnej, została wcześniej wykonana jakakolwiek inwentaryzacja przyrodnicza. Z treści raportu wynika wręcz, że takiej inwentaryzacji nie zrobiono. Nie ma informacji o wykorzystanych metodach badawczych, trudno więc zrozumieć, na jakiej podstawie autorka raportu wyciąga swoje wnioski. Tekst raportu w części przyrodniczej ogranicza się do ogólnych stwierdzeń, że w sąsiedztwie są obszary rolne, kwestie przyrodnicze traktuje jako mało istotne.

- Aby cokolwiek powiedzieć o jakości przyrodniczej tego terenu trzeba wykonać inwentaryzację przyrodniczą, która powinna być prowadzona we wszystkich sezonach fenologicznych czyli trwać co najmniej rok. To ważna kwestia - uważa Romuald Cisakowski. - To niemożliwe, żeby na obszarze kilkunastu hektarów pola uprawnego sąsiadującego z lasem i składowiskiem odpadów, nie występowały żadne ssaki i płazy, nie przelatywały tamtędy żadne ptaki, owady czy nietoperze. W Polsce występuje ok. 400 gatunków ptaków, a ponad 95 procent z nich jest objęta ochroną gatunkowa. Do analizy wpływ biogazowni na środowisko brakuje więc bardzo ważnych danych przyrodniczych.

Jak wylicza w swojej opinii przyrodnik, raport oddziaływania na środowisko zawiera wiele błędów. Np. według autorki na terenie inwestycji nie występują żadne formy ochrony przyrody. Są także błędy w innych częściach opracowania, np. błędnie wskazano odległość od najbliższych domów, która wbrew zapisom w raporcie faktycznie jest krótsza o ok. 200 metrów. Mimo wymogów z postanowienia o zakresie raportu, nie przeprowadzono szczegółowej analizy możliwych konfliktów społecznych. Nie przenalizowano spadku wartości okolicznych nieruchomości. Nie przeanalizowano także wpływu biogazowni na tereny przeznaczone pod zabudowę mieszkaniową w Domaszkowicach, które znajdują się ok. 700 metrów od planowanej inwestycji.

Budować OZE czy chronić środowisko?

W raporcie środowiskowym inwestora wyliczono, że biogazownia w Domaszkowicach ograniczy globalną emisję dwutlenku węgla o 28 - 30 tysięcy ton rocznie. Ograniczenie emisji CO2, to dla Zielonego Ładu i polityki Unii Europejskiej bardzo ważny cel działań. Polityka europejska opłatami karnymi coraz bardziej wymusza na przemyśle, ciepłownictwie, rolnictwie redukcję emisji dwutlenku węgla.

W Niemczech pracuje już ok. 10 tysięcy biogazowni, podobnie jest we Francji. To jednak zupełnie inne biogazownie niż kolos projektowany w Domaszkowicach. Małe, przydomowe instalacje służą producentowi rolnemu do przerabiania swoich odpadów i resztek z gospodarstwa. Normy środowiskowe i odorowe, a do tego wysokie kary finansowe, wystarczająco mobilizują właścicieli, aby instalacje nie były uciążliwe dla otoczenia. Tymczasem w Polsce ciągnie nie wypracowano przepisów w pełni zabezpieczających społeczeństwo przed uciążliwościami np. związanymi z odorem.

- Biogazownia w Domaszkowicach ma być największą w Polsce instalacją tego typu - mówi przyrodnik Romuald Cisakowski. - Codziennie 25 ciężarówek, każda po 30 ton ładowności będzie do niej dowozić substrat do produkcji biometanu. Takiej ilości obornika czy gnojowicy nie ma obecnie w okolicy. Wsadem do biogazowni, co jest wskazane w raporcie, będzie więc także kukurydza, specjalnie uprawniana w tym celu. To dla bioróżnorodności gatunkowej jest najbardziej szkodliwym efektem.

Kukurydza należy do upraw wysokich, w których przyrodnicy notują minimalne zagęszczenie ptaków i innych zwierząt. Pole kukurydzy nadaje się na siedlisko rozrodu zaledwie dla paru gatunków i to głównie wczesną wiosną. W celu zwiększenia opłacalności upraw likwiduje się wszelkie miedze, zadrzewienia śródpolne, które są naturalnymi ostojami dla wielu różnych gatunków zwierząt i roślin. W miejscach przyrodniczo bogatych i różnorodnych powstaje monokultura.

- Jako przyrodnicy widzimy co się dzieje z bioróżnorodnością środowiska, z bogactwem gatunków. Pozostanie tylko kosmiczny krajobraz z kukurydzą po sam horyzont. A trzeba pamiętać, że im bardziej bogaty ekosystem, tym bardziej odporny na rozmaite klęski - dodaje Romuald Cisakowski. - Nie utożsamiajmy więc tworzenia odnawialnych źródeł energii z właściwą dbałością o stan środowiska naturalnego i z ochroną bioróżnorodności. Czasami źle zaprojektowane odnawialne źródła energii nie są pożyteczne dla przyrody i czynią jej więcej złego niż dobrego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak kupić dobry miód? 7 kroków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska