Piosenka o Rafale Urbanie

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Karol Urban przed rodzinnym domem na osiedlu Winiary w Głogówku.
Karol Urban przed rodzinnym domem na osiedlu Winiary w Głogówku. Krzysztof Strauchmann
W Winiarach pod Głogówkiem kwitną kwiaty w tym samym domu, gdzie 120 lat temu na świat przyszedł Rafał Urban. Pisarz zaskakujący. I zapomniany.

Kwiaty i drzewa hoduje teraz Karol Urban, jedyny syn pisarza.
- Mam już 77 lat. Ojciec umarł jak miał 78. Jego ojciec - Antoni w wieku 79,5. Powoli dochodzę do ich wieku. Tylko po stronie matki żyli dłużej - opowiada o sobie, a żona Brygida parząc wonną kawę, strofuje go, żeby nie gadał o bzdurach, tylko o Rafale Urbanie.

Konia za debiut

Kiedy Rafał Urban zaskoczył publiczność po raz pierwszy, był rok 1948. Wilhelm Szewczyk, literat i znajomy Urbana, wspominał, że rok wcześniej w Nysie zorganizowano spotkanie literackie, między innymi z udziałem śląskich pisarzy - Gustawa Morcinka i Edmunda Osmańczyka.

Pierwszy powojenny starosta nyski Wincenty Karuga wziął kapelusz i sam obszedł publiczność, zbierając datki na nagrodę literacką ziemi nyskiej, którą zebrani postanowili ufundować. Pieniądze dostał Rafał Urban.

- Za nagrodę ojciec kupił konia do gospodarstwa, na którym ja miałem jeździć - wspomina Karol Urban. - Mówił, że gdyby nagroda była wyższa, to starczyłoby na młodego. A tak kupił tylko starego. Mieliśmy jak wozić towary z naszego sadu na targ w Krapkowicach. Żeby być o piątej na targu, trzeba było wyjechać z domu o trzeciej w nocy.

Jury pokłóciło się o zwycięzcę. W czasach oficjalnie prowadzonej walki z niemczyzną wygrał autochton, Ślązak, który nawet nie pisał dobrze po polsku. Błędy w pisowni robił zresztą do końca życia, bo żadnej polskiej szkoły nie skończył.

W czasach komunistycznej siermięgi przydługi tytuł nagrodzonej sztuki mógł się wręcz wydać prowokacją: "Termin nyski, czyli Sterylizacja Niewinnego Baranka - Nieludzka komedia autochtoniczna z epoki Trzeciego Rajchu w pięciu aktach biurokratycznych".

Treść też odbiegała od oficjalnej propagandy o szczęśliwym powrocie Ziem Odzyskanych do Macierzy. Urban pisał w inwokacji o Ślązakach: "Myśmy relikta. Takie poniemieckie. Odzyskane. Wyszabrowane.

U nas maszyn już nie ma. Chłop ziemi się trzyma. Maszyny mu poszły. Nie wiadomo gdzie doszły". Dwa lata wcześniej z całą rodziną wrócił do swojego zniszczonego i wyszabrowanego domu w Winiarach, kompletnie ogołoconego przez szabrowników. W 1945 roku, kiedy do miasta zbliżał się front i Armia Czerwona, Urban zabrał swoją rodzinę i uciekł przed wojną aż nad Jezioro Bodeńskie. Ale o tym nie wspominał w oficjalnych życiorysach, gdy stał się już prezesem opolskiego oddziału Związku Literatów Polskich.

Zaś sztuka "Termin nyski" nigdy nie została wystawiona na deskach teatralnych. Opublikowano ją drukiem dopiero po śmierci autora.

Poza schematem

Nie pasował też do etykiety chłopskiego literata, niewykształconego samouka. Jerzy Grygolunas w książce "Polowanie na słońce" opisał swoje spotkanie z Urbanem, którego odwiedził w 1955 roku w Winiarach, nie wiedząc do kogo trafia.

Przypadkowo przyjechał do sadownika częstującego smacznymi gruszkami "Chinkami Urbana", pigwami i rajskimi jabłuszkami. Najbardziej zadziwiła go jednak szafa w domu tego "prostego chłopa". W bogatej biblioteczce stały książki po niemiecku, rosyjsku, angielsku, francusku, w grece.
- Ojciec znał pięć języków - wspomina Karol Urban.

Dobrze wykształcony był Antoni Urban, ojciec Rafała, też urodzony w Głogówku. W młodości ukończył wyższą szkołę sadowniczą w Prószkowie. To on zaraził syna miłością do sadów, drzew owocowych, pasją eksperymentowania, tworzenia nowych odmian i smaków. To on zainteresował Rafała biologią, nauczył łacińskich nazw roślin i zwierząt.

- Mieliśmy w rodzinie księży i siostry zakonne. Pewnie dlatego ojciec poszedł do gimnazjum katolickiego w Nysie - wspomina Karol Urban. Według oficjalnego życiorysu autorstwa Wilhelma Szewczyka ze szkoły wyleciał w wieku 14 lat, gdy prefekt znalazł w jego rzeczach "Syzyfowe prace" Żeromskiego oraz niedozwolone książki Feuerbacha, Engelsa i Kropotkina. Syn pisarza nie wierzy jednak w tę wersję wydarzeń.

- Ojciec chyba bujał w tej sprawie. Wiadomo, jakie były czasy po II wojnie. Musiał bujać - mówi Karol Urban. Nie wie, dlaczego Rafał Urban tak szybko przerwał edukację w Nysie. Wrócił do Głogówka, pracował w gospodarstwie . Za namową młodego księdza powrócił do gimnazjum, ale w Prudniku, które ukończył dopiero w wieku 21 lat.

- Jako gimnazjalista poznał tam Gerharda Hauptmanna, pisarza, dramaturga, noblistę - opowiada Karol Urban. - Hauptmann dostawał stypendium od rodziny Franklów, ówczesnych właścicieli zakładów włókienniczych w Prudniku i często bywał w mieście. Jako twórca przychodził wtedy na spotkania z młodzieżą szkolną, ale ojciec nie znał go bliżej.

Ledwie skończył gimnazjum, a wybuchła I wojna światowa i Rafała Urbana powołano do wojska. Życiorysy milczą, na jakim walczył froncie. Wiadomo jednak, że z powodu słabego zdrowia i cukrzycy nie powołano go do wojska w czasie II wojny. W 1918 r. trafił do niewoli. Cztery lata spędził w Anglii. Potem jeździł po całej Europie.

Chciał studiować w Berlinie, był w Austrii i Kanadzie. Jakiś czas chodził na wykłady w Oksfordzie i w paryskiej Sorbonie. W 1924 mieszkał w Bawarii, gdzie obserwował rodzący się faszyzm. Ogrodnictwo ukończył ostatecznie w Akademii Rolniczo-Leśnej w Monachium. Wszędzie, gdzie studiował jednocześnie sam musiał zarabiać na utrzymanie.

Po kilkunastu latach tułaczki wrócił do Winiar. Ojciec miał dla niego upatrzony majątek ziemski koło Góry Świętej Anny. Chciał go wyswatać z kuzynką. Rafał jednak ożenił się w 1933 r. z miejscową dziewczyną Marią i osiadł w Głogówku. Dokupili trochę ziemi i oprócz sadu zaczęli gospodarzyć na roli. Na świat przyszły ich dzieci - syn Karol i cztery córki. Wtedy też Rafał zaczął pisać. Jak Andersen, na początku bajki, tyle że osadzone w śląskich realiach.

- Pisanie to było jego hobby - wspomina syn pisarza. - Wieczorami siadał i pisał, gdy miał natchnienie. Gdy został prezesem Związku Literatów w Opolu zaczął swoje bajki i opowiadania zabierać do druku.

Ojciec Rafał w śląskim raju

Dla pokolenia młodych, debiutujących literatów z lat 60. Rafał Urban stał się nieformalnym guru. Podobało się im to, że jest autentyczny, bliski zwykłego życia, daleki od polityki i propagandy. Kiedy umarł w 1972 roku, zbuntowany poeta Edward Stachura napisał "Piosenkę dla Rafała Urbana".

Do dziś wędrowcy śpiewają ją przy ogniskach, czasem nie wiedząc, o kogo chodzi. Stachura mieszkał wtedy w Meksyku i "płakał" jak bóbr po Ojcu Rafale, który usynowił jego, włóczęgę: "Założę się z każdym, Ojcze Rafale; O piwo, wódkę, krew, życie zuchwałe; Że sobie jesteś teraz w śląskim raju; Doradcą ogrodnika w boskim gaju".

- Stachury nie pamiętam. Chyba u nas nie był - wspomina Karol Urban. - Ale innych tak. Zbyszko Bednorz przyjechał do nas z całą rodziną jeszcze w 1948. Robili sobie zdjęcia w sadzie. Zofia Nałkowska była. To ona zawiozła do Bieruta prośbę o pieniądze na remont zamku w Głogówku. Bywał u nas Edmund Osmańczyk.

Śląsk w opowiadaniach Rafała Urbana, to był prawdziwy raj, jakiego już dzisiaj się nie zobaczy. Rodzinne Winiary pełne były sadów, w których gospodarze hodowali najbardziej egzotyczne odmiany owocowych drzew - z chińską morwą, turkmeńską jabłonią, jadalnymi kasztanami czy japońską pigwą.

Z gruszek ulęgałek, suszonych w chlebowych piecach, gospodynie gotowały mamałygę, zwaną "śląskim rajem". Gospodarz Wajs, który sadownictwa uczył się aż w Holandii, chwalił się, że ma w ogrodzie sto różnych odmian.

Najdoskonalszym ogrodnikiem był jednak stary Juraszek, który gospodarzył w wielkim sadzie na górce u hrabiego Oppersdorffa z głogóweckiego zamku. Miejscowe dzieciaki mogły tam do woli brykać po drzewach. Przy domu Juraszka rosła najstarsza w Winiarach winorośl o bardzo słodkich owocach. Zamkowy ogrodnik robił z nich wino, lekkie i kwaśne. Kiedy je zanosił hrabiemu do kosztowania, ten dziwił się: - To tokaj? - Ależ nie! To tu urosło. To "tukaj".

Rodzina Urbanów do dziś przechowuje pamięć o swoich dziejach od kilku pokoleń i strzeże ich jak rodowych sreber. Karolowi marzy się wydanie książki z sagą rodu Urbanów.
Życie pisarza Rafała Urbana dalekie było jednak od raju. Gnębiły go choroby. W Związku Literatów też nie zrobił kariery.

Polskie władze krytykował za przymusową polonizację Ślązaków, lekceważenie ich poczucia odrębności. Ale do niemieckiej mniejszości też mu nie było blisko. Jak wspomina syn - czuł się przede wszystkim Ślązakiem, przywiązanym do swojej lokalnej ojczyzny, gwary, kultury, historii. Pragnął Śląska wielokulturowego, mówiącego równocześnie nawet nie dwoma, ale trzema językami - czeskim, polskim i niemieckim.

- Wyrósł jak dzika gruszka na miedzy - Karol Urban cytuje jedną z przypowieści ojca. - W Głogówku też go nie lubiano. Miejscowi uważali, że zostając prezesem polskiego Związku Literatów - sprzedał się Polakom. Pod koniec życia niewiele czasu spędzał w Winiarach, mieszkał w Warszawie, Krakowie, Opolu.

Po śmierci Rafała Urbana to Związek Literatów wystawił mu w rodzinnym mieście pomnik - popiersie przy bramie zamkowej. Z rodzinnego domu zabrano rzeczy pisarza i w głogóweckim muzeum urządzono Urbanowi izbę pamięci. W Winiarach nazwano jego imieniem ulicę. W jeszcze kilku innych miastach też się pojawiły.

W dwóch tomach wydano rozrzucone po gazetach i periodykach jego opowiadania i wiersze. Ciągle jednak u jego bliskich można znaleźć nie odczytane, nie wydane nigdy rękopisy. On sam i jego twórczość nie przebiły się też do szerszej publiczności. Nawet mimo wprowadzenia do szkół nauki o regionie.

Karol Urban ciągle czeka na czasy, gdy śląskie opowiadania jego ojca trafią pod strzechy. Staną się popularne, czytane przez mieszkańców opolskiego Śląska. Jest przekonany, że taka moda nadejdzie, kiedy tylko miejscowi poczują głębszą więź z tą ziemią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska