Rachunek odejmowania

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
To zdjęcie wykonaliśmy na potrzeby rubryki „Zdjęcia pierwsza klasa” w naszym dodatku kluczborsko-oleskim. To cała I klasa szkoły w Dobiercicach, ze swoją nauczycielką.
To zdjęcie wykonaliśmy na potrzeby rubryki „Zdjęcia pierwsza klasa” w naszym dodatku kluczborsko-oleskim. To cała I klasa szkoły w Dobiercicach, ze swoją nauczycielką.
Po wakacjach opolskie gminy zamkną blisko 70 podstawówek i przedszkoli, a w powiatach zaczną się przymierzać do cięć w szkolnictwie ponadgimnazjalnym.

Do tej pory gminy podjęły 43 uchwały o zamiarze likwidacji szkół podstawowych, z czego 35 zostało już pozytywnie zaopiniowanych przez opolskiego kuratora oświaty. Akceptację kuratora zyskało też 28 z 29 gminnych uchwał o zamiarze likwidacji przedszkoli. Wszędzie uzasadnienie jest to samo - mało dzieci i duże koszty utrzymania placówek.

Jak wygląda niż
Liczba urodzeń w Polsce maleje nieprzerwanie od 1984 roku. W 1983 r., który był szczytowym rokiem ostatniego wyżu demograficznego, urodziło się ponad 723 tys. dzieci. Od 1993 r. było ich już poniżej 500 tys. rocznie, a od 1998 r. poniżej 400 tys. W 2001 roku urodziło się 369 tys. dzieci, o 9 tys. mniej niż rok wcześniej i o 1/3 mniej niż w 1990 r.
Spadek liczby urodzeń dotyczy zarówno rodzin miejskich, jak i wiejskich, ale na wsi niż demograficzny można zobaczyć gołym okiem. Na przykład w Rożnowie w gminie Wołczyn.
Na szkolnym korytarzu na lekcje czekają drugoklasiści: Ala Towstolak, Marcin Suchecki i Tobiasz Bukal. Za chwilę będzie dzwonek. Gdzie reszta klasy? - pytam. - Jaka reszta? - dziwią się dzieci. - To jest cała klasa.
- Mało nas - mówi Ala. - Do pierwszej Komunii pójdzie tylko sześcioro i to z dwóch wsi. A w takim Kluczborku aż 150 dzieci.
W rożnowskiej szkole uczy się zaledwie 27 dzieci. Ala, Marcin i Tobiasz spędzą w niej jeszcze tylko rok. Gminne władze postanowiły o przekształceniu podstawówki w szkołę trzyklasową. Starsza siostra Ali już od września będzie dojeżdżać do szkoły w Wołczynie.
- Jeszcze kilka lat temu w klasie było przeciętnie po 16 uczniów - mówi Elżbieta Mazurczak, dyrektorka szkoły i oddziału przedszkolnego. - Potem dzieci gwałtownie ubyło. Niedługo będziemy obchodzić 35-lecie szkoły, ale to będzie smutny jubileusz.
Szczególnie smutny może on być dla Arlety Sójki-Cizio, polonistki z dwudziestoletnim stażem, która obawia się, że pod koniec maja dostanie wypowiedzenie. Gdy zabraknie starszych klas, pracę stracą "przedmiotowcy". Uchowają się tylko nauczyciele wychowania początkowego.
- Od czterech lat próbują nam szkołę zlikwidować - mówi Małgorzata Zubrzycka, sołtys Rożnowa. - Walczyliśmy, żeby przynajmniej została szkoła trzyklasowa z oddziałem przedszkolnym.
Nie udała się walka o szkołę wiejskiej społeczności z Proślic w gminie Byczyna. Tamtejsza podstawówka, w której uczy się teraz 61 dzieci, zostanie zlikwidowana. Młodsze dzieci trafią do Polanowic - tam też zostanie przeniesiony oddział przedszkolny z 18 maluchami - a starsze do Byczyny.
Małe klasy to luksus, za który zamożni rodzice chętnie płacą, posyłając dzieci do szkół społecznych. Na taki luksus nie stać jednak gmin, utrzymujących publiczne przedszkola, szkoły podstawowe i gimnazja. W samym Opolu miasto dopłaca do oświaty 41 proc. ze środków własnych. W niewielkiej gminie Murów oświata pochłania 70 proc. 7-milionowego budżetu.
Mało uczniów, to mało pieniędzy. Te idą na oświatę z budżetu państwa do budżetu samorządowego za uczniem, ale subwencję liczy się na 26-osobowy oddział, więc gmin nie stać na utrzymywanie kilkuosobowych klas. Tym bardziej, że największe koszty w oświacie to fundusz płac i pochodne, a to determinuje wielkość oddziałów.
- Żeby racjonalnie wydawać pieniądze w szkołach podstawowych i gimnazjach, klasy wiejskie powinny liczyć co najmniej 18 uczniów, a w miastach 24-28 uczniów - mówi Franciszek Minor, opolski kurator oświaty.
Znikające przedszkola
Dla kilkorga dzieci nie opłaca się też utrzymywać przedszkoli. Niż demograficzny sprawił, że w ostatnich dwóch latach zlikwidowano na Opolszczyźnie 120 tych placówek. Teraz gminy zamierzają zlikwidować kolejnych 28, ale najczęściej jest to likwidacja czysto formalna. Przedszkola te dalej będą działać, ale już jako oddziały w szkołach podstawowych lub oddziały zamiejscowe innych przedszkoli (np. Radomierowicach, Choruli, Odrowążu i Kamionku)
- Tworzenie zespołów szkolno-przedszkolnych staje się coraz bardziej popularnym rozwiązaniem - mówi Irena Szott, dyrektor Wydziału Wychowania, Profilaktyki Społecznej i Edukacji Specjalnej w opolskim kuratorium.
W gminie Głuchołazy formalnie zlikwidowanych zostanie siedem przedszkoli, ale jak zapewniają tamtejsze władze oświatowe, dla rodziców i dzieci nic się nie zmieni. Oddziały przedszkolne postaną w szkołach podstawowych w tych samych miejscowościach. Pozwala to znacznie zmniejszyć koszty utrzymania i zaoszczędzić na etatach dyrektorskich (będzie wspólny dyrektor dla szkoły i przedszkola). Podstawówki, budowane dla szkół ośmioklasowych, od czasu reformy mają sporo niewykorzystanych miejsc, które teraz zostaną zaadaptowane na przedszkola
W najbliższych latach niektóre gminy sięgną też zapewne do zalecanego przez Ministerstwo Edukacji i sportu projektu tzw. wędrujących przedszkoli.
- Jeśli na wsi będzie zaledwie kilkoro przedszkolaków, a więc za mało na oddział przedszkolny, to łatwiej będzie przywieźć do nich parę razy w tygodniu nauczycielkę, niż wozić dzieci do odległych placówek - mówi Franciszek Minor.
Ten sposób od 17 lat jest praktykowany z dużym powodzeniem w Portugalii.
Obecnie 4,5 tysiąca miejsc w przedszkolach jest niewykorzystanych. Opieką objętych jest 67,7 procent dzieci w wieku przedszkolnym i wskaźnik ten rośnie, co wyróżnia nasze województwo na tle kraju, gdzie do przedszkoli chodzi przeciętnie 48 proc. dzieci. Już teraz w miastach do przedszkoli chodzi 95 procent sześciolatków, a na wsi 87 proc. Kiedy więc od 1 września 2004 roku wprowadzona zostanie obowiązkowa zerówka, gminy nie będą miały najmniejszego problemu z zapewnieniem im opieki.
Do 2005 roku prognozowany jest na Opolszczyźnie dalszy, ale już niewielki spadek liczby dzieci w wieku przedszkolnym. Po roku 2005 sytuacja zacznie się powoli odwracać, a dzieci będzie przybywać. Do 2010 roku ma ich być o prawie 3200 więcej niż obecnie, a w ciągu kolejnych dziesięciu lat ma ich przybyć blisko 7 tysięcy.
- To są bardzo optymistyczne prognozy, ale jeśli się sprawdzą, to w przyszłości może się okazać, że trzeba będzie odtwarzać placówki niedawno zlikwidowane - podkreśla Franciszek Minor. - Już dziś należy więc przestrzec, że jeśli likwidacja przedszkoli nie zostanie zahamowana, zwłaszcza na wsi, to liczba dzieci pozostających poza wychowaniem przedszkolnym nie tylko się nie zmniejszy, ale zacznie gwałtownie rosnąć po roku 2005.

Zmiany w sieci
Kolejną ciężką próbą dla samorządów - tym razem powiatowych - będą rezultaty tegorocznego naboru do szkół ponadgimnazjalnych. Na nowy rok szkolny przygotowano w nich o 3600 więcej miejsc, niż będzie absolwentów gimnazjów. W ubiegłym roku nadwyżka miejsc wynosiła 3000. Widać więc, że samorządy nie wyciągnęły dostatecznych wniosków z ubiegłorocznej lekcji, a zmiany w sieci szkół były zaledwie kosmetyczne.
- Niektóre powiaty próbowały to zrobić, ale odstraszyły je protesty - mówi opolski kurator. - Tymczasem utrzymywanie wolnych miejsc bardzo podraża koszty kształcenia. O racjonalnym gospodarowaniu pieniędzmi na oświatę można mówić przy 5-6-procentowej nadwyżce miejsc. Tymczasem u nas jest to nadwyżka 20-procentowa. To oznacza, że nie wszystkie szkoły dokonają naboru, a co za tym idzie, nie wszystkie miejsca pracy w szkolnictwie zostaną zachowane. Tegoroczny nabór do szkół ponadgimnazjalnych będzie dla powiatów poważnym wyzwaniem, by zreorganizować sieć, czyli dostosować ją do potrzeb absolwentów gimnazjalistów i wymogów rynku pracy.
Po kilkaset wolnych miejsc zostanie w szkołach ponadgimnazjalnych m.in. w powiecie nyskim i oleskim, ale tamtejsze władze samorządowe nie obawiają się, że z tego powodu trzeba będzie zamykać jakieś placówki albo zwalniać nauczycieli. W oleskim starostwie wyjaśniają, że taka rezerwa miejsc im potrzebna, bo tamtejsze szkoły cieszą się dużym zainteresowaniem uczniów z ościennych powiatów.
W powiecie nyskim zapewniają, że tam już zreorganizowano sieć szkół i nie obawiają się sytuacji, że jedna placówka przeżyje oblężenie, a druga nie dokona naboru.
- Przede wszystkim zależy nam na tym, żeby uczniowie i rodzice mieli z czego wybierać - zapewnia Kazimierz Darowski, naczelnik Wydziału Oświaty Starostwa Powiatowego w Nysie. - Stworzenie szerokiej oferty i otwarcie na potrzeby uczniów to cele naszej polityki edukacyjnej.
Jakie są aspiracje młodego pokolenia, pokazała ubiegłoroczna rekrutacja. 80 procent absolwentów gimnazjów chce zdobyć maturę. Przewiduje się, że w tym roku liczba kandydatów do szkół kończących się egzaminem dojrzałości wzrośnie do 85 proc.
Największym powodzeniem cieszą się licea ogólnokształcące. 45 procent absolwentów gimnazjów przyjętych rok temu ogólniaków zrównało Opolszczyznę ze średnią krajową. W tym roku przygotowano w tych szkołach 34,5 proc. z całej puli miejsc. Jest to tylko o 2,5 procent więcej, niż w roku ubiegłym. W samym Opolu ich nie przybędzie. Władze w ratuszu już przed rokiem zapewniały, że opolskie ogólniaki osiągnęły maksimum swoich możliwości i więcej uczniów nie są w stanie przyjąć.
Wzrośnie nieco liczba miejsc w technikach (o 3,2 proc.). Te szkoły dostosowały też do potrzeb swoją ofertę merytoryczną. Zrezygnowano w nich z kształcenia w zawodzie technik inżynierii środowiska i melioracji, kelner, technik analityk. Pojawiły się natomiast trzy nowe zawody: technik spedytor, technik architektury krajobrazu i technik budownictwa wodnego. Największą liczbę miejsc przygotowano do kształcenia w zawodach technika: ekonomisty, mechanika, budownictwa i agrobiznesu, bo one cieszą się największą popularnością.
Zmniejszono liczbę miejsc liceach profilowanych (o 4,5 proc.) i zasadniczych szkołach zawodowych (o 2,5 proc.). Przed rokiem w zawodówkach przygotowano 2,8 razy więcej miejsc w porównaniu z liczbą kandydatów do tych szkół, a w liceach profilowanych 1,7 razy więcej, niż było chętnych. Nieznaczne zmiany wskazują więc na utrzymujący się w dalszym ciągu optymizm samorządowców, planujących zadania oświatowe.
Prognozy demograficzne zmuszą ich w końcu do realizmu. Do 2010 roku liczba dzieci w szkołach ponadgimnazjalnych zmniejszy się o jedną czwartą. Szkolna sieć będzie musiała się znacznie zacieśnić, a to oznacza liczne redukcje etatów.

Nauczycielu, ucz się sam
Do 2006 roku w całym kraju ze szkół odejdzie 90 tysięcy nauczycieli. Pracę straci co piąty. Na Opolszczyźnie będzie trochę lepiej. Zdaniem opolskiego kuratora oświaty należy się liczyć z tym, że zatrudnienie w naszych szkołach zmniejszy się o 10-15 proc.

- Wariant optymistyczny zakłada, że ubędzie 1,5 tysiąca etatów. W wariancie pesymistycznym 2-2,2 tysiąca - szacuje Franciszek Minor.
Z bardziej optymistycznych szacunków w Departamencie Edukacji Urzędu Marszałkowskiego wynika, że rocznie powinno ubywać 150 etatów nauczycielskich.
Zarządzający oświatą pocieszenia szukają w fakcie, że do 2006 roku wielu nauczycieli odejdzie na emeryturę. Do tego roku mogą oni skorzystać z przywileju wcześniejszej emerytury, jaki daje Karta nauczyciela. W przeciwnym razie musieliby pozostać w szkole, w zależności od płci, do 60.-65. roku życia. Według kuratorium z niektórych szkół odejdzie nawet 30 proc. nauczycieli.
- Szacujemy, że w sumie z prawa do wcześniejszej emerytury skorzysta 20 proc. nauczycieli - uważa Minor.
Zmiana pokoleniowa nie ratuje jednak sytuacji, choć tak mogłoby się wydawać z wymowy liczb.
W szkole potrzebni są specjaliści z różnych dziedzin. Jednych i tak będzie za dużo, a innych za mało. Najbardziej zagrożeni są poloniści, rusycyści, nauczyciele nauczania początkowego oraz nauczyciele przedmiotów, które wypadły z nowej podstawówki - chemii, fizyki. Z drugiej strony wciąż brakuje nauczycieli języków zachodnich i informatyków. Jeśli więc na wcześniejszą emeryturę odejdą tacy specjaliści, to szkoły i tak ich zatrzymają. Tu jednak otwierają się perspektywy dla zagrożonych. Muszą jednak spełnić kilka warunków - nauczyć się języków i swobodnego korzystania z technik informatycznych i zdobyć dodatkowe kwalifikacje, np. doradcy zawodowego. To nowa specjalność, której istotą jest pomaganie uczniom w nabywaniu umiejętności mediacyjnych, orientowaniu się na rynku pracy i identyfikowaniu problemów społecznych. Od kilku lat bardzo popularne wśród nauczycieli stały się studia podyplomowe. Np. od października ubiegłego roku stu nauczycieli wychowania przedszkolnego i nauczania początkowego kształci się na Uniwersytecie Opolskim na dwusemestralnych studiach podyplomowych z edukacji elementarnej. Studia są w całości finansowane przez MENiS i przygotowują do nowoczesnego prowadzenia zajęć z dziećmi sześcioletnimi w ramach obowiązkowej zerówki.
- Podnoszenie kwalifikacji to jedyny właściwy kierunek - przekonuje Franciszek Minor. - Największe szanse w zawodzie nauczycielskim mają ci, którzy mogą uczyć dwóch, a nawet trzech przedmiotów. Kształcenie nauczycieli o dwóch specjalnościach zakłada projekt zmian w ustawie o systemie oświaty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska