Pod lupą
Pod lupą
Powiat głubczycki nie jest jeszcze przygotowany na skuteczną walkę z powodzią. Podczas tej z września ubiegłego roku okazało się, że szwankuje między innymi łączność. W górzystym terenie telefony komórkowe tracą zasięg lub łapią czeską sieć i stają się praktycznie bezużyteczne. To samo dzieje się z krótkofalówkami. Wtedy sztab kryzysowy korzystał ze sprzętu strażaków. Na uzupełnienie braków sprzętowych starostwa nie stać. Władze powiatu jeszcze w tym tygodniu będą rozmawiały o dofinansowaniu jego zakupu z urzędem wojewódzkim.
Mieszkańcy Opawicy boją się powodzi. Mają jeszcze w pamięci tę z września ubiegłego roku - wtedy woda zalała kilkadziesiąt domów.
- Chodzimy nad rzekę i sprawdzamy jej poziom - mówi Jan Ganczarski, jeden z mieszkańców wsi w gminie Głubczyce. - Jak jeszcze popada, to może być nieciekawie.
A prognozy dla powiatu nie są najlepsze.
- Dziś od 9.00 ma zacząć padać, deszcz bedzie się nasilał do południa - mówi Piotr Soczyński, wicestarosta głubczycki. - Potem opady osłabną. Niestety, jutro znowu ma lać. Monitorujemy rzeki i trzymamy kciuki, żeby się rozpogodziło.
Wczoraj sytuacja na rzekach nie była zła. Opawica nie przekroczyła nawet stanu ostrzegawczego. Podobnie było na Opawie (wpływa do niej Opawica) w gminie Branice. Woda miała tam głębokość 180 centymetrów.
- Zaczniemy się martwić, jak przekroczy 240 cm - mówi Józef Małek, wójt Branic. - Na szczęście do tego jeszcze daleko.
Strach na południu powiatu pojawił się w weekend. Jak już informowaliśmy, po ulewnych deszczach woda zalała Opawice, Mokre, Rady-nię i Dobieszów. Zniszczyła ogródki, podmyła skarpy i drogi.
- I tak jest po każdym większym deszczu - denerwuje się Jan Ganczarski z Opawicy. - Woda spływa z pól i zalewa wieś.
Tym razem w Opawicy podmyty został fragment skarpy, ziemia osunęła się na drogę. Wczoraj władze starostwa szacowały szkody i zastanawiały się co zrobić, żeby do takiej sytuacji już nie doszło.
- To wina rolników - przekonuje Piotr Soczyński, wicestarosta głubczycki. - Połączyli pola, zlikwidowali miedze między nimi i zaorali je po same skarpy, naruszając ich strukturę. Deszcz popadał i ziemia się osunęła. Dobrze, że nikomu nic się nie stało.
Z kolei w Mokrym, Radyni i Dobieszowie woda spłynęła z gór po polnych drogach.
- Wyślemy pisma do gminy i nadleśnictwa Prudnik, żeby zrobili na tych drogach specjalne łapacze, które skierują wodę na łąki czy do lasu - dodaje Soczyński. - Mamy już dość naprawiania ich po każdej ulewie. To wyrzucanie pieniędzy w błoto.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?