Zbuntowani ochotnicy

Fot. Magda Trepeta
- Z powodu braku pieniędzy wszystko u nas kuleje. Teraz nawet wóz mamy niesprawny - martwią się strażacy:(od lewej) prezes Jerzy Poliński, Jerzy Jałowiecki, Piotr Gawinkowski i Mariusz Sobko.
- Z powodu braku pieniędzy wszystko u nas kuleje. Teraz nawet wóz mamy niesprawny - martwią się strażacy:(od lewej) prezes Jerzy Poliński, Jerzy Jałowiecki, Piotr Gawinkowski i Mariusz Sobko. Fot. Magda Trepeta
Strażacy z OSP w Zawadzkiem uważają, że burmistrz ich lekceważy. Od kilku lat nie dostali od gminy pieniędzy na remonty.

Do 1998 roku przy hucie "Andrzej" w Zawadzkiem działała zawodowa straż pożarna. Gdy zakład upadł, wszystkie obowiązki spadły na tamtejszych ochotników. Jest to jedyna OSP w gminie, która zajmuje się nie tylko gaszeniem pożarów.
- Jesteśmy grupą ratowniczo-gaśniczą, wycinamy drzewa, usuwamy roje os i szerszeni, ale też pracujemy na rzecz gminy: czyścimy basen i targowisko, a zimą urządzamy lodowisko dla dzieci - wylicza obowiązki swojej jednostki Jerzy Poliński, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Zawadzkiem.

Ochotnicy narzekają jednak, że od 20 lat ich remiza nie była w ogóle remontowana. Auta się psują, brakuje sprzętu. Twierdzą, że są traktowani po macoszemu, bo burmistrz daje pieniądze nie im, ale jednostkom OSP w Kielczy i Żędowicach.
- Wiemy, że nie można każdemu dawać po równo, bo wtedy nikt nie będzie miał, ale od kilku lat nikt o nas nie pamięta - żali się Jerzy Poliński.
- To już trzeci burmistrz, którego prosimy o pieniądze i jesteśmy odsyłani z kwitkiem - dodaje Jerzy Jałowiecki, strażak i kierowca.
Potrzeb strażacy z Zawadzkiego mają mnóstwo. Szwankuje bunkier paliwowy, autopompa. Do akcji jeżdżą dwoma starymi autami - jedno ma 28 lat, drugie jest o dziesięć lat starsze. Pieszczotliwie nazywają je "babcią". Choć chuchają na swój sprzęt, za każdym razem drżą, że pojazdy zepsują się w trasie, gdy będą jechać do ważnego pożaru.

- Co możemy zrobić sami, to robimy - zaznacza Poliński. - Wykonujemy drobne naprawy. Szukamy też sponsorów, którzy dają nam pieniądze na ubrania i sprzęt. Z powodu braku pieniędzy wszystko u nas kuleje. Teraz też nie możemy jeździć do akcji, bo nasze auto jest w remoncie.
Akurat w momencie, gdy strażacy rozmawiali z dziennikarką "NTO", kilka domów dalej wybuchł pożar. Mężczyźni niespokojnie przestępowali z nogi na nogę.
- Gdyby sprzęt był sprawny, za trzy minuty już byśmy go gasili! - denerwuje się Piotr Gawinkowski. - A tak... Tylko możemy patrzeć. Do ognia musi przyjechać wóz gaśniczy z Kielczy albo Strzelec Opolskich.
Na znak, że ich jednostka podupada, na maszcie obok remizy pożarnicy wywiesili czarną wstążkę.

- To nasza żałoba - mówią. Werner Małek, burmistrz Zawadzkiego przyznaje, że jest mu przykro z powodu oskarżeń strażaków. Spotkał się z nimi w poniedziałek. Potwierdza, że pieniędzy daje im mało, ale wszystkie jednostki w gminie obdziela po równo. Odkąd upadła huta, gminie brakuje nawet na niezbędne wydatki.
- Na pewno nie pozostawiliśmy ich samym sobie - podkreśla burmistrz. - Dostali ostatnio sześć kompletów ubrań bojowych, a w remizie wymieniono okna. Obiecałem im także, że na dniach dostaną sprzęt pożarniczy z huty: kompresor i przyczepkę. Zamiast się cieszyć, zaczęli się martwić, gdzie je postawią. Ponoć uszczęśliwiam ich na siłę. Ochotnicy muszą przede wszystkim sami dbać o swoją jednostkę. Ostatnio zgłosili usterkę wozu, a nie sprawdzili, co się zepsuło. Odesłałem pojazd do PKS-u w Strzelcach. Okazało się, że to drobna usterka, którą ich mechanik mógł naprawić na miejscu.
Małek podkreśla, że jest z krwi i kości strażakiem i za nic w świecie nie oszczędzałby niepotrzebnie na bezpieczeństwie. Jego zdaniem jednostka w Zawadzkiem jest niezbędna. - Niech by się, nie daj Boże, coś stało w hucie, to muszą być na miejscu! - mówi. Burmistrz twierdzi, że zna powód, dla którego strażacy się na niego obrazili.
- Zgłosili, bym kupił im szklanki i kieliszki, a ja odmówiłem. Na takie rzeczy mogą przecież zarobić sami - podkreśla szef gminy.
Z kolei ochotnicy z Zawadzkiego ukuli teorię, że większość pieniędzy idzie do Kielczy, ponieważ tamtejszej jednostce prezesuje Henryk Bartoszek, przewodniczący Rady Powiatu Strzeleckiego. Zasiada także w zarządach: gminnym i powiatowym OSP.
- Niech nie opowiadają bzdur i nie krzywdzą pana Bartoszka takim gadaniem - oponuje burmistrz. - Dzięki niemu Kielcza podpisała umowę partnerską ze strażą jednej z niemieckich gmin. Dostali od niej sprzęt: motopompę i hełmy. Niech OSP z Zawadzkiego także znajdzie sobie partnera za granicą. W sierpniu wyjeżdżam do Niemiec i mogę popytać o takie możliwości.

Co z remontem budynku? - Kielcza i Żędowice mają eleganckie remizy, bo sami sobie je odnowili w czynie społecznym - mówi Małek. - Zapowiedziałem moim strażakom, że kupię wszelkie niezbędne materiały, jeśli tylko będą chcieli sami odmalować remizę. Jakoś się do tego nie palą. Dbam o wszystkich równo. Nie poczuwam się do winy i mogę to udowodnić. Dysponuję dokumentacją,
w której są rozpisane koszty. Każda
z jednostek dostaje tyle samo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska