Strzelce Opolskie żyły z wypalania wapna

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
To zdjęcie z lotu ptaka pokazuje, jak wyglądały niegdyś zakłady wapiennicze w Strzelcach. Ich twórca Carl Edlinger był doświadczonym przedsiębiorcą. Do niego należały też podobne zakłady w Gogolinie i Kamieniu Śląskim.
To zdjęcie z lotu ptaka pokazuje, jak wyglądały niegdyś zakłady wapiennicze w Strzelcach. Ich twórca Carl Edlinger był doświadczonym przedsiębiorcą. Do niego należały też podobne zakłady w Gogolinie i Kamieniu Śląskim. Kopia: DIM, ze zbiorów P. SMykały
W 1882 roku przemysłowiec Carl Edlinger zaczął starania, by wybudować pod miastem duży zakład wapienniczy. Nie wszyscy przyjęli jednak inwestycję z entuzjazmem.

Historia przemysłu wapienniczego w Strzelcach sięga XV i XVI wieku, kiedy to w okolicy miasta zaczęły powstawać pierwsze, prymitywne piece do wypalania wapna. Jedną z pozostałości po takim przemyśle jest choćby piec, na który można się natknąć pod Ligotą Dolną. Potrzeba było jednak wielu lat, by tego rodzaju produkcja ruszyła na masową skalę.

W styczniu 1882 roku Carl Edlinger złożył w strzeleckim starostwie wniosek o pozwolenie na budowę dużego zakładu wapienniczego, który powstać miał w szczerym polu w pobliżu torów. Inwestycja miała związek z uruchomiona dwa lata wcześniej linia kolejową między Bytomiem a Opolem. Umożliwiała ona szybki transport węgla kamiennego i gotowego wapna w różne zakątki Niemiec.

Ale nie wszyscy patrzyli na inwestycję w Strzelcach z optymizmem. Niejaki dr Glombert, dyrektor jednej z miejscowych szkół, zauważył, że działanie dużego zakładu wapienniczego na obrzeżach miasta będzie uciążliwe dla mieszkańców. Obawiał się on pyłu i dymu, który byłby zawiewany przez północne wiatry w kierunku domów. Powiat odrzucił jednak jego skargę uznając, że korzyści dla miasta przesłaniają uciążliwości, które mogą nastąpić. Po kolejnych protestach dr Glomberta ustalono, że kominy w nowym zakładzie będą miały co najmniej sześć metrów wysokości, by dym był wyciągany jak najwyżej. Miało to zniwelować przyszłe uciążliwości. W ciągu kilkunastu lat zatrudnienie w zakładzie znalazło kilkaset osób.

Carl Edlinger był przedsiębiorcą z dużym doświadczeniem - władał zakładami w różnych zakątkach Śląska, m.in. w Gogolinie i Kamieniu Śląskim. Wiedział, że jeśli chciałby ściągnąć do siebie najlepszych fachowców, musi im zapewnić dobre warunki do życia. W związku z tym zdecydował o budowie osiedla mieszkalnego przy dzisiejszej ulicy Matejki. Powstały tam dwukondygnacyjne kamienice, które były w stanie pomieścić po kilka rodzin. Każda z nich miała własne podwórko, co jak na ówczesne czasy, było luksusem.

Praca w kopalni wapienia w XIX wieku nie należała jednak do łatwych. Choć do dzisiejszych czasów nie zachowały się szczegółowe opisy tego, w jaki sposób urabiano kamień w Strzelcach Opolskich, to wiadomo jednak, że większość prac wykonywana była ręcznie. Kamień transportowany był furmankami lub kolejkami, które ciągnęły konne zaprzęgi.

Mniej więcej w tym samym czasie powstał także zakład wapienniczy w Szymiszowie. Założył go przemysłowiec Edward Tilgner - także w pobliżu torów kolejowych. Mieszkańcy wsi nazwali nowy zakład po prostu "Wapiennikiem". Osiedle robotnicze, które powstało tuż obok zwano natomiast Prankel od nazwiska właściciela zakładów rolniczych ze Strzelec, który też miał udziały w tej inwestycji.

Choć wypalanie wapna w Szymiszowie miało miejsce już w 1819 roku, to dopiero uruchomienie produkcji na masową skalę było początkiem szybkiego rozwoju wsi. W 1889 r. zakłady zatrudniły 600 nowych pracowników, co zwiększyło także liczbę mieszkańców Szymiszowa.

Tekst powstał we współpracy z Piotrem Smykałą - znawcą lokalnej historii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska